Konszachty II - Walka o tron

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Konszachty II - Walka o tron

Post by _liz » Wed Jan 14, 2004 4:21 pm

Cóż... O ile się nie mylę to obiecałam dalszą część Konszachtów. Ale nie wiedziałam jak je umiescić, więc dałam nowy temat, najwyżej mi go wkleją do pierwszej części. Oto co powstało w odpowiedzi na liczne prośby, groźby i błagania... Mam nadzieję, ze dorówna pierwszej części, chociaz jak dla mnie to nie dorasta I edycji do pięt. Ale to na wasze opinie czekam.


KONSZACHTY II - WALKA O TRON


I


W poprzedniej części: Liz i Tess okazały się siostrami, Avą i Sol. Według prawdziwej historii Ava była związana z Kivarem, który odnalazł ją na Ziemi. Ava i Sol planują odebranie Królewskiej Pieczęci Zanowi. Sprawa wychodzi na jaw. Max, Michael oraz Isabel pozwalają Liz odlecieć z Kivarem. Mimo to, Liz wraca po pieczęć. Ze względu na liczne prośby o dalszą część, napisałam tę kontynuację.


Rozgwieżdżone niebo otaczało delikatnym płaszczem ciemny las, w którym przed kilkoma minutami cicho wylądowała dziwaczna skała. Po chwili głaz otworzył się, a jasne światło wypłynęło ze środka. Kolejno wyszły trzy postacie. Ich stopy stanęły na srebrzystej trawie.
- Ale tu dziwnie. – szepnęła Isabel
- Raczej kiczowato. – skomentował Michael
Oboje rozejrzeli się uważnie dokoła. Srebrzysta trawa ciągnęła się miękkim dywanem, gdzieniegdzie pokrywały ją kępy seledynowych mchów. Gęsty las tworzyły drzewa, nieco podobne do ziemskich, jednak fantazyjnie powyginane i z błękitnymi bądź wrzosowymi liśćmi. Isabel spojrzała w niebo. Ciemne i gwieździste jak to widziane z Ziemi, ale były dwa księżyce. Równie wyraźnie było widać cztery pozostałe planety z układu, w jakim znajdował się Antar. Co jakiś czas po niebie przemieszczały się ciemnozielone lub rdzawe obłoki. Obok Michaela i Isabel stanął Max. Nie zmienił się prawie wcale. Prawie. Zmienił się tylko wyraz jego twarzy i pojawił wypalony znak na klatce piersiowej – pamiątka po pieczęci, którą zabrała mu ta, która kochał.
- Chodźcie, nie możemy ryzykować. – powiedział chłodno
- Max – zaczęła Isabel, podążając za bratem
- Zan. – podkreślił ostro chłopak – Tutaj jestem Zan.
- Zan – Isabel wolała się nie sprzeciwiać – Skąd wiesz dokąd iść?
- Wiem. Po prostu wiem. Pamiętam, gdzie Lerek ukrył nas i gdzie się teraz ukrywa razem z naszymi oddziałami.
- Zan... Max.. wszystko jedno – mruknął Michael – Chyba trochę przesadzasz. Postępujemy niedorzecznie wracając tu, tylko po to, abyś mógł zabrać tron, zabić Kivara i przelecieć Liz.
- Rath – zabrzmiał Max chłodno – Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Jesteś tu od tego, aby mnie chronić i tylko to leży w twoim interesie.
- Przestań pieprzyć. – Michaela to dość zdenerwowało – Chcesz się mścić, a sam nie wiesz, za co. Ona ci nic nie zrobiła. Nie jej wina, że kocha innego.
- Rath – Max przystanął i z drwiną na niego spojrzał – Robisz się sentymentalny. Myślisz, że nie wiem, co cię łączyło z Avą? Miałeś ją dla siebie przez ponad pół roku, ja wcale. Zawiść jest w tym przypadku bardzo podstawna. A ty za bardzo kierujesz się uczuciem.
- A ty czym innym... – mruknął Guerin
Dalszą drogę przebyli w milczeniu. Isabel nie chciała się kłócić z Maxem, w słowach go popierała i nie dawała Michaelowi możliwości zdołowania brata. Jednak w duchu była zupełnie innej postawy. Tak samo jak Michael miała dość wydziwiania Maxa. Odkąd tylko Liz odleciała z Kivarem, odkąd odebrała mu pieczęć, przestał być już taki sam. Podejrzewała, ze może się zmienić, ale że do tego stopnia... Michael czuł, ze cos jest nie tak. Na klatce piersiowej Maxa pozostał wypalony znak pieczęci, w sercu pozostał wypalony znak Liz, w umyśle wypalona chęć zemsty. I to od kilku tygodni przejmowało kontrolę nad Maxem, tylko to. Jego oczy się zmieniły, jego słowa, jego zachowanie. Teraz myślał tylko o tym, aby wrócić na Antar. Odnaleźć Lereka i wraz z nim odbić ponownie tron, znów pozbawić władzy Kivara. Ale przede wszystkim pragnął jednego. Chciał zabić tego, który śmiał odebrać mu ją. I co najważniejsze, chciał jej. Ta żądza omamiła umysł Maxa. Chciał, aby Liz go błagała o życie i przebaczenie, aby potem co dnia była przy nim, aby należała tylko do niego. A że mógł przy okazji odzyskać tron, było miłym dodatkiem. Michael widział to w jego oczach, czuł dziwna zmianę Maxa. Ale nadal był jego przyjacielem. Nie mógł go zostawić. Poza tym Isabel tez potrzebowała wsparcia. Będzie go potrzebowała zwłaszcza wtedy, gdy porzuci strategię popierania swojego brata i stanie po właściwej stronie.

