Wirtualne opowiadanie

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

Post Reply
User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Wirtualne opowiadanie

Post by Nan » Sun Jul 13, 2003 4:33 pm

Napiszmy własne opowiadanie. Wirtualne dzieło tworzone przez wszystkich fanów. Może być ciekawe (we Francji nawet ciekawie im wyszło). Czyli co? Zaczynamy wirtualną opowieść...?Liz Parker siedziała wieczorem samotnie w kafeterii i patrzyła zamyślona w blat stolika. Całe jej życie ostatnio strasznie się skomplikowało... Spotkała chłopaka, który odmienił całe jej życie. Tylko że oczywiście on okazał się być kosmitą... Tak, Max Evans nie był stąd. Ale mimo wszystko byli razem - niedługo co prawda, ale te chwile... były piękne. Potem zjawiła się Tess Harding i okazało się, że Max ma już swoje przeznaczenie - właśnie Tess... Wtedy w jaskini całe życie Liz legło w gruzach. Wyjechała z Roswell na wakacje - ale Max nie zapomniał o niej. Ona z resztą też nie potrafiła o nim zapomieć... I kiedy wszystko znów zaczęło się układać, nagle zjawił się o n - Max z przyszłości. Kazał jej zbliżyć samego siebie z Tess... Zrobiła to. Musiała. Nie mogła pozwolić, żeby przez nią... przez ich miłość zginął świat... Jej świat znowu się zawalił. A teraz... teraz w jej życiu panowała rozpaczliwa pustka.Liz siedziała samotnie przy stoliku, pogrążona w niewesołych rozmyślaniach, toteż nie zauważyła ciemnej postaci stojącej przed drzwiami kafeterii...TBC...No i co wy na to? Może być ciekawie... Piszcie!!!
Image

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Sun Jul 13, 2003 9:58 pm

- Max, myślami jesteś gdzie indziej.Chłopak nie odpowiedział. Chyba nawet jej nie usłyszał. Tess westchnęła. Zaczynało ją to coraz bardziej irytować.- Max!- Hm? - spojrzał na nią nieprzytomnym wzrokiem. - Wybacz, zamyśliłem się.- Tak, wiem - stwierdziła z przekąsem. - Słowo daję, czasami ...Nagle Max poszarzał na twarzy i gwałtownie zgiął się wpół. Z trudem chwytał powietrze.- Max! - krzyknęła przerażona obejmując go. - Co się dzieje?- Liz - wyszeptał. - Coś się stało Liz.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Jul 13, 2003 10:10 pm

Ha, świetne!!! No dobrze, spróbuję dalek pociągnąć! Dzięki, Graalion!!!Tess spojrzała na niego z niedowierzaniem.-Max, spokojnie... Na pewno nic się nie stało - powiedziała z nutką niepokoju z głosie, ale chłopak nie słuchał jej. Zerwał się nagle i wybiegł z pokoju. Musiał jej pomóc... Max wiedział, czuł, że coś jest nie tak, że coś się dzieje... Musi zdążyć!Tess spojrzała za nim ze zdzwiwieniem i zawahała się, po chwili jednak chwyciła kurtkę i wybiegła za nim.Latarnie słabo świeciły, tak, jakby nagle zmniejszyła się moc prądu. Dźwięk szybkich kroków odbijał się od mokrego asfaltu. Powierze było wilgotne po ostatniej ulewie.Max zaś biegł przed siebie, nie czując zimna, nie słysząc nawoływania Tess. W głowie huczała mu tylko jedna myśl - zanim będzie za późno....
Image

