Otwórz oczy

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
Justynka
Starszy nowicjusz
Posts: 189
Joined: Sat Aug 16, 2003 5:43 pm
Location: Toruń...

Post by Justynka » Tue Dec 28, 2004 4:11 pm

a oglądałyście wogóle Vanille Sky?
bo w tym filmie tekst :"open your eyes" miał pewne znaczenie...

a chronologicznie to pewnie adam do ewy pierwszy wypowiedział te słowa.. :-/
Image

User avatar
caroleen
Zainteresowany
Posts: 374
Joined: Fri Apr 16, 2004 5:22 pm
Location: Warszawa
Contact:

Post by caroleen » Tue Dec 28, 2004 4:19 pm

Justynko, być może mnie nie zrozumiałaś, więc powtórzę.
Tak, oglądałam Vanilla Sky. Tak samo, jak oglądałam Eyes wide shut. Tobie radzę nadrobić zaległości z tym drugim tytułem (tu też zwrot "Otwórz oczy" miał znaczenie...) zanim zaczniesz odwoływać się do Bibli...:-|
Image

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Tue Dec 28, 2004 4:32 pm

Poza tym _liz przecież zaznaczyła, że to opowiadanie nie ma żadnego związku z Vanilla Sky. Ani z EWS.
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
piter
Wieczna zrzęda
Posts: 1724
Joined: Thu Aug 07, 2003 2:57 pm
Location: warszawa
Contact:

Post by piter » Tue Dec 28, 2004 4:37 pm

CATFIGHT! CATFIGHT!! :mrgreen:

chcialbym tylko zaznaczyc (zeby jeszcze zaognic konflikt 8)), ze dwa lata przed 'Eyes Wide Shut' bylo 'Abre los ojos', czyli 'Vanilla Sky' w wydaniu hiszpanskim..
_liz wrote:Tym razem padło na... Rybie Usta, czyli Marię :twisted:
mmmmm 8)

Jest mi szalenie przykro Hotaru, ale Twoj tekst splynal po mnie jak woda po kaczce... nie wiem co to jest OC... :shock:

dobra.. nie bede zajmowal miejsca.. jeszcze tylko pytanie: ile sie czeka na nastepna czesc? to jest jakos ustalone? na przyklad: wszyscy wiedza, ze _liz dodaje fanfiki co 26 godzin i 43 minuty..?
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Tue Dec 28, 2004 6:23 pm

Myślę, że sprawa Logana i Max ci się spodoba
no ja myślę.
Mam nadzieję czytać kolejne części przed wstawieniem komentarza przez pitera :roll: , bo zamiast płakać, wzruszać się albo cieszyć, będę brachtać na całe mieszkanie :wink: .
Czytaj między wierszami...

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Tue Dec 28, 2004 7:54 pm

OC to bohaterka z Dark Angel, woląca panie, nie panów.
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Tue Dec 28, 2004 8:04 pm

Hotaru, piter doskonale o tym wie, niestety :roll: . Zajrzyj do - my - inne seriale.
Czytaj między wierszami...

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Tue Dec 28, 2004 8:10 pm

Ha! Ja ostatnio prawie wcale tutaj nie zaglądałam :roll: A już na śledzenie postów pitera nawet gdybym miała czas, zabrakłoby mi chyba cierpliwości. Dla tego usera* trzeba 'szeroko otworzyć oczy' by pojąć jego wypowiedzi...

*ciekawe, czy mi się zaraz dostanie
Image

User avatar
piter
Wieczna zrzęda
Posts: 1724
Joined: Thu Aug 07, 2003 2:57 pm
Location: warszawa
Contact:

Post by piter » Tue Dec 28, 2004 8:23 pm

nie skojarzylem, ze to moze byc Original Cindy.. myslalem raczej o jakiejs organizacji lesbijskiej i nic mi nie przychodzilo do glowy :lol:

nie dostanie Ci sie - ja tez nie czytuje Twoich postow... :roll: (no chyba, ze jakis mi stanie na drodze)
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Wed Dec 29, 2004 5:39 pm

:shock: Piter co Ty tu robisz? :shock: Wystarczy jeden dzień nieobecności a proszę jak wszystko się tu pomieszało... Czyżby Ci się przypadkiem rączka na myszce przesunęła nie w ta stronę i wpadłeś do twórczości? :shock: Nigdy wiecej takiego zaskoczenia :lol:
W ogóle to jaka dyskusja się pojawiła :lol: Normalnie jestem w szoku :lol:

PS.nowa dzieki za miłe słowa 8)

User avatar
nephit
Zainteresowany
Posts: 383
Joined: Fri Aug 22, 2003 10:58 pm
Contact:

Post by nephit » Wed Dec 29, 2004 6:24 pm

mysle, ze piter chce przeniknac do kregu, zdobyc zaufanie a potem niespodziewanie zniszczyc tworczosc od srodka 8)
Collect some stars to shine for you.