* * *

Olbrzymia sala zapierała dech swoim majestatem. Naprzeciwko masywnych, wykonanych z dziwnego metalu drzwi wznosił się podest, na którym stały dwa trony. Na schodkach przed nimi siedział Kivar, wsparty łokciem o jeden ze stopni, rozmyślał nad czymś. Liz, czy też Ava stała bez ruchu przy lewej ścianie, gdzie umieszczone były wysokie okna, iście królewskie. Wpatrywała się w obraz za oknami. Po środku sali wirowała w tanecznych pląsach Sol, a złociste loczki oplatały jej się wokół twarzy. Kivar zmierzył wzrokiem Liz i powiedział:
- Nie sądzę, aby to był dobry pomysł. Jeszcze nie teraz. Za wcześnie. Wciąż istnieje groźba, że Lerek razem z...
- Dość. – powiedziała Liz chłodno – Ta groźba zawsze istniała i zawsze będzie. Ale strach jest wielki, gdy nie ma władcy.
- Nie wiem czy jestem gotów, aby...
- Nie jesteś. – powiedziała Liz – Nikt by nie był. Władza to nie zabawa. Nie można być na to przygotowanym. Ale ty masz za to wiele chęci i masz królewskie geny.
- Avo... – Kivar wstał i spojrzał w jej stronę – Nikt nie wierzy we mnie tak jak ty. A co jeżeli cię zawiodę?
- Nie. – brunetka się uśmiechnęła i podeszła do niego – Ty mnie nigdy nie zawiedziesz. Tylko plan może zawieść, nie osoba.
- To co robimy? – zapytała Tess zatrzymując się obok nich
- Trzeba podjąć szybką decyzję – powiedziała Liz – Zan już tu jest.
- Więc... – Kivar nabrał głęboko powietrza i zawołał głośno – Gerth!
Drzwi do sali otworzyły się i stanął w nich niepozorny mężczyzna, wieku około trzydziestu lat. Pokłonił się i czekał. Kivar obrócił się do Liz, dotknął dłonią jej policzka i ponownie odwrócił do Gertha:
- Natychmiast ogłoś, że za trzy dni odbędzie się ceremonia przypieczętowania koronacji... i moje zaślubiny z Avą.
Liz spojrzała na niego w zdumieniu, ale nie sprzeciwiła się, tylko wtuliła twarz w jego ciepłą dłoń.

* * *

Tess stała na tarasie i chłonęła całą piersią antarskie powietrze. Tęskniła za nim od dawna. Na Ziemi było inaczej niż tu. Dla niej jednak gorzej. Lubiła swoją planetę. Była bajeczna, nietypowa, niezwykle aromatyczna. A powietrze pachniało tak niesamowicie, tysiącami wspomnień i marzeń, jakby się ciągle śniło. Cieszyła się, że jej siostra w końcu będzie związana z Kivarem, wiedziała, że tylko tego jej było potrzeba do szczęścia. Blondynka otworzyła oczy i mruknęła:
- Hej braciszku.
- Hej Sol
Niewysoki chłopaczek stanął obok niej i wbił wzrok w horyzont. Po chwili przemówił dość dziwnym tonem:
- Ślub?
- Tak, ślub.
- Masz już prezent?
- Nie. I nie mam pomysłu. – Tess się zorientowała
- A ja mam. – powiedział nieco przebiegle Nicholas – Bardzo... potrzebny prezent.
- Jaki?
- Powiedzmy, że... ulży nam wszystkim w cierpieniach.
c.d.n.
Image

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Wed Jan 14, 2004 4:34 pm

Wpadłam dosłownie na chwilkę i tak miło zostałam zaskoczona! Na to czekałam! Ale myślałam, ze dłużej ci to zajmie. Cóż... już raz powiedziałam, że jsteś jak dżin z lampy! Na pewno druga częśc Konszachtów bedzie równie dobra co pierwsza. Przynajmniej jak na razie mi się podoba. :D Zwłaszcza ta przemiana Maxa w okrutnego Zana brrr... 8)
Image

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Wed Jan 14, 2004 11:42 pm

Co Ty tu piszesz? Że druga część jest gorsza? Wstydź się. To co nam teraz zaserwowałaś jest bardzo dobre. I jak widzisz nie jest to tylko moja opinia.
Bardzo podoba mi się zamiana ról Maxa i Kivara. Kivar, mimo że w serialu był postacią negatywną, bardzo mi się podobał za względu na swoją wyrazistość i stałość w uczuciach do Isabel. A Max pragnący zemsty i dręczony obsesją, co z tego może wyniknąć. Na samą myśl przechodzi mi dreszczyk o plecach.

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sun Jan 18, 2004 6:36 pm

Dobra, bez kitu proszę. Druga seria jest taka sobie. Ale oto i kolejna część. No nawet mi sie w miare podoba. A wam?