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Tue Jul 15, 2003 4:55 pm

Cała przyjemność po mojej stronie, Nan :D . To co, lecimy dalej.Liz z trudem chwytała powietrze. Wisiała około metra nad ziemią, przyciśnięta do ściany przez nieznaną siłę. Czarnoskóry mężczyzna, wyglądający na jakieś 30 lat, podszedł do niej powoli.- Naprawdę myśleliscie, że się przede mną ukryjecie? - spytał z okrutnym uśmiechem. - Szukam was od niemal 80 lat, lecz w końcu znalazłem. Sunrise'owie - rzucił to słowo jakby to było przekleństwo.- Ja .. nie jestem ... nazywam się ... Parker ... Liz Parker - Liz z trudem wyrzucała z siebie słowa.- Wiem, że zmieniliście nazwisko - prychnął mężczyzna. - Inaczej znalazłbym was już dawno temu. A teraz mów. Gdzie jest Perła?- Nie wiem ... o czym ... - zaczęła dziewczyna i krzyknęła gdy niewidzialna obręcz mocniej zacisnęła się na jej ciele.- Nie igraj ze mną - odezwał się mężczyzna z wściekłością. - Jesteście Pieczęciami. Pytam po raz ostatni. GDZIE JEST PERŁA?- Liz! - drzwi otworzyły się i do środka wpadł Max.Mężczyzna ze zniecierpliwieniem skierował na niego dłoń, z której wyprysnęła struga ognia. Max zadziałał instynktownie. Przed nim pojawiła się zielona ściana o którą rozbił się ogień. Mężczyzna zdziwiony uniósł brwi. Jednak Max nie zamierzał tracić czasu. Uderzył Mocą w przeciwnika. Facet zneutralizował uderzenie uniesioną ręką, jednak impet cofnął go o krok. Z przekleństwem na ustach wykonał dziwny gest palcami i zniknął wśród lekkiego pomarańczowego blasku. Max podskoczył do Liz, która upadła na podłogę. W drzwiach stanęła Tess.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Jul 15, 2003 7:17 pm

O żesz ty... I co ja teraz mam napisać...? No nic, pokombinujmy... Hop hop, weno, gdzie jesteś...
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Jul 15, 2003 8:44 pm

No dobrze, ja dorabiam tło, ty całą resztę :P Może ktoś jeszcze by się włączył...?Maria siedziała u Michaela i usiłowała z nim rozmawiać. Bez większego skutku, co prawda, Michael bowiem cały czas zerkał w stronę telewizora. Za chwilę miał się rozpocząć mecz hokeja, a Maria nawijała, nawijała, nawijała... I nic nie wskazywało na to, żeby miała przestać. Michael naprawdę lubił... no dobrze, kochał... Marię, ale stanowczo wolałby, żeby sobie teraz poszła. Ostatnim razem pokłóciła się z nim strasznie, bo spóźnił się na spotkanie. A co, miał opuścić taki mecz...?! Nagle dotarło do niego, że zrobiło się cicho. Zerknął ostrtożnie na Marię - dziewczyna siedziała na miejscu, wpatrując się w lodówkę ze zmarszczonym czołem. Michael popatrzył chwilę, poczekał i w końcu nie wytrzymał.-Maria...? - zapytał. Ani drgnęła. Guerin poczuł się zaintrygowany. - Maria, wszystko w porządku...?-Mówiłeś coś? - DeLuca ocknęła się. Michael przyjrzał jej się z zastanowieniem.-Stało się coś? Milczałaś dość długo i wpatrywałaś się w moją lodówkę - powiedział. Maria zamrugała oczami.-Nie, nic... Miałam tylko wrażenie, że Liz... - Maria urwała. - Liz... Muszę pójść do Liz... - wstała z miejsca, założyła płaszcz i wyszła. Zachowywała się jak we śnie... Michael rzucił tęskne spojrzenie w kierunku telewizora i z westchnieniem wyszedł z domu za Marią.-Liz, dobrze się czujesz?! - zawołał przerażony Max padając na kolana przy Liz. Jęknęła cicho. Tess podbiegła do nich.-Max, co tu się stało?! - zapytała z niepokojem w głosie, ale Max nawet nie zwrócił na nią uwagi, zajęty bez reszty Liz.Przy dtzwiach dźwięknął dzwonek, do kafeterii wszedł Alex.-Cześć Liz, przypomniało mi się, że... - zaczął, urwał jednakże dostrzegłwszy nagle Liz leżącą pod ścianą, Maxa i Tess klęczących koło niej... - Co się stało?! - zapytał ze zdumieniem i niedowierzaniem w głosie. Nagle dostał potężnego dubla w tył drzwiami od kafeterii - Isabel.-Słuchajcie, czy coś się... o mój Boże - jej spojrzenie padło na Liz. Podeszła do brata na miękkich nogach. -Max, czy ona...-Żyje - odparła Tess.Mężczyzna stał na ciemnej ulicy i patrzył w kierunku kafeterii. Na jego twarzy malowała się bezsilna złość i nienawiść.-Tym razem ci się udało - warknął do siebie. - Ale nie wygracie ze mną... Zbyt długo na to czekałem. I dostanę to, co mi się należy...Pośpieszny stukot obcasów po mokrym asfalcie zwrócił jego uwagę.-Maria... Maria, spokojnie, coś ci się przywidziało - powieziała jedna z dwóch postaci, które ukazały się u wylotu pustej ulicy.-Nic mi się nie przywidziało, Michael! - zaprotestowała oburzonym głosem dziewczyna.-Już mi się nie wymkniecie - powiedział złowrogo mężczyzna i uśmiechnął się niebezpiecznie, poczym uczynił dziwny ruch dłonią i zniknął. Latarnie znowu lekko przygasły, a Michael i Maria weszli do kafeterii nie zauważywszy niczego podejrzanego....
Image