User avatar
piter
Wieczna zrzęda
Posts: 1724
Joined: Thu Aug 07, 2003 2:57 pm
Location: warszawa
Contact:

Post by piter » Thu Dec 30, 2004 6:02 pm

ciekawe czy gdybym zaczal wchodzic do kazdego opowiadania w Tworczosci, wszystkie umarlaby tak gwaltowna smiercia..

_liz, tak z ciekawosci: dlaczego nie wrzucilas nastepnej czesci? przez nasze 'pseudo-inteligentne rozmowki'? boisz sie, ze nastroj utonie w powodzi moich srednio zabawnych zartow? (tak tylko mowie - wszyscy wiedza, ze moje zarty sa przesmieszne 8))

/// mimo wszystko, licze jednak na odpowiedz w stylu 'nie bylo mnie w domu - kot mi umarl i musialam wyjechac na pogrzeb'...
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Thu Dec 30, 2004 6:03 pm

ile sie czeka na nastepna czesc? to jest jakos ustalone? na przyklad: wszyscy wiedza, ze _liz dodaje fanfiki co 26 godzin i 43 minuty..?
Tak dobrze to nie ma, ale jednak _liz nam gdzieś wcięło :twisted: Zwykle pojawiała się codziennie, jak nie do aktualki, to ot tak, skomentować coś tu, czy dla H... A teraz ani be, ani me 8) A my tu czekamy... :P
[dodane] no właśnie, miałam na myśli mniej więcej to, o co pyta piter :roll:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Thu Dec 30, 2004 6:31 pm

mimo wszystko, licze jednak na odpowiedz w stylu 'nie bylo mnie w domu - kot mi umarl i musialam wyjechac na pogrzeb'
nie było mnie w domu. Kot mi umarł i musiałam wyjechać na pogrzeb. 8)

piter ależ ty się niesamowicie martwisz tą aktualizacją :? Ale zapewniam cię, że nie zrezygnowałam z tego opowiadania, a tym bardziej nie po komentarzach. Pseudo-inteligentne rozmówki jak na razie zbyt wiążą się z tematem bym mogła na nie narzekać, chociaz może właśnie to by ci odpowiadało...

Nic nie umarło gwałtowną śmiercią! Kolejna część pojawi się w weekend. Na pytanie "dlaczego" od razu odpowiadam, że na razie jest napisanych niwiele części, więc będą się rzadziej ukazywać.
ciekawe czy gdybym zaczal wchodzic do kazdego opowiadania w Tworczosci, wszystkie umarlaby tak gwaltowna smiercia..
Prawdopodobnie tak, ponieważ wszyscy autorzy na twój widok dostają zawału serca i zastanawiają kiedy nastąpił koniec świata
jednak _liz nam gdzieś wcięło
Nowa wpadnij wieczorem na Komnatę a zobaczysz gdzie wcięło _liz :lol:
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Sat Jan 01, 2005 8:34 pm

Od razu zaznaczam, że nie mam pojęcia kiedy napiszę kolejną część ani tym bardziej kiedy ją przepiszę i umieszczę na forum.


1.

Samolot wystartował. Nikt nie pytał jakim cudem udało mu sie załatwić prywatny, nie rejestrowany lot w tak burzliwym czasie. Wszystko dokoła się waliło, panika, wzmożona ostrożność. Musili wyjechać. Zwłaszcza w obecnej sytuacji.

Zileone spojrzenie tkwiło w postaci brunetki skulonej na siedzeniu i wtulonej w ramiona Logana. Przynajmniej to się wreszcie ustatkowało. Znał ich ledwie od roku i wiedział jakie potrafią odgrywać scenki. Byli jak dzieci. W jednej chwili nie potrafili się od siebie odczepić a sekundę później Max biła Logana grakami po głowie wydzierając się w niebogłosy i psiocząc. A z tego co słyszał od innych to wcześniej też tak było. Nie wiedział jak wytrzymują to, ale sam miał dosyć.

To nie było tyle chore co denerwujące. I powoli nudne. Jak przeklęte jojo. Ale wreszcie nastąpił przełom, którego nikt się nie spodziewał. No a potem ten totalny przełom, który przez kilka dni stanowił totalną katastrofę. Apogeum, które teraz ich wypychało z terenów zagrożonych, które zmuszało ich do ucieczki.