KONSZACHTY II - WALKA O TRON

II


Oba księżyce były już na szczycie nieba, kiedy w sali tronowej kończyła się ceremonia. Ava i Kivar zasiadali już na tronach, a wzdłuż środka sali stali antarjańczycy i składali pokłon prawowitemu królowi. Ava była niezwykle promienna. Wydawałoby się nawet, że zapomniała o wszelkich zmartwieniach. Z jej twarzy zniknął wyraz smutku i niepokoju. Była pewna siebie i niezwykle uradowana. Już nie było dawnej, małej Liz, teraz to była królowa i tak tez wyglądała. Dziwny blask az od niej bił. Kivar dumnie zasiadał obok swej małżonki. Zdawało się, że jednak coś go martwi. Wciąż przez myśl przechodziła mu wizja, że utraci Ave, że Zan mu ją odbierze, a tego nie mógł znieść. Za długo się szukali, aby teraz po odnalezieniu się, miał ją znów utracić. Mógł oddać swoje życie i cały skarbiec, byle móc być z nią. Drugim powodem jego rozterek był strach o poddanych. Groźba, że znów staną się niewolnikami Zana, ciążyła nad nim nieuchronnie. Musiał coś szybko wymyślić, zanim doszłoby do konfrontacji. Natomiast Sol, która stała tuż przy tronie swojej siostry, z niecierpliwością wypatrywała w tłumie brata. Coś jej kazało się bac. Znała za dobrze Nicholasa i wiedziała, że ten mógłby z czymś niestosownym wyskoczyć, tylko z czym? A ona nie chciała znów przechodzić przez to samo piekło co kiedyś. Tak tęskniła za swoim domem, ze myśl o opuszczeniu go napawała ją prawdziwa furia. Gdy już miał rozpocząć się bal, drzwi z impetem się otworzyły i wbiegł przez nie Nicholas. Pokłonił się nisko Avie i Kivarowi, poczym powiedział:
- Wasze Wysokości. Z okazji tak wielkiego święta, przyjmijcie ode mnie ten skromny prezent. Powiedzmy, że mało materialny, ale za to niezwykle cenny. Oto on.
Nicholas nieco się odsunął w bok. Na środek sali została wepchnięta czwórka przybyszów. Mieli na sobie dziwaczne kajdany, na których wyryte były jakieś znaki. Zarówno Sol, jak i Ava z Kivarem zaniemówili. Oto na środku sali stali Isabel, Michael, Max i Lerek. W całej sali zapanowała ogromna cisza. Nie wiadomo było czy to jakaś sztuczka, przebierańcy, sobowtóry, czy rzeczywiście spoglądają teraz na tak zwanych „zdrajców”. Czwórka wyglądała nieco niepewnie, choć to mało powiedziane. Byli przerażeni, a przynajmniej Isabel z Michaelem na takich wyglądali. Osaczeni przez tłum wrogo nastawionych osób, którym kiedyś wyrządzili ogromną krzywdę. Lerek i Zan wydawali się być spokojni, choć Maxem jednak targała jakaś sprzeczność, jakby wyrzuty sumienia. Cisza stawała się nie do zniesienia. Jednak po kilku chwilach tłum zaczął wydawać z siebie okrzyki dezaprobaty, rzucać wyzwiska w stronę Zana i jego współtowarzyszy. Tego było za wiele. Twarz Liz momentalnie spochmurniała, a w ciemnych oczach zatlił się płomień gniewu. Kiedy kolejna dawka wyzwisk nasiliła się, a duma rozpierała Nicholasa całkowicie, Ava zerwała się z miejsca. Mały chłopiec runął jak długi i uderzył gwałtownie o ścianę. Tłum zamilkł i spojrzał w stronę Królowej. Drobna brunetka, na pozór bezbronna wyglądała teraz niezwykle majestatycznie i groźnie. Wyciągnięta przed siebie smukła dłoń celowała ponownie w Nicholasa. Chłodny i ostry głos rozbrzmiał:
- Dosyć!
Ava zeszła z podestu i przeszła przez całą salę w stronę czwórki więźniów. Nie spoglądała na nikogo tylko na nich, ale jakby bez wyrazu. W oczach Avy czaiło się mroczne niebezpieczeństwo. Nawet Lerek zadrżał nam myśl o tym, co za chwile ta niewinnie wyglądająca osóbka, może zrobić. Wydawało się, że jednym spojrzeniem może zmrozić i przeszyć wszystko. Isabel z ogromnym strachem wyczekiwała, co będzie dalej. Liz stanęła przed nimi i nie odrywając od nich wzroku, zażądała od jednego z żołnierzy, którzy na rozkaz Nicholasa przyprowadzili czwórkę spiskowców:
- Klucze.
- Ale Wasza Wysokość, to są rebelianci. – odpowiedział przerażony
- Klucze! – Ava podniosła głos
- Ale...
- Dawaj mi te pieprzone klucze!
Żołnierz posłusznie wręczył jej klucze, którymi Liz otworzyła kajdany. Kiedy tylko te z brzękiem opadły na podłogę, Isabel jako pierwsza rzuciła się Liz na szyję. Rzęsisty deszcz łez Isabel zwilżył suknię Avy, która tuliła do siebie Issy. Wiedziała, że Isabel potrzebowała teraz tego bardziej niż ktokolwiek, nie była tu z własnej woli i kompletnie nie chciała się w to wszystko mieszać. Liz o tym wiedziała. Wzrok brunetki jednocześnie padł na Michaela. Ten rozcierając nadgarstki, spoglądał na nią. Był to wzrok pełen uznania, szacunku, zaufania i jakby informacji, że Michael wie, co jest słuszne i wie po czyjej być stronie, to było zapewnienie. Ava zerknęła na Maxa, który jednak unikał jej wzroku, musiał czuć się okropnie. Liz oderwała od siebie na chwilkę Isabel i podała jej chusteczkę. Sama natomiast odwróciła się przodem do Kivara, potem przebiegła wzrokiem po zgromadzonych ludziach. Zrobiła kilka kroków w przód. Klęknęła. Kivar wstał i spojrzał w pełnym szoku na swoją żonę, która właśnie przed nim klęczała. Liz natomiast powiedziała:
- Królu mój... Proszę cię... Nie. Błagam cię. Daruj im życie i wolność. Mój brat podstępnie ich porwał i sprowadził tutaj. To byłby niesprawiedliwy wyrok. Poza tym to nie Zan, nie Rath, nie Vilandra. To moi przyjaciele Isabel, Michael i Max. Daruj im.
Zgromadzeni w sali z niedowierzaniem wpatrywali się w swoją Królową. Młodzi antarjańczycy byli nieco oburzeni, dla nich to byli zdrajcy, którzy niegdyś wymordowali ich rodziny, którzy zasłużyli na karę, a królowa chce ich uwolnić. Kobiety zdawały się być wzruszone. Kilku starych generałów z aprobatą spoglądało na młodziutka Avę, widzieli w niej prawdziwą, sprawiedliwą Królową. Lerek nie bardzo wiedział, co się dzieje, czy to podstęp czy też nie. Max nawet nie patrzył w tamta stronę, tylko z opuszczoną głową czekał na wyrok. Michael z szacunkiem i dumą oczekiwał na odpowiedź, tuląc jednocześnie wciąż płacząca Isabel. Kivar patrzył na swoją żonę, potem przebiegł wzrokiem po zgromadzonych, aż zatrzymał spojrzenie na więźniach.
- Kapitanie Derian. – skierowal się do żołnierza, od którego Liz wcześniej zabrała kluczyki – Proszę bezpiecznie odprowadzić tę czwórkę na skraj lasu i pozwolić im odejść. A młodego Nicholasa odprowadzić do jego pokoju i zamknąć w areszcie domowym.