User avatar
maddie
Fan
Posts: 970
Joined: Sat Jul 12, 2003 5:47 pm
Location: Kostrzyn k/Poznania
Contact:

Post by maddie » Tue Jul 15, 2003 9:36 pm

Może się włącze, ale niech Graalion dokończy swą wizję, bo narazie nic mi nie przychodzi do mojej pustej głowy :P
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Jul 15, 2003 9:43 pm

No właśnie też czekam, co on tam napisze... Mówiłam, że jestem od tła, on jest od akcji :P
Image

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Tue Jul 15, 2003 10:04 pm

Coś nie tak? :twisted: Nikt nie rozwinie "wizji"? W porządku, coś dopisuję. Zdaje się, że sami tworzymy tego ficka :? . Przyłączy się ktoś wreszcie? Ach, maddie, zapraszamy :DLiz powoli otworzyła oczy. Zobaczyła pochylających się nad nią przyjaciół. Zamrugała gwałtownie.- Nic ci nie jest? - zapytał z troską Max.Przed chwilą właśnie to sprawdził swoimi zdolnościami, ale wolał się upewnić.- Chyba nic - odpowiedziała lekko zdezorientowana. - Co się stało?- Był tu jakiś Murzyn, który ... - zaczął Max, lecz przerwał mu hałas otwieranych drzwi.- Liz! - Maria podbiegła do leżącej przyjaciółki. - Co się stało?- Przepraszam, ale ona ubzdurała sobie ... - wchodzący właśnie Michael przerwał wpół słowa. - To znaczy, że tu naprawdę coś się stało?- Zaraz wam wszystko opowiem, ale najpierw zaprowadzę Liz na górę - powiedział Max. - Musi odpocząć.- Pójdę z wami - zaofiarowała się Maria.- Naprawdę nie musicie - odezwała się Liz słabo. - Nic mi nie jest.Jej blada twarz jednak temu przeczyła.- Koniec dyskusji - zdecydował Max. - Ten gość może wrócić dokończyć dzieła. Pójdę z tobą i dopilnuję, żeby nic ci się nie stało.- Ja ją popilnuję. Rodzice Liz nie byliby zadowoleni gdybyś spędził noc w jej pokoju - zwróciła mu uwagę Maria.- Ale ... - próbował oponować Max.- Ona ma rację - przerwała mu Isabel. - Gdyby coś się działo Maria nas zawoła. A Michael na pewno ją usłyszy.Michael potwierdził kiwnięciem. Po chwili Max zrezygnowany skinął głową.- Dobry wieczór - pan Parker zmierzył wychodzącego właśnie z pokoju Liz Maxa groźnym spojrzeniem.- Eee ... dobry wieczór - chłopaka trochę zamurowało, czuł że nogi wrosły mu w ziemię. - Ja ...- Tak, słucham? - głos Parkera miał temperaturę próżni kosmosu.- Jest tam z nią Maria - Max rzucił szybko. - Naprawdę. Nie byliśmy sami.- To dobrze - pan Parker skinął głową. - Dobranoc, Max.- Dobranoc panu - Max szybko zmył się na dół.Pan Parker podszedł do drzwi i już chciał zapukać gdy usłyszał głos Liz.- I wtedy nazwał mnie Sunrise. Dobrze, że Max mu przeszkodził, bo ...Nie słyszał dalszego ciągu. Zbladł i oparł się o ścianę. Na jego twarzy pojawiły się krople potu. Sunrise. Od bardzo dawna nie słyszał tego nazwiska. Swojego nazwiska. Zmienił je jeszcze jego dziadek. Pamiętał jego mroczne opowieści. Ale to przecież były tylko opowieści. Prawda?
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Jul 15, 2003 10:09 pm

