T: SPIN [by Incognito]

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
maddie
Fan
Posts: 970
Joined: Sat Jul 12, 2003 5:47 pm
Location: Kostrzyn k/Poznania
Contact:

Post by maddie » Fri Aug 27, 2004 4:31 pm

EPILOG?! WIęc to już koniec?! NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE!

Post scriptum:

1. Super
2. Dzięki, dzięki, dzięki!
3. LEo jesteś Wielka! (żeby się ktoś nie przyczepił, to oczywiście mówię o duchu i czynach)
Image

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Fri Aug 27, 2004 9:50 pm

Czyny LEO zostały zapisane na naszym forum. :respekt: Jesteś Wielka dając nam coś tak dobrego, co czytało się z satysfakcją radością i co nas w pewnym sensie dowartościowało. Wspaniałe opowiadanie, wzmocnione Twoim talentem LEO, pięknym językiem, swobodą wypowiadania myśli. Dziękuję za nie :serce:
Image

User avatar
ADkA
Fan
Posts: 555
Joined: Fri Mar 12, 2004 10:07 am
Location: g.Śląsk
Contact:

Post by ADkA » Mon Aug 30, 2004 10:53 am

LEO wielki ukłon w Twoją stronę :uklon:
Dzięki Tobie wogóle cały Kręciołek zaczął się "kręcić" na tym forum! Będzie Ci to pamiętane po wsze czasy! :mrgreen:

Naprawdę szkoda, że kolejne czapterki nie zagoszczą już na tym forum, skończy się wyczekiwanie na to co ze sobą przyniosą, ale coż - co dobre szybko się kończy. :( Ale zawsze można do nich sięgnąć na poprawę humoru! I będzie dobrze...
Dziękuję! :cheesy:
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Wed Sep 01, 2004 9:53 am

chyba spaliłam niespodzianke zapominając wspomnieć, że epilog ma kilka części... tam poza tym był nr 1... 8)




2. Mężczyźni

Teraz muszę tylko powiedzieć parę rzeczy rodzicom. Zacznę od tego, że nie jestem gejem. I tak by mnie kochali – według ich zapewnień, więc powinno to przejść gładko. Potem powiem im, że nie spałem z Liz. Jeszcze. Nie. W zasadzie tego nie muszę im mówić. Wtedy tylko uprzedziłem zdarzenia. No, teraz też je wyprzedzam, ale …

Ale macho ze mnie co? Pewny jak kolor twardej waluty.

„A teraz tak między nami” Michael pochyla się nade mną. „Jak było na makowych polach?”

Jak zwykle wlazł przez okno. Wtedy akurat kiedy tkwiłem w szafie.

„Musisz mi pomóc” mówię porządkując podłogę mojej szafy. „Fraggles potrzebuje pocieszenia. Myślałem o Courtney.”

„Aleś się elastyczny zrobił. Ćwiczyłeś z książką?”

Michael podnosi i opuszcza brwi. Uśmiecha się. Wiem o jakiej książce mówi. Krwiopijca. Pożyczał ją tyle razy, jakby sam nie mógł załatwić sobie własnego egzemplarza.

„O co ci chodzi?”

„O twoich biednych rodziców, którzy myślą, że dawno wyszedłeś poza ramy teorii. Wreszcie zniknął ci ten kij, który połknąłeś. W życiu się tak nie zginałeś.”

Masz. Kolejny.

„Oddaj mi moją dyskietkę antywirusową.” Mówię z głową nadal utkwioną w szafie. Teraz jest moment, by o tym wspomnieć, żeby zmienić temat.

„Nie zmieniaj tematu.” Mówi Michael.

„Nie mam ochoty na tego typu rozmowy. A mój komputer trzeszczy od nadmiaru Trojanów. Jak pierdyknie to sam będziesz sobie pisał pracę z angielskiego.”

„Dzisiaj ci ją podrzucę”.

Wiedziałem, że w końcu trafię na skuteczny argument.