* * *

Kiedy tylko czwórka rebeliantów znalazła się w lesie, Lerek i Zan rozpoczęli rozmowę. Isabel i Michael szli za nimi, jakby nie chcąc się do tego przyłączać, jednak wszystko słyszeli.
- Przyznaję, że to mnie zaskoczyło. – mówił Lerek
- A mnie nie. – powiedział Zan – Można się było spodziewać, że Ava nas będzie bronić.
- Tak. Jest... Jak wy to mówicie? Ludzka?
- Ta. – Max uśmiechnął się sam do siebie – Ona jest do nas przywiązana, wiem, że chce nas chronić. Uważa, że nie jesteśmy jak dawniej, że jesteśmy tylko ludźmi.
- Przydało nam się to. Może dzięki tej naiwności uda nam się załatwić to szybciej.
- Hmm. Być może.
- Zan – zapytał Lerek – A właściwie co masz zamiar zrobić?
- Odzyskać tron, przede wszystkim – powiedział poważnie Max
- To wiem. – zaśmiał się Lerek – Pytam o nią, o Avę.
- A co ty byś zrobił?
- Ja? Ava to królowa, trzeba się jej pozbyć i to najszybciej. Zanim antariańczycy zaczną ją wspierać. Porwałbym sukę i zabił ją.
- Milcz! – wrzasnął Zan, czym zaskoczył ogromnie Lereka – Nie waż jej się tak nazywać. Poza tym nikt nie ma prawa zranić Liz.
- Czy chcesz przez to powiedzieć, że...?
- Tak. Ava będzie moja.
- Więc pozostaje nam zabicie Kivara. Mam na to odpowiedni sposób.
- Jaki?
- To. – powiedział Lerek
Wyjął z kieszeni czarny flakonik i pokazał go Maxowi.
c.d.n.
Image

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Sun Jan 18, 2004 7:00 pm

aaaa! Wreszcie się doczekałam dalszej częœci Konszachtów. Ta druga jest rzeczywiœcie extra. Liz jako potężna Królowa - wpaniałomyœlna i władcza. Wzbudza szacunek, jak nikt. Michael i Isabel powinni stanšć po jej stronie, bo maxem Zanem już naprawdę za bardzo telepie. I niech ktoœ odstrzeli Lereka, on wszystko psuje. I co to za flakonik? :twisted:
Image

liz
Fan
Posts: 569
Joined: Sun Dec 21, 2003 5:31 pm

Post by liz » Sun Jan 18, 2004 7:47 pm

Extra! Nareszcie następna część! _liz, jesteś kochana! Zabieram się do czytania!

----------------->2 minuty później <------------------------------------------

Przeczytałam! Super! I no właśnie... co to za flakonik? I co z Liz/Avą?

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Sun Jan 18, 2004 11:13 pm

Opanowałaś do perfekcji sztukę zaskakiwania mnie. Gratulacje ! Podoba mi się przeniesienie akcji na Antar, tak mało opowiadań mówi o tej planecie. I tem "zły" Max-Zan, wreszcie nie użala się nad sobą, nie rozpacza, a knuje i walczy. Jest przez to o wiele ciekawszą postacią.