Gdziekolwiek się udawali, miał nadzieję, że będzie to chociaż trochę normalniejsze miejsce. Jęknął i rozparł się w fotelu. Przynajmniej jeden plus znajomości z wielkim Eyes Only – samoloty i zero pytań. Chociaż on sam miał kilka pytań do samego Logana. Odnośnie miejsca, do którego zmierzali. Nazwa jaka padła nie przynosiła bynajmniej spokoju, a raczej grymas na twarzy i złośliwe komentarze sunące się na usta. Roswell. Genialnie. Dwójka transgenicznych ukrywająca sie w mieście kosmitów... Przewrócił oczami.

Logan zdawał się wyczuwać wahanie Aleca albo musiał zająć umysł czymś innym niż zamartwianiem się o Max. „Alec, to moja rodzina. Ufam im.” Zielonooki spojrzał na niego, unosząc brew do góry. Szykowała się najwyraźniej spowiedź z relacji rodzinnych i poczucia bezpieczeństwa. „W zasadzie jedyna rodzina jaka mi została. Młodsza siostra mojej mamy. Ostatni raz widziałem ją... jakieś dwanaście lat temu, na pogrzebie mamy.” Żadna z tych informacji nie była potrzebna ani Max ani Alecowi, ale nie przerywali. Każde z nich miewało takie momenty, w których pozostali milczeli, pozwalając wszystkiemu wypłynąć na wierzch.

Logan najwyraźniej teraz taką miał. Nic dziwnego. Teraz był odpowiedzialny podwójnie. Za Max zwłaszcza. Objął jąmocniej, lekko się uśmiechając. Chociaż do jego świata w tym ponurym Seattle wdarł się jakiś promień życia.

Przechylił głowę, spoglądając za okrągłą szybkę. Zbliżali sie do miejsca, gdzie miał nadzieję spędzić trochę dłużej czasu i znaleźć spokój. Daleko od kłopotów Seattle. Tylko czy zastanie to, co chce zastać? Nie widział się z ciocią i jej rodziną ponad dwanaście lat. To mnóstwo czasu. Sam ich ledwo pamiętał. Ale cóż mogło się zmienić w małym miasteczku pustynnym?

* * *

Przyspieszała kroku coraz bardziej. Pustynny kurz unosił się, pokrywając jej ciało delikatną warstewką duszącego brudu. Słyszała jego głos za sobą, ale się nie obracała. Nie mogła. Już nie. To był koniec. Musiał być koniec. Nie można było w nieskończonośc tego prowadzić i łudzić się, że bajeczka wróci. Bo nie wróci. Już nic nie było w stanie jej reanimować. Nie teraz, gdy obok niego rysowała się postać pewnej blondyneczki.

Zsunęła się ze skały, zdzierając naskórek. Przez spierzchnięte, popękane usta wydobyło się syknięcie bólu. Ześlizgnęła się w dół, wtulając w piasek jak w najbardziej miękką pościel. Ziarenka drażniły skórę, wbijały się w nią, tak jak wszystkie wydarzenia przesiąkały w jej umysł.

Po kilkunastu metrach w oczach zaszkliły się łzy. Ale ani jednaj kropla nie spłynęła po gorącym policzku. Może gdyby zaczęła płakać, słonawe perełki spłukałyby brud i pył i odsłoniły prawdziwą twarz nastoletniej dziewczyny. Twarz, która już od dawna chowała za czym się dało. Przybierając co dzień nowy uśmiech, mimo że wewnątrz wszystko się rozpadało na kawałeczki.

Ale teraz, skoro już uciekała, skoro szukała wyjścia i sposobności oddychania czystym powietrzem, mogła zrzucić porcelanową maskę laleczki Maxa. Kochała go. Kochała tak mocno i prawdziwie, jak tylko w powieściach można było. Miała wrażenie, że przy jej uczuciu Romeo i Julia czy inne mdłe bajeczki o sile miłości stawały się papierowymi historyjkami. Kochała go tak bardzo, że bolało. Bolało nie tylko uczucie i jego siła, ale myśl, że to traci.

A traciła od dawna. Wcale nie od pojawienia się blondynki z przeszłości. Wszystko miało miejsce na pustyni. Tej samej pustyni. Tu gdzie się zaczyna, tu się kończy. Jej uczucie nie miało czasu sięopanowac, ustatkowac, rozwinąć. Czasem miała wrażenie, że to sam Max na to nie pozwala. Jakby chwila zastanowienia nad tym co się dzieje, mogła przynieść jej wnioski jakie jemu by się nie spodobały. I bolało jeszcze bardziej. Gdy się starał, żeby wszystko się ułożyło, kiedy odpychał wszystko inne, żeby zrobić na niej wrażenie. Wtedy cierpieli inni. I bolało najbardziej.