Graalion, ja tylko mówię, że ty jesteś dobry w akcji - i bardzo dobrze. Dzięki za kolejną część, wyrzucają mnie z komputera od godziny, to znaczy że muszę naprawdę kończyć. No, będę miała o czym pomyśleć, w końcu i tak nie usnę przed północą... I bardzo dobrze nam idzie, na głowę bijemy Francuzów (ich pomysł) - tamto było po prostu beznadziejne... Nie to, co nasze :roll:
Image

User avatar
maddie
Fan
Posts: 970
Joined: Sat Jul 12, 2003 5:47 pm
Location: Kostrzyn k/Poznania
Contact:

Post by maddie » Wed Jul 16, 2003 11:22 am

Spróbuję, coś napisać...W ciemnym zaułku, oświetlonym jedynie przez jasne, księżycowe światło coś zaszemrało. Nie przypominało to jesiennego wiatru bawiącego się liśćmi, lecz raczej niespokojny ruch. Tym bardziej, że uważne, kocie oko zauważyło nie wielkie drgnienie cieni za pojemnikiem na śmieci. Zresztą nie tylko kocie, w budynku naprzeciwko, mimo późnej godziny wciąż świeciło się światło, ktoś chyba nie miał najlepszego dnia.- Tam ktoś jest – wyszeptała Liz, powoli obracając się w stronę przyjaciółki.Maria szybko podbiegła do okna, podążyła za jej wzrokiem i westchnęła z ulgą.- Liz, histeryzujesz! To tylko koty, tam nikogo nie ma.- Maria, uwierz mi.- Jesteś przemęczona. Chyba powinnaś się położyć, dosyć wrażeń na dzisiaj. Zostanę z tobą.- nie, idź do domu. Poradzę sobie, jestem już dużą dziewczynka – powiedziała uśmiechając się do Marii- Ale…- Nie ma żadnych „ale”.- Jak chcesz…Zimny, nocny wiatr bawił się brunatnymi włosami Liz; jesień w tym roku, była wyjątkowo zimna, jak na klimat Roswell. Powoli otworzyła śpiące powieki i zauważyła, że musiała zostawił otwarte okno.To, co się stało wczoraj, wciąż napawało ją lękiem. W głębi siebie, czuła, że to, iż murzyn podszedł do niej i nazwał ją Sunrise nie było przypadkiem. Tylko, że w takim razie, o co w tym wszystkim chodzi? I CO TO JEST TA PERŁA? Ostatnie zdanie powiedziała już na głos, sama do siebie.- Ja wiem.Zdezorientowana, obróciła się szybko na pięcie w stronę, z której dochodził głos. Na balkonie stała ciemna sylwetka, wpatrująca się w nią uważnie. Na pierwszy rzut oka, był to mężczyzna ubrany w jakieś łachmany. A jego oczy… Duże, zielone ślepia. Tak, to były te same, które widziała, gdy jeszcze Maria była u niej…
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Jul 16, 2003 1:22 pm

To ja tylko powiem, że robi się coraz ciekawsze! Graalion, Maddie, jesteście wielcy :D
Image

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Wed Jul 16, 2003 1:51 pm

Dzięki, Nan. Może teraz ty coś dopiszesz? :wink:
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
maddie
Fan
Posts: 970
Joined: Sat Jul 12, 2003 5:47 pm
Location: Kostrzyn k/Poznania
Contact:

Post by maddie » Wed Jul 16, 2003 2:02 pm

Nan, czemu nie napisałaś że ty też jesteś wielka? :PCzekamy, aż Ty coś dopiszesz! :P
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Jul 16, 2003 2:02 pm

Czuję się niejako zobligowana... Ale wobec zwiększającej się ilości wątków... Musze się namyślić :)
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Jul 16, 2003 2:55 pm