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Mon Jan 19, 2004 4:10 pm

Ale mi się podniosła saoocena :twisted: Teraz moje ego może być porównywalne do ego facetów... nie, trochę mi jeszcze brakuje. Cieszy mnie, że spodobał wam sie pomysł. Rzeczywiście mało ff, rozgrywa sie na Antarze. A po drugie w ten sposób nawet nie lubiany za bardzo przeze mnie Max staje się niezwykle ciekawy, bardzo wyrazisty. A teraz cierpliwie czekajcie na dlasze części.
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Thu Jan 22, 2004 6:36 pm

Wow
W odpowiedzi na tak niezwykle rozbudowany komentarz, przepełniony tyloma cennymi uwagami i nawet niegodzien polemiki (Tośka aleś się wysiliła :wink: ) zamieszczam kolejną część. Jest ona troszkę nudniejsza niż pozostałe, zawiera w sobie bowiem historie miłości Kivara i Liz.


KONSZACHTY II - WALKA O TRON

III


Liz i Kivar leżeli w łóżku. Milczeli. Po kilku chwilach Kivar odezwał się:
- Czemu to zrobiłaś?
- To moi przyjaciele. – powiedziała Ava – To nie ci dawni Zan, Vilandra czy Rath. To po prostu Max, Isabel i Michael.
- A jednak tu przybyli i sprzymierzyli się z Lerekiem.
- Oni... Issy i Michael są niezwykle lojalni wobec Maxa. Skoczyliby za nim w ogień. A skoro on postanowił wrócić, to oni mu towarzyszą.
- Wrócił po tron Antaru. Chce się zemścić.
- Nie. – szepnęła Liz
- Nie? – zapytał Kivar
- Tego chce Lerek. Zan chce ziemskiego tronu, który posiadał jeszcze całkiem niedawno.
- Ziemski tron? – Kivar był mocno wstrząśnięty
- Tak jakby – Ava się zaśmiała – Dla niego tronem na Ziemi, jego skarbem, jego siłą była Liz Parker.
- Ty.
- Tak. On wrócił po mnie, chce mnie. – wymamrotała
- Ale cię nie dostanie. – powiedział ostro Kivar
Zapanowało milczenie. Ava wiedziała, że nie należałoby teraz tego kwestionować. Wiedziała co jej mąż czuje, nie chciała go bardziej ranić. Poza tym on wiedział, że ona nigdy go nie zostawi. Nie kochała Zana ani nikogo innego. Cała była oddana tylko jemu, tylko Kivarowi. Przed ognistymi oczami Liz przemknęły dawne zdarzenia, jeszcze sprzed ziemskich narodzin. To co kiedyś miało miejsce tutaj. Kivar dotknął jej dłoni. Ujrzał co widziała Liz i uśmiechnął się sam do siebie. Pamiętał to wszystko dokładnie i w takich barwach jak ona. Zamknął oczy i powiedział cicho:
- Pamiętam jak się poznaliśmy.
- Hmm – Liz się uśmiechnęła i splotła swoje palce z jego
- Byłem wtedy w lochu. Ciemnym, zimnym, pustym. Co jakiś czas przychodziła do mnie Vilandra. Kochała mnie, ale ja jej nie. Tolerowałem jej obecność, bo nie chciałem czuć się samotny. Pewnego dnia, kiedy było mi jeszcze zimniej niż dotychczas... przyszła z kimś. Z tobą. – Kivar spojrzał na Avę – Kiedy tylko cię zobaczyłem, cały loch wydał mi się słoneczny i ciepły.
- Pamiętam twój wzrok. Taki przenikliwy, mroczny i jednocześnie ciepły. Nie potrafiłam oderwać od ciebie oczu.
- Ani ja od ciebie. Z uśmiechem powitałem Vilandrę i ciebie. Od tamtej pory przychodziłaś codziennie.
- Zakradałam się do lochu potajemnie. – wyznała Liz
To była prawda. Liz widziała siebie, jako młoda sprytną dziewczynę, która oszukiwała strażników i zakradała się do lochu. Potem godzinami siedziała przy nim, rozmawiali. Często przynosiła mu coś do jedzenia, lub okrywała go kocem, kiedy było zimno. Na noc zawsze zostawiała mu swoją pelerynę. Rano strażnicy ją znajdywali i wyrzucali przed drzwi, ale ona znów ją odnosiła. O tej tajemniczej pelerynie chodziły już legendy, a ona po prostu chciała, aby było mu ciepło, aby o niej pamiętał. Kivar uśmiechnął się na smak kolejnego wspomnienia.
- Pamiętam nasz pierwszy pocałunek. Vilandra i ty zeszłyście do lochu. Otworzyłyście kraty. Kiedy Loonie powiedziała, że mam uciekać, nie mogłem w to uwierzyć. Patrzyłem na ciebie. Nie chciałem uciekać, bo bałem się...że... że ty tutaj zostaniesz. A wcale nie chciałem cię opuścić, już cię kochałem. I wtedy mnie pocałowałaś, na oczach Vilandry. Powiedziałaś, że uciekasz ze mną.
- Pamiętam to. Pamiętam tez nasze rozstanie. – przyznała cicho, jakby ze smutkiem
- Musieliśmy się rozdzielić. Musiałem zostać, aby walczyć, a ty musiałaś być bezpieczna. – wyznał Kivar – To był nasz drugi i ostatni pocałunek.
- Aż do momentu, kiedy mnie odnalazłeś na Ziemi. – uśmiechnęła się

