Krótka opowieść świąteczna

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

Post Reply
User avatar
Tess_Harding
Starszy nowicjusz
Posts: 223
Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
Location: Golenice
Contact:

Krótka opowieść świąteczna

Post by Tess_Harding » Sun Dec 19, 2004 8:22 pm

Hejka!!!!

Dzisiaj przedstawiam wam króciutkie opowiadanko świąteczne. Mam nadzieję, że się spodoba. To tak na zblizające się Boże Narodzenie. I prz okazji: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!!!!!!




KRÓTKA OPOWIEŚĆ ŚWIĄTECZNA


- Jak ja tego nienawidzę!!!- mruknął Michael do podążającego za nim Kyle'a.
- Nie przesadzaj, jest miło.- powiedział Kyle, który w przeciwieństwie do kolegi, kochał święta Bożego Narodzenia.
- Zawsze uważałem cię za dziwaka, ale cóż... Jesteś tylko człowiekiem.- Michael obrzucił go spojrzeniem pod tytułem „Jesteś Niezwykle Naiwny”. Obaj szli do Crashdown, gdzie mieli się spotkać z pozostałymi. Mimo, że mieli niedaleko, to droga zajęła im dużo czasu, gdyż Kyle zatrzymywał się przed prawie każdą wystawą co okropnie denerwowało Michaela. Kyle starał się nie zwracać uwagi na mruczącego pod nosem Michaela, ale było to niezwykle trudne. Właśnie mijali grupkę dzieciaków, które rzucały się śnieżkami i lepiły bałwana.
- Niech to.....- wrzasnął Michael, kiedy jedna ze śnieżek uderzyła go w tył głowy. Przestraszone dzieci rozbiegły się we wszystkie strony.
- Daj spokój, to tylko dzieci...- uspokajał go Kyle.
- Tylko dzieci??? Mogę się założyć, że zrobiły to specjalnie!- i w tym miejscu z ust Michaela popłynęły narzekania na śnieg i cały otaczający ich świat. Kyle wzruszył ramionami i ruszył przed siebie. Michael podążył za nim. Po chwili stanęli przed drzwiami Crashdown. Kyle pewnie wszedł do środka, natomiast Michael zaczął narzekać, że wszędzie te ozdoby i tak dalej.
- Cześć wam!- Kyle podszedł do stolika, gdzie siedzieli Max z Liz, Maria i Tess.
- Cześć chłopaki.- Tess podeszła do Kyle'a i go pocałowała.- Tęskniłam.
- Ja też.- uśmiechnął się do niej Kyle. Usłyszeli głośne prychnięcie.
- Dajcie spokój. Jeżeli chcecie okazywać sobie tyle czułości to idźcie do domu....- usiadł obok Marii poczym niedbale cmoknął ja w policzek.- Gdzie Isabel?
- Zaraz przyjdzie, musiała coś załatwić.- wyjaśnił Max, patrząc na niego ze zdumieniem.
- Widzę, że Michael coś nie w sosie...- powiedziała Liz.
- Eee tam... On tylko nie lubi świąt.- mruknął Kyle. Wtedy otworzyły się drzwi i weszła Isabel.
- O nie!- westchnął z rezygnacją Michael. Isabel obładowana była pakunkami a na głowie miała czapką Mikołaja.
- Witajcie wszyscy w ten piękny przedświąteczny dzień!- powiedziała obdarzając wszystkich uśmiechem.- Jak tam przygotowania? Ja już nawet kupiłam prezenty. Jak to dobrze, że mamy śnieg. To naprawdę wspaniale. Bardzo się cię...- gadała i gadała, aż w końcu przerwał jej Michael.
- Może byś juz przestała, co? Po pierwsze nie cieszymy się, że jest śnieg. Po drugie, juz jest południe a nawet wieczór, a po trzecie nienawidzę świąt!!!!!- Michael wstał i wyszedł. Wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem.
- Co mu się stało?- zapytała Isabel.- czy on się nie cieszy?
- Najwyraźniej się nie cieszy....- westchnął Kyle.
- To okropne! Przecież święta są takie fajne!!!- zmartwiła się Isabel.- Mam pewien pomysł....