Dobra, nie mam żadnego konkretnego pomysłu, może samo się wymyśli :)Max chodził nerwowo po pokoju. Isabel przyglądała mu się w milczeniu. Jej brat rzadko był aż tak zdenerwowany... W dodatku na biurku zauważyła płytę Counting Crows. Niedobrze.-Max, wszystko w porządku? - zapytała tylko po to, żeby wyrwać go z tego dziwnego stanu. Wiedziała, że pytanie było idiotyczne, że nic nie było w porządku, ale nic innego nie przyszło jej do głowy.-Nnie wiem - odparł niepewnie Max zatrzymując się w pół kroku; spojrzał na nią dziwnie. Isabel wzdrygnęła się. - Co byś zrobiła... co byś zrobiła, jakby ktoś, komu bezgranicznie ufałaś, zdradziłby cię, a ty byś się o tym przypadkiem dowiedziała? - zapytał takim głosem, jakby od tego zależało jego życie.-Nnie wiem - odparła ostrożnie Isabel. - Porozmawiałabym...-Wybaczyłabyś? - spytał gwałtownie. Isabel zastanowiła się - to znaczy, że Liz zdradziła Maxa...?-Jeśli by mi bardzo na tym kimś zależało... I jeśli jemu też by zależało... to chyba tak... - powiedziała powoli dobierając słowa. Max bez słowa klapnął na łóżko jak przekłuty balonik. Isabel milczała - znała swojego brata na tyle dobrze by wiedzieć, że nie należy go naciskać, sam powie, gdy uzna, że już pora. Max sięgnął po pudełko od płyty i stuknął w nie palcem.-"Good Night Elisabeth" - jęknął podając siostrze pudełko. - Isabel, to jakaś obsesja, wszystko mi się z nią kojarzy, nie mogę przestać o niej myśleć! Jeszcze po tym, co się wczoraj stało...Isabel rzuciła okiem na płytę, potem spojrzała na brata. Jeszcze chwila i dowie się wszystkiego. A trzeba przyznać, że była niesamowicie ciekawa, co się stało...-Max... Może gdybyś to z siebie w końcu wyrzucił... może wtedy było by ci łatwiej... - powiedziała cicho. Max spojrzał na nią beznamiętnym wzrokiem i poczuł, że musi to komuś opowiedzieć, bo inaczej chyba po prostu pęknie... Usiadł gwałtownie na łóżku i zaczął mówić.Liz zamrugała oczami i spojrzała na niespodziewanego gościa.-Kim... kim jesteś...? - zapytała ze ściśniętym gardłem. Przybysz spojrzał na nią z łagodnym zainteresowaniem.-Przyjacielem - odparł oględnie. - Przyjacielem Sunrise'ów... - usiadł spokojnie na stojącym na balkonie leżaku. Liz czuła, jak jego niesamowite, kocie oczy obserwują ją bacznie, tak, jakby z kimś ją porównywał. Przełknęła z trudem ślinę i ostrożnie podeszła do okna.-Kim... Kto... Wczoraj... Perła... - wyrzuciła z siebie chaotycznie. Nieznajomy popatrzył na nią łagodnie. Bił z niego jakiś... spokój i pewność siebie, mimo dziwnych łachmanów zachowywał się prawie że z dystynkcją.-Cała Sunrise - powiedział z niejakim uśmiechem. - Nie jesteś Parker. Należysz do potężnego rodu Sunrise'ów, a Perła...Nagle drzwi jej pokoju otworzyły się gwałtownie. Liz odwróciła się i ujrzała Maxa stojącego w progu ze zdeterminowaną miną.-Liz, musimy poważnie porozmawiać - powiedział stanowczo. Liz zerknęła na balkon - przybysz nie wydawał się być zachwycony Maxem. Uczynił dziwny gest i zniknął, przez chwilę tylko w miejscu, gdzie był poprzednio, unosiło się kilka zielonych iskierek. Liz zerknęła na Maxa - chyba nic nie zauważył. Odczuła niejaką ulgę z tego powodu, nie wiedziała dlaczego, ale wolała na razie nie rozmawiać o tych wszystkich dziwnych wydarzeniach...-Jak... Jak tu wszedłeś...? - zapytała Liz wzdychając ciężko i siadając na krawędzi łóżka. Max zamknął drzwi i oparł się o nie plecami.-Nie ważne - cały czas nie spuszczał z niej wzroku. - Liz, musimy porozmawiać. O nas.W pokoju zapanowała przeraźliwa cisza.
Image