Nie chciała być kartą przetargową. Nie chciała dusić się w tym wszystkim. Nie chciała, żeby bolało. Nie bała się cierpienia, to był nieodłączny element życia. Tylko, że wszystko co dawął jej Max po pewnym czasie obracało się w drut kolczasty który odgradzał ją od wszystkiego innego, co ceniła w życiu. Jej śmiech nie był naturalny, nie było błysku w oczach. Ani dreszczy, ani niepewności, bo i tak wiedziała, co przyniosą kolejne dni.

Teraz uciekała przez pustynię, szukając w zierenkach piasku zgubionych dni szczęścia. I zaklinała samą siebie, że już nigdy, nigdy się nie zakocha tak bezmyślnie. Nie od pierwszego wejrzenia, nie od pierwszego wyznania. A najlepiej było rzucić na siebie wymagającą przysięgę, która była niemożliwa do przełamania.

Pobladłe usta mamrotały niczym zaklęcie błaganie wobec samej siebie, że zakocha się w kimś zupełnie innym niż Max. Ktoś kto zna prawdziwe życie, wszystkie aspekty, z bólem włącznie. Ktoś, kto pozwoli jej oddychać tak, jak ona sobie tego życzy. Ktoś, kto nie zatrzyma jej życia w miejscy, ale sprowadzi coś nowego. A że nikt taki nie istniał w jej mniemaniu... nie zakocha się w ogóle. Juz nigdy.

* * *

Max trzymała się blisko Aleca. Po raz pierwszy od bardzo dawna, szła z tyłu, za Loganem, nie wychylając się. Cóż, od pewnego czasu naprawdę się stawała coraz spokojniejsza i bardziej niepewna. Dlatego potrzebowała Logana. A teraz potrzebowała też zielonookiego.

Byli nie na swoim terenie. Teraz wszystko zależało od Logana. Kafeteria była pusta. W kuchni się ktoś tylko krzątał. Rozejrzeli się dokoła. Typowa jadalnia w typowym małym miasteczku. Drzwi od zaplecza uchyliły się i do środka weszła kobieta. Podwinięte rękawy, lekko zachlapana bluzka i upięte włosy. Wyglądała na pełną energii. Zmarszczyła brwi, widząc trójkę przybyszów. „Otwieramy dopiero po dziesiątej.” poinformowała

Logan zmrużył oczy, uwaznie przyglądając się kobiecie. Lekko się uśmiechnął po chwili i niepewnie zapytał „Ciocia Nancy?” Kobieta zaniemówiła. Rozchyliła usta. Podeszła bliżej, nie odrywając spojrzenia od Logana. Kogoś jej przypominał. Ten lekki uśiech, okulary i te oczy tak podobne do... „Logan?!” jej ton mieszał niedowierzanie i jednocześnie radość

Powitanie trwało dobrych pięć albo i więcej minut, w czasie któych Alec i Max zdawali sie być całkowicie nie zauważeni. Ale nie dziwiło ich to. Nie widzieli się ponad dwanaście lat, a kojarzyli się nawzajem z ukochaną osobą, mamą Logana. Po chwili Logan przedstawił ich oboje.

Max była niepewna i powitała Nancy z nikłym uśmiechem. Chociaż kobieta wydawała się być niezwykle ciepła i godna zaufania, wolała zachować dystans. Ostatnimi dniami była nad wyraz ostrożna. Zerknęła tylko kątem oka na Aleca. On uważnie objął spojrzeniem całe pomieszczenie. Wiedziała, że nastawia zmysły na pełne obroty. Chociaż on był czujny. I sceptyczny. Jak zawsze. Ale teraz to było jedyne miejsce, w którym chciano ich widzieć.
c.d.n.
Image

User avatar
piter
Wieczna zrzęda
Posts: 1724
Joined: Thu Aug 07, 2003 2:57 pm
Location: warszawa
Contact:

Post by piter » Sat Jan 01, 2005 9:31 pm

hm... sa dwie mozliwosci:
albo to bylo pisane w pospiechu, niemal z nozem na gardle (w koncu terminy gonia, a czytelniczki potrafia posuwac sie do przemocy..), albo te wszystkie hymny na czesc czolowej postaci wsrod autorow ff sa mocno przesadzone...

na razie zaloze, ze to bramka numer 1. zdanie wstepu, sporo literowek i kulawa stylistyka wskazuja na pospiech..