„A wracając do Liz…”
Tyle z odwracania uwagi Michaela. Mierzę go moim wzrokiem jedno-słowo-więcej-i-się-pogniewamy.

„… i do wirusów…” kontynuuje Michael przyglądając się uważnie mojemu komputerowi, który nagle wydał mu się bardzo interesujący „Jak tam twój dysk twardy? Sprawny?”

Wiem, że bywam ograniczony umysłowo, ale nie aż do tego stopnia.

Wstaję i staram się zmierzyć go moim groźnym wzrokiem.

To się właśnie nazywa impotencja umysłowa: jestem niższy od niego. Jestem chudszy od niego.

„Bo wiesz…” ciągnie Michael patrząc mi prosto w oczy „ wirusy to ciężka sprawa. Nigdy nie wiadomo kiedy się rozmnożą i co z takim wiruskiem zrobić. Standardowe programy mogą nie wystarczyć, a rodzinna baza nawet gdyby miała pojęcie co się dzieje z jej ukochanym twardym dyskiem nie wie do końca przecież skąd pochodzi ten dysk ani jakie ma parametry pamięci. I jak reaguje na wiruski.”

Co to ja kurwa rozmawiam z moją mamą??

„Michael: kiedyś będziemy musieli się rozdziewiczyć, więc jeśli mnie pytasz, czy się nie boję ryzyka, to postaw sam sobie to pytanie i będziesz znał moją odpowiedź. I przestań tak debilnie podchodzić od dupy strony.” No i masz. Zdenerwowałem się.

W drzwiach staje tata.

„Max, musimy porozmawiać.” Jest poważny, uśmiecha się do Michaela, a ten jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znika w oknie. Tata jest chyba przyzwyczajony. Niedługo wybije mi drzwi zamiast tego okna.

„Synu, te kilka dni… „ zaczyna i patrzy na mnie „ to nie tylko opuszczona szkoła, prawda?”

No prawda.

„Liz też nie było w Roswell.” Mówi i dalej na mnie patrzy.

Ano nie było.

„Dorosłe życie to nie tylko przyjemności. To obowiązki. Minuta szaleństwa może sporo kosztować. Czasami sami nie jesteśmy w stanie przewidzieć skutków tego co robimy.”

Komu on to mówi?

„Mama i ja staramy się wczuć w twoją sytuację i pomóc wejść w dorosłe życie, ale nie zawsze możemy być przy tobie.”

No i całe szczęście. Już widzę ten znikający z twarzy Liz uśmiech, kiedy w drzwiach mojego pokoju stają moi rodzice.

„Chcemy jednak byś wiedział, że ucieczka nie jest najlepszą opcją. Nie musisz uciekać, bo od siebie samego nie uciekniesz nigdy, a problemy pojadą za tobą wszędzie. Tu, razem, zawsze możemy im stawić czoła. Nawet, jeśli wydają się z początku nie do przeskoczenia.”

O czym on mówi?

„Ja i twoja mama zawsze chcieliśmy mieć dzieci. Nie mogliśmy mieć własnych, ale okazało się, że mogliśmy dostać was. Nigdy nie żałowaliśmy tej decyzji. Zawsze byliśmy z was dumni. Wiem, że zarówno ty jak i Izz tęsknicie za własną rodziną, dlatego też chcę byście wiedzieli, że cokolwiek się zdarzy pomożemy tobie lub Izz. Nie musicie uciekać. „

????????

Jeeeezzzzuuuuuuu…

„Tato.” Zaczynam patrząc mu prosto w oczy, by nie było niedomówień „Nie jestem gejem.”

Czekam na reakcję. I jest. Wie, że zaczynamy poważny temat.

„Nie spałem z Tess.”

Uśmiecha się.

„Kocham Liz.”

No proszę, jemu pierwszemu to powiedziałem.

Cholera, obstawiałem Michaela.

„Liz nie jest ze mną w ciąży. Nie pojechaliśmy zająć się takim problemem.”