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Wed Jul 16, 2003 7:11 pm

A teraz jedno ujęcie czarnego charakteru :DNieduży, zaciemniony hotelowy pokój. Wszystkie meble są przesunięte pod ściany, tak że środek pomieszczenia jest pusty. Nagle lekki poblask zwiastuje czyjeś przybycie. Jakby znikąd materizalizuje się czarnoskóry mężczyzna. Wściekle podchodzi do szafy i wyjmuje stamtąd brązową skórzaną torbę. Sięga do niej ręką i wyjmuje kawałek kredy. Z niezwykłą dokładnością rysuje na podłodze duży pentagram wpisany w koło. Po skonczeniu przypatruje mu się krytycznie. Po chwili lekki uśmiech wpełza na jego twarz. Sięga do torby i wyciąga stamtąd jeszcze 5 czarnych świec. Rozstawia je na końcach ramion narysowanej figury i zapala wyjętą z bocznej kieszeni torby zwykłą, metalową zapalniczką. Z pewną ostrożnością po raz ostatni wkłada dłoń do torby. Wyjmuje stamtąd nieduży amulet, wykonany z jakiegoś czarnego metalu przeplatanego złotem. Kształtem przypomina egipski znak ankh. Szybko zrzuca z siebie ubranie ukazując muskularne, pokryte niezliczonymi bliznami ciało. Siada w środku pentagramu i gwałtownie przyciska amulet do piersi, na wysokości serca. Jego usta otwierają się w niemym krzyku, spod dłoni przyciśniętej do piersi unosi się strużka dymu. Gdy odrywa rękę amulet wydaje się być wtopiony w jego ciało. Jego głowa opada w wyczerpaniu, mężczyzna chwieje się lekko. Nagle wypręża się czując zastrzyk energii wypełniający jego ciało. Z jego ust wydobywa się lekki jęk, lecz przypomina on raczej odgłos towarzyszący ekstazie niż bólowi. Tkwi w ten sposób około 15 minut. Potem jego mięśnie powoli się rozluźniają. Troskliwie sięga po przedmiot tkwiący w jego piersi. Amulet łatwo daje się wyjąć nie pozostawiając żadnej rany. Gdy uśmiech rozświetla twarz mężczyzny, w jego oczach czai się okrucieństwo.
Last edited by Graalion on Wed Jul 16, 2003 7:19 pm, edited 1 time in total.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Jul 16, 2003 7:18 pm

Kurczaki obgotowane z pietruszką... Żeby mnie nie wyrzucali z komputera, to bym dopisała rozmowę Maxa i Liz... Graalion, chylę czoła :)
Image

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Wed Jul 16, 2003 7:23 pm

Nan, nic straconego, pisz :wink:Dzięki za pochwałę, ale ty też świetnie piszesz. Nie bójcie się wymyślania wątków, przy ficku z wieloma autorami założenia zmieniają się co chwila :D
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Jul 16, 2003 9:58 pm

Taaak, jasne... Dobra, lecimy. Dobra jestem w te romantyczne mżonki...Max patrzył Liz prosto w oczy. Zrobiło jej się nagle gorąco. Z trudem odwróciła wzrok.-Max, ja... Wiesz, chyba jeszcze nie najlepiej się czuję i nie sądzę, żeby to był wła... - zaczęła Liz nerwowo miętosić rąbek piżamy, ale Max podszedł do niej blisko, bardzo blisko... Za blisko...-Liz do diabła! Nie uciekniesz przed tym, musimy o tym w końcu porozmawiać! - zawołał. Liz przełknęła ślinę.-Max, ciszej, mój ojciec nie byłby zachwycony, gdyby... - powiedziała zdenerwowana. Max posłusznie ściszył głos.-Liz, widziałem coś, czego nie życzyłbym najgorszemu wrogowi - rzekł wzburzonym szeptem. - ...TBC, bo mnie wyrzucają siłą. Nawet spokojnie popisać nie można... Grrr :evil:
Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 60 guests