Tymczasem Michael chodził samotnie po ulicach przeklinając wszystko co się rusza. Przeszkadzało mu wszystko, zaczynając od śniegu, kończąc na samych świętach. Nie lubił tej atmosfery, tego całego zamieszania, dawania prezentów i tak dalej. Uważał, że to głupie. W zasadzie co roku było tak samo. Siedział samotnie w domu, czasami zadzwonił Max z Isabel żeby złożyć życzenia i na tym się kończyło. Oni mieli swoje rodziny, swój świat. On tam nie pasował. Wiedział, że rodzice Maxa i Issy go nie akceptują i nie miał zamiaru wpraszać się do ich świata. Zawsze go zapraszali, ale on zawsze odrzucał zaproszenie. Zawsze był sam. W tym roku miał jednak Marię. Byli także Kyle i Liz. Michael zatrzymał się na środku chodnika tak nagle, że idąca za nim kobieta wpadła na niego. Chłopak spojrzał w bok. Stał przed jakimś sklepem z różnymi rzeczami. Wsadził rękę do kieszeni i wyciągnął portfel.



- Czego?- Michaela obudził telefon.
- Wesołych świąt!- wydarła się do słuchawki Isabel.
- Nie masz kiedy dzwonić? Kobieto! Jest...- spojrzał na zegarek.- .... dziesiąta??!!
- Bingo! Przyjdziesz do nas na kolacje wigilijną?- zapytała Isabel.
- Przykro mi, ale mam inne plany. Juz się umówiłem.- wykręcił się.
- Z kim?? Jak mogłeś???
- Isabel, kiedy wreszcie zrozumiesz, że nie spędzę z wami świąt?
- Ale...
- Co roku mnie zapraszacie i co roku odmawiam. To chyba o czymś świadczy? Wesołych świąt.- odłożył słuchawkę. Wiedział, że za ostro ja potraktował. Wstał i poszedł do łazienki. Spojrzał w lustro i spostrzegł, że cos mu nie pasuje. Niby wyglądał tak tak samo, a jednak inaczej. Postanowił się przejść. Wszędzie były zaspy a śnieg wciąż padał. Było dość zimno, ale po ulicach biegały roześmiane dzieciaki. Michael starał się nie zwracać na nie uwagi, ale było to niezwykle trudne, gdyż co jakiś czas jakieś dziecko na niego wpadało. Michael nie wiedział gdzie idzie. Nogi go same prowadziły. W końcu spostrzegł, ze jest na placu zabaw. Powróciły wspomnienia... Mały Michael lepiący bałwana i ganiający razem z Maxem i Isabel..... Michael potrząsnął głową. Zdawał sobie sprawę, że to były jednorazowe wspomnienia. To zdarzyło się tylko raz, tamtej zimy, kiedy po raz pierwszy się spotkali i zobaczyli, ze są tacy sami. Nagle zobaczył, że tuz obok niego stoi płacząca dziewczynka. Michael przypomniał sobie jak to on płakał i wtedy podeszła do niego mała Isabel. Podszedł do dziewczynki.
- Co się stało?- zapytał. Dziewczynka spojrzała na niego zapłakanymi oczyma.
- Nie wiem gdzie jest moja mama....- zapłakała. Michael nie wiedział co powinien zrobić.
- Nie płacz. A gdzie mieszkasz?- pytał spanikowany. Dziewczynka pokazała w jakimś kierunku.- No, tak..- westchnął.- jak masz na imię?
- Caroline.
- Dobrze Caroline.... Gdzie ostatnio byłaś z mamą?
- Koło huśtawki.- powiedziała.
- To chodźmy tam.- westchnął Michael kierując się w tamtą stronę. Dziewczynka złapała go za rękę. Koło huśtawek nie było nikogo, więc Michael z dziewczynką poszli dalej. Chodzili już tak od kilku minut kiedy usłyszał za plecami krzyk.
- Caroline!- podbiegła do nich jakaś kobieta.
- Mamusiu!- Caroline przytuliła się do mamy.
- Jak to dobrze, że pan ja znalazł. Tak się martwiłam....
- Nie ma sprawy....- Michael poczuł, że robi mu się dziwnie przyjemnie.