* * *

Michael wraz z Isabel siedzieli pod wysokim drzewem i rozmawiali. Michaelowi nie podobało się to, ze po tym wszystkim Max nadal planuje taki podstęp. Michael zawsze był lojalny wobec Maxa, zawsze gotów pójść za nim na śmierć. Ale to było na Ziemi, kiedy Max podejmował słuszne decyzje, kiedy ich życie wyglądało zupełnie inaczej. A teraz Zan przejął kontrole nad Maxem i nie dawał im spokoju. Stał się ich koszmarem i prześladowaniem. Żądza przesłoniła mu oczy i możliwośc racjonalnego myślenia. Tego Michael nie mógł ścierpieć. Zwłaszcza po tym, co Ava dla nich zrobiła. Ukorzyła się przed całym dworem, prawie się dała ośmieszyć, aby tylko ich ratować, aby ratować Maxa, a on tak się jej odwdzięczał. To całkowicie wyprowadziło go z równowagi. Isabel również miała tego dość, ale wciąż nie potrafiła sprzeciwić się bratu. Zbyt bała się, że zostanie sam, a ona potem będzie miała wyrzuty. Z drugiej strony żal jej było Liz. Guerin mruknął:
- To jest kompletnie nie fair.
- Wiem. Ale co poradzisz?
- Jak on może? Ona ocaliła nam życie, a on wciąż knuje.
- On chce ją odzyskać.
- Mam to gdzieś. – Michael wstał
- Co zamierzasz?
- Zamierzam wyrównać szanse. Idę do pałacu. Ktoś musi ostrzec Liz.
Isabel przytaknęła. Michael rozejrzał się dokoła, a potem ruszył w stronę pałacu Kivara.
c.d.n.
Image

liz
Fan
Posts: 569
Joined: Sun Dec 21, 2003 5:31 pm

Re: Konszachty II - Walka o tron

Post by liz » Thu Jan 22, 2004 10:03 pm

Jeśli to ma być nudne to co będzie ciekawe??? _liz, g-e-n-i-a-l-n-e opo... no i coraz ciekawsza jestem co dalej.... dodawaj jak najczęściej! No i posatć Maxa/Zana staje się coraz bardziej intrygująca...

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Thu Jan 22, 2004 11:48 pm

Zgadzam się z Liz. Dlaczego uważasz, że nawiązywanie do historii bohaterow jest nudne? Oddanie kolorytów postaci jest przecież bardzo ważne. Ty robisz to w sposób bardzo ciekawy, niezadługi, niezakrótki, akurat. Więc nie wciskaj nam tu sformułowań że odcinek jest taki a nie inny. Sami to ocenimy i basta. A ja wystawiam Ci ocenę bardzo dobrą. Nie wiem, czy tak jak w Polar Dream masz już napisane wszystkie odcinki, czy piszesz na "bieżąco". Mam nadzieję, że będziesz się trzymać pierwotnie zarysowanej postaci Maxa-Zana, bo bardzo mi się spodobała.

liz
Fan
Posts: 569
Joined: Sun Dec 21, 2003 5:31 pm

Post by liz » Fri Jan 23, 2004 3:45 pm

Renya wrote:ocenę bardzo dobrą
A ja celującą... 6 ci się należy!

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Fri Jan 23, 2004 4:51 pm

Ja oceniac nie będe, bo wiadomo, że opo jest super. No i ta romantyczna historia Kivara i Liz. Waleczny i sprawiedliwy Michael. A co z Isabel? Dalej, dalej, dalej!
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Mon Jan 26, 2004 4:40 pm

Zaczęłam już dodawać kolejne części wszystkich swoich ff, to i Konszachtów nie mogło zabraknąć. To przedostatnia część.


KONSZACHTY II - WALKA O TRON

IV


Ava nie mogła zasnąć. Spacerowała po pałacu, usiłując wyrzucić z siebie myśli o strachu. Strachu przed Maxem. Tym, którego kiedyś prawie pokochała. Nie mogła uwierzyć, ze to ten sam chłopak. Teraz kontrole nad nim przejął dawny Zan, okrutny morderca. Liz zamyśliła się do tego stopnia, że nie zauważyła jak cień przebiegł po ścianie. Po chwili potknęła się i opadła na czyjeś ciało. Poczuła bicie serca i podniosła głowę. Zmrużyła oczy.
- Michael? – szepnęła
- Liz. – odetchnął z ulgą
- Co ty tu robisz? – zapytała chłodno
- Przyszedłem cię ostrzec.
- Ostrzec? Mnie? – Liz zakpiła – Poradzę sobie bez pomocy zdrajcy.
- Nie jestem zdrajcą. – Michael się wściekł – Jak możesz mnie o to posądzać?
- Traktowałam cię jak przyjaciela. Pozwoliłam wam zostać w spokoju na Ziemi, chociaż mogłam was zabić. Potem uratowałam was przed katem tutaj. A wy spiskujecie przeciwko mnie i mojemu mężowi.
- Nie my, tylko Zan z Lerekiem. – odciął się Michael – Poza tym to ty odebrałaś Maxowi pieczęć i zmieniłaś go w zimnego potwora.
- Odebrałam to co i tak nie należało do niego. – wyjaśniła dobitnie i uniosła głowę wyżej – Nie zmieniłam go. Zan przejął nad nim kontrolę, to już nie moja wina.
- Mniejsza o to. Przyszedłem cię ostrzec, bo czy chcesz czy nie, potrzebujesz mojej pomocy. Już raz wam pomogłem, pamiętasz?
- Pamięta. – przyznała Liz – Mów.