ale nie jestem pewien czy pospiech usprawiedliwia nude ziejaca z tego tekstu... tam sie absolutnie nic nie zdazylo wydarzyc...
1. Max, Logan i Alec leca samolotem do Roswell (pol strony??? o tym sinusoidalnym uczuciu miedzy Max i Loganem wie chyba kazdy kto ogladal DA..)
2. Wyjasnienie dlaczego Liz rzuca Maxa (tak sobie mysle, ze na potrzeby x-overow moznaby napisac jeden rozdzial odnosnie tego dlaczego Liz rozstala sie z Maxem i w innych opowiadaniach dawac tylko odnosniki... dzieki temu nie musielibysmy tego przezywac drugi raz...)
3. Wejscie do kawiarni (!!! calkowicie do pominiecia !!!)

Jestem w stanie zrozumiec, ze nie w kazdym akapicie musi od razu znalezc sie tona akcji - czasami potrzebne sa tez spokojniejsze fragmenty... ale na Boga, nie na poczatku! przeciez gdyby nie to, ze naprawde sie zawzialem, nigdy bym juz nie wrocil do tego opowiadania...

domyslam sie, ze to tylko tak tytulem wstepu.. ze budujesz sobie tlo dla wlasciwej akcji.. ale prosze, niech sie w tym znajdzie odrobina zycia..
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Sat Jan 01, 2005 9:52 pm

:haha: :haha: :haha:
Jak to _liz określiła: Onarek wpadła w bojowy nastrój Możliwe, ale jestem na maxa padnięta po wczorajszo-dzisiejszej nocy wiec nie wiem czy w ogóle uda mi się coś sensownego napsiac, ale można próbowac co nie? :lol:
W ogóle ja nie mogę zrozumiec co Ty tu robisz Piter? Tyle razy jechałeś po tej części forum a teraz sam tu jesteś? :roll: Albo ja naprawdę jeszcze nie doszłam do siebie i to co widzę tak naprawdę nie istnieje, alebo świat się konczy? :roll:
Czytając tą częśc nawet nie zwróciłam uwagi na jakieś błędy, ale to chyba przez moje niewyspanie :roll: A _liz też dopiero co wstała więc... Ale o czym ja w ogóle piszę :roll: Wracając do tematu... Wcale nie uważam tej części za nudną. I podobał mi sie fragment z pustyni :shock: Chociaż rozśmieszyło mnie tak jedno zdanie coś o tym, że Liz juz nigdy się nie zakocha... Yyyy o czym ja pisałam? :roll: A tak o Liz więc no co tu dużo pisac podobała mi sie ta częśc... Przecyztam ją jeszcze jutro ja będę bardziej... yyy... 'wyspana'.
Mam nadzieję, że to co napisałąm ma w ogóle jakiś sens :roll: :shock:

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Sat Jan 01, 2005 9:55 pm

O rany, co za krytyka :shock: .
piter - _liz to nie ty, nie pisze opowiadań typu - najpierw giną wszyscy po kolei, a na koniec jeszcze zabiję reżysera. Jej ficki opisują przedewszystkim uczucia, a nie "tonę akcji".
Czytaj między wierszami...

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Sat Jan 01, 2005 10:23 pm

Tak onarek znam ten ból. Mimo, że spałam cały dzień to nie mogę do siebie dojść i chyba dlatego też nie zauważyłam żadych błędów :roll:
aras wrote:piter - _liz to nie ty, nie pisze opowiadań typu - najpierw giną wszyscy po kolei, a na koniec jeszcze zabiję reżysera. Jej ficki opisują przedewszystkim uczucia, a nie "tonę akcji".
I to jest chyba właśnie cały urok opowiadań _liz. Bardzo często opisuje uczucia i robi to naprawdę dobrze. :cheesy: Chyba dzięki temu można szybko wpaść w nastrój opowiadania, dzięki czemu staje się ono lepsze. Ale _liz zawsze potrafi nas zaskoczyć. Po kolejnych częściach staramy się zgadywać co będzie dalej ale no cóż...nie często nam się to udaje :lol:
Jak dla mnie to ta część nie była nudna. Oczywiście czekam na następną :D

User avatar
Onika
Nowicjusz
Posts: 92
Joined: Sun Jul 25, 2004 5:16 pm
Contact:

Post by Onika » Sat Jan 01, 2005 10:28 pm

krytyka, jaka krytyka? nieudalnie ułożone zdania i tyle :twisted:
_liz masz pisać dalej :) bo opisy są jak najbardziej w porządku, a w szcsególności spodobał mi się właśnie ten o Liz.
P.S. Ciocia Nancy? 8)

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 23 guests