Na jego twarzy maluje się prawdziwa ulga. Wiedziałem. Może i wolno myślę, ale w końcu dochodzę do właściwych wniosków.

„Wyjechaliśmy, by wyjaśnić sobie co między nami jest i czego potrzebujemy od siebie. Chcemy być razem i dopóki nie poukładamy swojego życia porządnie nie planujemy powiększania rodziny, której prawnie jeszcze nie założyliśmy. W porządku?”

Poklepuje mnie po ramieniu.

„Idę uspokoić mamę.” Mówi.

O masz ci los.





...ale jeśli chcecie, to ostatniej części mogę nie umieszczać :wink:
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
ADkA
Fan
Posts: 555
Joined: Fri Mar 12, 2004 10:07 am
Location: g.Śląsk
Contact:

Post by ADkA » Wed Sep 01, 2004 2:42 pm

Spaliłaś niespodziankę? :shock:
Chyba zrobiłaś nam wszystkim WSPANIAŁĄ niespodziankę! :cheesy:
Świetnie! No to czytam....
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"

User avatar
Olka
Redaktor
Posts: 1365
Joined: Tue Jul 08, 2003 1:14 pm
Contact:

Post by Olka » Wed Sep 01, 2004 8:45 pm

LEO to było wspaniałe! Wiadomość, że jeszcze się nie skończyło no i oczywiście najnowsza część! Może powtórzę, bo jakoś słowa wyleciały mi z głowy: wspaniałe! Michael i te jego 'wiruski', a potem ojciec... Że zacytuję "Jeeeeezzzzuuuu". Przyznam się szczerze, że osatatnio czytałam części, ale czegoś mi w nich brakowało. A tu proszę, Max w całej sowjej okazałości, no może brakowało tej "różowiuchnej i miluchnej" połówki :D

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Thu Sep 02, 2004 1:58 am

O tak, bardzo mi się podobało. I chcę JESZCZE (to już przedostatnia część? :cry: A nie może być jeszcze z trzech czy czterech?)
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Thu Sep 02, 2004 1:30 pm

Ja chcę jeszcze to za mało powiedziane!!! Można by nawet powiedzieć, że Epilog to najlepsze części... kiedy więc znowu bedę szczerzyc dizęki tobie ząbki przez cały dzień??? Mam znowu ochotę, aby rodzinka patrzyła na mnie jak na świra...
Image

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Fri Sep 03, 2004 10:50 am

...miód na moje oczy... tylko tyle mogę dodać.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Tue Sep 07, 2004 10:08 pm


3. Kosmici


Dr Amos jest kochany.

„Ruszała moją lampę? Kto ruszał moją lampę?”

Oczywiście że ja. Liz poprzestawiał mu książki na półkach. Ale po co faceta uświadamiać tak od razu? Ma doktorat: domyśli się.

„To teraz mówimy o tobie?”

„Tak, jeśli ruszyłaś moją lampę.”

„Max ruszył.”

Zgrywam debila. Mam praktykę, więc mi się udaje bez pudła.

„Wiedział pan, że Max ma jutro urodziny?”

No jeśli Amos da mi taki prezent jaki chciałbym dostać od Liz, to to podpada pod jakiś paragraf.

Dr Amos na to „Kto ruszał mój przycisk do papieru?”

Widzicie? Za to kocham faceta: koncentracja jest podstawą bytu.

„Liz ruszała.”

Dr Amos „Myślałem, że twoje urodziny były pięć miesięcy temu.”

„Bo były. Wiedział Pan, że Liz ma sześć palców u stopy? Obrzydlistwo, staram się przekonać, żeby nie zdejmowała skarpetek, ale wie pan ... czasami ubranie... sfruwa ...” Niech wreszcie zanalizuje coś, za to mu w końcu płacą.

Dr Amos odchrząkuje.

„Wczoraj Eddie nawąchał się paluszków, ale był odjazd, nadal smarka na niebiesko.” Liz jest bezlitosna. 3 piętro jak nic.