* * *

Kivar obrócił się na drugi bok. Czuł jak ktoś go szturcha, chcąc wyrwać ze snu. Ale zignorował to. Dopiero podenerwowany głos żony obudził go. Otworzył oczy. Kiedy zobaczył Ratha, usiadł i ostro zapytał:
- Co on tu robi?
- Spokojnie. – powiedziała Ava – Przyszedł nas ostrzec.
- Przed kim? Przed sobą?
- Przed Zanem. – broniła Michaela Liz – Już raz nam pomógł, pamiętasz?
- Tak. – powiedział łagodniej Kivar
- Michael, mów. – zachęciła go Ava
- Zan i Lerek planują zamach stanu
- To nic nowego. – zakpił Kivar
- Uważaj, bo popadniesz w rutynę. – odwdzięczył się Michael
- Przestańcie się zachowywać jak małe dzieci. – warknęła Ava
- Lerek planuje cię otruć. – wyjaśnił Michael
- Świetnie. – mruknął Kivar – W ten sposób będą mieli dojście do tronu.
- To nie wszystko – przerwał mu Michael – Zan planuje ogłosić się władcą...
- Też nic nowego
- I – zignorował go Rath – Chce Avy.
- Wiedziałam. – jęknęła Liz
- Chce cię mieć za wszelką cenę.

* * *

Issy nerwowo przechadzała się w te i z powrotem. Max wszedł do namiotu siostry i przyjrzał się jej. Coś było nie tak. W niej cos było nie tak. Rozejrzał się ponownie i badawczym wzrokiem objął namiot. Nie widział w tym nic szczególnego. Dopóki zdyszany Lerek nie wpadł do środka i nie zaczął się wydzierać:
- Zdrajca! Zdrajca!
Isabel spanikowana zaczęła się cofać do tyłu. Max natomiast się wyprostował i zapytał o kogo chodzi, co się dzieje. Gdy tylko z ust Lereka padło imię Rath, Max wpadł w furię. Widać to było na jego twarzy. Malował się na niej gniew, nienawiść, chęć mordu. Nim upłynęło więcej czasu, chłodnym tonem zapowiedział:
- Idziemy do pałacu.
Poczym wyszedł ostrym krokiem z namiotu siostry.

* * *

Isabel dłużej nie wytrzymała. Miała dość ciągłego strachu o samą siebie i o brata. Miała serdecznie dość bycia mu posłuszną, nawet, gdy nie uważała jego decyzji za słuszne. Traciła już strzępki swoich nerwów, a nie chciała popaść w paranoję. Łzy spłynęły po jej twarzy. Issy wspomniała ziemskie czasu, kiedy byli gotowi za siebie umrzeć, wszyscy bez wyjątku. Ona była w stanie poświęcić się dla brata, dla Michaela, nawet dla Liz. Tak samo i on, Max. On najbardziej z nich wszystkich był w stanie oddać swoje życie w słusznej sprawie. Isabel kochała go za to najbardziej. Ale teraz to nie miało sensu. Jej brat zmienił się. To nie był już wrażliwy, rozsądny Max, do końca kochający Liz Parker. To był obłudny i okrutny Zan, który za wszelką cenę pragnie zdobyć to, co mu nie dane. Issy uroniła kolejne łzy, które zamazały jej jasną twarz. Czuła się taka słaba i bezsilna. Do tej pory miała dylemat po czyjej stronie stanąć. Czy zostać przy bracie? Jednak sprawa stawała się klarowna. Teraz nawet Michael stanął po słusznej stronie. Łzy spływały dalej. Ale w mgnieniu oka, nim ktokolwiek zdołała to zauważyć, przestała płakać. Wyraz jej twarzy zmienił się. Zniknął smutek, strach i niepewność. Isabel już wiedziała co ma robić. Wyszła z namiotu i skierowała się w głąb lasu, bez niczyjej wiedzy.

* * *

Ramie w ramię stanęli na skraju lasu Kivar i Michael. Tuż obok szły Sol i Ava. Ich wzrok był wbity w ciemność. Michael zrobił krok na przód, ale Tess złapała go za ramię i pokręciła głową. Wszyscy spoglądali na Liz. Ta jakby była myślami zupełnie gdzie indziej. Jej wzrok zdawał się przebijać mrok i wyczytywać wszystko. Po chwili ocknęła się i powiedziała swoim naturalnym głosem:
- Zaraz tu będą.
Michael spojrzał na nią w zdumieniu. Skąd mogła to wiedzieć? Ale wolał teraz nie zadawać takich pytań. Teraz liczyła się tylko myśl o walce. Przez chwilkę Rath zastanawiał się co z Isabel. Przecież może jej się coś stać, a mimo wszystko jest tu wbrew własnej woli, nie chciała się mieszać do tego konfliktu. Pewnie jest skołowana i załamana i nie ma kto jej pocieszyć. Do tej pory zawsze on starał się być dla niej jak brat, odkąd Zanem zawładnęła jedynie część mordercza i nieludzka. Myśli Michaela rozproszyły kroki. Spojrzał w stronę lasu. To byli Lerek i Zan.