Dodaję „To chyba kwestia pociągnięcia, nigdy nie zabieraj Liz do publicznej szkoły, kiedy są tam dzieci.”

Dr Amos przesuwa swój przycisk do papieru.

„Ok. Panie Sporadycznie-Ćwiczę-Bicepsy, w domu paraduje topless 24 godziny na dobę, hej laseczka spójrz na moje męskie muskuły, a potem zachowuje się jak „rodzice są na dole” a potem odstawia te swoje hm...nie miałabyś ochoty podotykać moich męskich ramionek, a potem to spojrzenie a la – zbity pies, och ... jaka szkoda.”

„Nigdy nie bawiłem się w rodziców nie ma w domu.”

„A pewnie, że się bawiłeś.”
„Ta? Kiedy?”

„Hmm... w ostatni piątek.”

Nie musi mu mówić wszystkiego… raaany! Wystarczy zaprzeczyć. Amos mi uwierzy, że byłem grzeczny.

„Ok... dobra... w zeszły PIĄTEK pracowałaś.”

„Tak? ... no to w środę.”

„Jutro masz założyć antenki.”

„HA.”

„To moje urodziny, powinnaś nosić antenki cały dzień.”

„Zbok. Wierzy pan temu facetowi doktorze?”

Dr Amos uśmiecha się.

I cisza.

No to Liz „Cześć.”

Dr Amos „cześć.”

„Więc...”

Dr Amos macha ręką „A nie przerywajcie sobie z mojego powodu, kontynuujcie.”

„Doktorku, tylko nie kolejna olewka. Czujesz się niekochany doktorze? Postaraj się.”

„Wydaje mi się, że nadeszła pora, by rozdzielić wasze sesje do i wrócić do pierwotnej postaci.” mówi Dr Amos.

Rozdzielić? Ja do punktu wyjścia nie wracam. Moja opinia zszargana. Co się stało to się nie odstanie. Nie wchodzicie dwa razy do tej samej rzeki i takie tam…

„OCH Doktorku, zapomniałam ci powiedzieć, że w końcu Max okazał się być człowiekiem. Wiesz, zniknął mu ten nadruk-pieczątka „:Jestem Klingonem”. Mogłabym przysiąc, że go widziałam, i pac, zniknął. Chce pan zobaczyć?”

Dr Amos „Nie Liz, dziękuję.”

„I tak był ocenzurowany. Hej, doktorku? Ta terapia mi pomaga.”

Widać. Trochę seksu i człowiek od razu wraca do życia. Nawet jak z niego kosmita.

Tacy jesteśmy. Liz i ja, Michael i Maria (chociaż on nigdy się do tego nie przyzna – na razie jest w fazie zaprzeczenia własnym uczuciom, więc wypada mi tylko pożałować Marii. Michael przechodzi wszystko dwa razy wolniej niż przeciętny facet, chociaż trochę szybciej niż przeciętny kosmita), Izz i Alex, Kyle i Tess a nawet Eddzie i Courtney. Przestałem go nazywać Fragglesem, bo ściął dredy i wygląda jak człowiek. Poza tym odczepił się od Liz.

Zrozumieliśmy, że mamy życie przed sobą. Ja, Izz i Michael nawet staramy się zapomnieć o pesymistycznym podejściu dotyczącym długości jego trwania. Teraz pragniemy nie być sami. Widzicie? Jesteśmy w gruncie rzeczy normalni.

Siedzimy i wspólnie debatujemy nad studiami. Bo już wiemy, że gdziekolwiek pojedziemy, pojedziemy razem. A cokolwiek się zdarzy zostaniemy przyjaciółmi.

Ckliwe jak cholera. Na pewno nie w stylu przeciętnego faceta.

Ale ja nie jestem przeciętnym facetem.

Jestem ufoludem.

W dodatku zakochanym.

Więc chrzanię konwenanse i stereotypy.