* * *

- Znów się widzimy wasza niedługo jeszcze żyjąca Wysokość. – rzucił na powitanie Lerek w kierunku Kivara
- Tak, ty zdradziecki nieuku. – skwitował go krótko Kivar
- Ava. – Zan stał wpatrzony w Liz jak w obrazek
W jego oczach znów tliły się te iskierki co niegdyś. Michael wiedział czym to grozi, ale jednak to nie była ta sama naiwna mała Liz. Teraz to była rozsądna i kochająca, stanowcza królowa. I tak tez się zachowała:
- Witaj Zan. – powiedziała chłodno i krótko
- Nie przyszliśmy tu na pogaduszki. – wtrącił Lerek
- A w jakim celu?
- Oddaj dobrowolnie tron. – zaczął Zan – A puścimy cię wolno.
- Nie dostaniesz tego, co do ciebie nie należy. – wtrąciła Sol
- Tobie tez darujemy życie. – zakpił Lerek – Może nawet łaskawie pozwolimy ci zostać przy siostrze.
- Nie dostaniecie ani tronu – Liz chłodno powiedziała, wbijając w nich nieprzychylny wzrok – Ani mnie.
- To się jeszcze okaże. Wcale nie macie przewagi.
- Owszem mają.
Oczy wszystkich skierowały się w stronę lasu. Isabel szybkim i stanowczym krokiem wyminęła brata i stanęła przy Michaelu. To był powrót dawnej Isabel. Pewnej siebie, zdeterminowanej i niepokonanej. Wiedziała co jest słuszne i potrafiła tego bronić także w tym przypadku. Wybrała swoją drogę, u boku sprawiedliwości. Ava powitała ją uśmiechem. Drugiej zdrady jednego dnia nie mógł wytrzymać Zan. Z niedowierzaniem i jakby wyrzutem spojrzał na siostrę, potem na przyjaciela. Miał tego dość, sam chętnie by dał spokój. Ale jednak chwilę słabości rozwiał upór Zana. Nie podda się, będzie ja miał, a ich ukarze. Jakby krok w krok z myślami Zana poruszał się Lerek. Wyciągnął przed siebie rękę i syknął:
- Zdradziecka suka.
Jasny promień wycelował prosto w ciało Isabel. Dosłownie milimetry dzieliły go od delikatnej skóry dziewczyny...
c.d.n.
Image

liz
Fan
Posts: 569
Joined: Sun Dec 21, 2003 5:31 pm

Post by liz » Mon Jan 26, 2004 5:04 pm

_liz, ale ty jesteś wredna!!! W takim momencie przerwać!!! Teraz musisz szybko dodać następną część... Mówię ci: taki talent rzadko się spotyka! To opo jest ciekawe, pamiętnik M.G. okropnie śmieszny, twoje polarki to jedyne jakie przełykam... talent!

User avatar
Issy
Starszy nowicjusz
Posts: 192
Joined: Thu Nov 13, 2003 4:58 pm

Post by Issy » Mon Jan 26, 2004 5:11 pm

To opo jest ciekawe, pamiętnik M.G. okropnie śmieszny, twoje polarki to jedyne jakie przełykam... talent!
I jak tu sięnie przyłączyć do czegoś takiego? Polarki twoje sa extra, a zwłaszcza Polar Dream, na którego kolejną część czekam niecierpliwie. Z pamiętnika M.G. to jeden z najbardziej śmiesznych textów jakie czytałam. A Konszachty... już po pierwszej serii przecież posypały się prośby o drugą serię. Jeszcze trochę i bedziesz musiała pisać trzecią! Czekam na dalsze Konszachty - co z Isabel? Usmiercisz ją?!
Image

liz
Fan
Posts: 569
Joined: Sun Dec 21, 2003 5:31 pm

Post by liz » Mon Jan 26, 2004 5:14 pm

Ja nie pozwalam!!! Zana możesz - będzie trochę przykro, ale to już nie ten ,,ziemski" Max...

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Mon Jan 26, 2004 7:24 pm

Nie uśmiercisz Is, nie pozwalam. Jest za miłą postacią, żeby się jej pozbywać, jeszcze się przyda. A co do Maxa-Zana, mam takie dziwne skojarzenie z Kivarem i opętaniem jego umyslu przez Tess (to w nawiązaniu do innego ff). Może Max jest odmieniony przez coś lub przez kogoś? Ktoś paczy jego umysł? I dlatego zachowuje się tak a nie inaczej. Co tam wymyśliłaś?
Ciekawość mnie zżera i już niewiele ze mnie zostało, więc zlituj się i zanim zniknę całkowicie poczęstuj nas następnym odcinkiem.

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Mon Jan 26, 2004 7:29 pm

nie poczęstuję was kolejnym odcinkiem, bo został już tylko jeden - ostatni. Na który bedziecie musiały poczekać, bo nie zamierzam go tak od razu publikować. Co wymyśliłam? Coś na pewno. :twisted: Issy za miłą postacią? No tu sie zgodzę, tak mi się jakoś wykreaowała. Czy zginie.... hmmm... nie powiem. Powiem jedno - Każda walka pociąga za sobą ofiary. Tym razem też tak będzie, musza być ofiary. Ale kto, co i jak, to w następnej części. 8)
Image

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Mon Jan 26, 2004 7:46 pm

Ależ jesteś krwiożercza. OFIARY!!
Ostatni odcinek? No to musi być dłuuuugi, bo inaczej nie popuszczę i będę Cię męczyć o następne. Tak po prawdzie i tak będę Cię męczyć, jeśli nie o to opowiadanie to o następne, więc masz przechlapane. A w związku z feriami musisz coś napisać, nie wywiniesz się z tego obowiązku. Jak ferie to ferie, my czytamy a Ty piszesz.
Ależ jestem zasadnicza, potraktuj ten wpis z przymrużeniem oka, ale bardzo małym przymrużeniem.

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 38 guests