Koniec pieśni.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Wed Sep 08, 2004 1:42 am

A pieśń była piękna. I zakończenie zajefajne, ma się rzeczywiście poczucie zamknięcia historii. Jak zakończenie serialu. Podsumowując - congrats, LEO, bo wspaniale się bawiłem czytając wszystkie epizody, czy to przetłumaczone czy napisane przez ciebie. Dziękuję 8)
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
ADkA
Fan
Posts: 555
Joined: Fri Mar 12, 2004 10:07 am
Location: g.Śląsk
Contact:

Post by ADkA » Thu Sep 09, 2004 12:52 pm

Czyli to naprawdę koniec! :( Źle, bardzo źle... :wink:
Dzięki! :mrgreen:
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Thu Sep 09, 2004 1:47 pm

czasami trzeba przerwać, by nie zagłaskać kota na amen ;) ale przyznam się, że nic nigdy nie sprawiło mi większej frajdy jak te dwie księgi ;) i cieszę sie, że większość z Was ma podobne zdanie :)
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Thu Sep 09, 2004 5:04 pm

Ok, to teraz ja. Sądząc, że to już koniec dziękowałam już tyle razy że już wyczerpały mi się pomysły, LEO. :lol: Zresztą Ty wiesz...jak to cudo, towarzyszyszące nam od ub. roku i wbiło się mocno do żelaznego repertuaru naszego forum, do naszych głów i serc.
Duża buźka i wielkie dzięki za sprawienie nam tej radości. :cheesy:
Image

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Fri Sep 10, 2004 9:51 pm

z początku myślałam, że to praca "sezonowa" ... :cheesy: a okazało sie, że zaczęłam ją tak dawno temu, że niedlugo minie jakaś rocznica jeśli chodzi o samo tlumaczenie :wink:

jednak są opowiadania warte przywiązania, podobnie jak seriale ;)

teraz tłumaczę Uphill Battle i widzę, że to zupełnie co innego... w pozytywnym sensie tego słowa. Tlumacze jednocześnie czytając fabułę i poznając dalsze losy bohaterów. Jest inaczej niż w przypadku Spin i Core, ale sprawia mi to ogromną satysfakcję. To wiem już teraz.

Obiecalam każdy czapterek co 5 dni. jest to pewna regularność, nie ma niespodzianek (poza oczywiście momentami, kiedy jest przerwa techniczna) i nikt niemusi wchodzić na stronkę niepotrzebnie ;) . Wydaje się to zarówno dlugo jak i krótko, ale na dłuższą metę... popatrzmy, przecież to kilkadziesiąt czapterków i ...dawkowana radość ? :)
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Olka
Redaktor
Posts: 1365
Joined: Tue Jul 08, 2003 1:14 pm
Contact:

Post by Olka » Fri Sep 17, 2004 10:13 pm

Przeczytałam, wybyłam i wróciłam :) Teraz wypada mi przynajmniej Ci pogratulować LEO. Zarówno tłumaczenia, jak i dopisania kolejnych epizodów do 'Core'. Byłam i wciąż jestem zauroczona, a Twoje świetne tłumaczenie (i kontynuacja) napewno na długo, długo i długo ;) pozostanie w mojej głowie. Dzięki i powodzenia z "Uphill battle".

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Tue Sep 21, 2004 9:42 am

Za wszystkie ciepłe slowa bardzo każdemu z Was dziękuję. To one były i są moją motywacją, by tutaj przychodzić i pisać te moje "trzy po trzy " :) ... nie powiem, lubię to ;)

teraz tłumaczę Uphill Battle i przyznam się, że temat jest o wiele cięższy niż myślałam. To gra uczuć. moze nawet więcej niż woja. Spin i Core były z założenia lekkie, ale jednak niosły w sobie potężną dawkę zawoalowanego bólu i osamotnienia. Tu samotność wkrada się na plan pierwszy i ciężej jest z zniej żartować...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: Google [Bot] and 74 guests