- Jeszcze raz dziękuję. Wesołych świąt!- powiedziała kobieta i pocałowała chłopaka w policzek. Michael poczuł, ze się rumieni. Spojrzał na zegarek. Okazało się, że juz popołudnie. Chodził już od kilku godzin. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Pomyślał, że pewnie wszyscy przygotowują się do kolacji, więc nie chciał nikomu przeszkadzać. Nie chciał jeszcze wracać. Wogóle nie chciał być sam w święta. Wszyscy byli tacy roześmiani.... Chodzili razem, kupowali prezenty.... Michael poczuł, że zaczyna mu się to podobać, choć z drugiej strony on nie miał nikogo z kim mógłby się podzielić opłatkiem, upiec ciasto czy przygotować stół do kolacji bądź ubrać choinkę. Chwileczkę... Przecież w jego życiu były takie osoby... W końcu dla kogo kupował wczoraj te prezenty wydając całe oszczędności? Ale oni nie chcieli być z nim. Zapraszali go z litości.... Zaczął się zastanawiać jak im da te prezenty, w końcu powiedział, ze jest umówiony. Ciekawe czy mu uwierzyli? Michael właśnie mijał Crashdown i postanowił wstąpić na kawę i ciastko. Wewnątrz nie było prawie nikogo.... Co się dziwić, w końcu są święta. Michael wypił kawę, zjadł ciastko. Zorientował się, ze jest ostatnim gościem a ojciec Liz patrzy na niego z niecierpliwością. Wyszedł. Był juz wieczór, a on był porządnie zmarznięty. Marzył tylko o tym by pójść do domu, włączyć telewizor i zobaczyć czy nadają jakiś mecz. No i kolejne, samotnie spędzone święta. Chłopak w końcu dotarł do domu. Było juz ciemno, ale na niebie nie było żadnych gwiazd. Po drodze mijał wiele domów, gdzie w oknach stali ludzie wypatrujący pierwszej gwiazdki. Michael wyciągnął klucz. Ze zdziwieniem zauważył, że drzwi są otwarte. „Pewnie z tego wszystkiego zapomniałem ich zamknąć”- pomyślał. Nacisnął klamkę i wszedł do środka. Coś było nie tak.... Zapalił światło. Jego oczom ukazał się szokujący widok. Na środku pokoju stała choinka, pod nią prezenty, obok był nakryty stół na kilka osób. Cały dom był ozdobiony bombkami, łańcuchami i różnymi dziwnymi rzeczami.
- Co jest do....- mruknął Michael rozglądając się dookoła. Nagle otworzyły się drzwi wejściowe i weszli Max, Isabel, Liz, Tess, Kyle i Maria.
- WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!!!!- krzyknęli. Michael był bezgranicznie zdumiony. Po prostu stał z otwartymi ustami. Tego to się nie spodziewał.
- Co wy tu....- wydusił w końcu.
- Postanowiliśmy, że te święta spędzimy z tobą. Doskonale wiedziałam, że nic nie planujesz, więc uzgodniliśmy, że dotrzymamy ci towarzystwa.- powiedziała Isabel.
- Uwaga! Pierwsza gwiazdka!- oznajmiła Liz. Wszyscy podeszli do stołu. Najpierw dzielili się opłatkiem, potem śpiewali kolędy jedli i rozpakowywali prezenty.
- Też cos dla was mam.- powiedział Michael wstając z miejsca. Wyszedł z pokoju i po chwili wrócił z prezentami.
- Widzę, że nasz Michael się zmienił.- zauważył Kyle. Wszyscy spojrzeli na Michaela, który skromnie spuścił wzrok. Roześmiali się. Michael był bardzo szczęśliwy, ze byli tu wszyscy razem. Było tak pięknie i Michael poczuł, ze lubi święta Bożego Narodzenia. Cieszył się, że ma tak wspaniałych przyjaciół, którzy w tak szczególnym dniu o nim pamiętali i musiał przyznać, że były to najlepsze święta jakie kiedykolwiek miał.



KONIEC
Jane Cahill

Image

User avatar
Tajniak
Starszy nowicjusz
Posts: 251
Joined: Sat Mar 27, 2004 8:13 pm
Location: Warszawa
Contact:

Post by Tajniak » Wed Dec 22, 2004 2:13 pm

:D Całkiem fajne opowiadanko. Podobało mi sie.
Właściwie to myślałem że wypadłaś z interesu. Dlaczego przestałaś pisać "Dwa serca" i "Shallow Water". Pisanie idzie całkiem nieźle (Przykład powyżej), więc pisz. :wink:

User avatar
luki
Twórca
Posts: 431
Joined: Tue Jul 08, 2003 12:20 pm
Location: Pomorze Środkowe
Contact:

Post by luki » Wed Dec 22, 2004 9:52 pm

Uwaga natury merytorycznej: dzielenie się opłatkiem jest typowo polską tradycją. Na zachodzie Europy, a tym bardziej w USA, nikt tego nie zna.

User avatar
Tess_Harding
Starszy nowicjusz
Posts: 223
Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
Location: Golenice
Contact:

Post by Tess_Harding » Thu Dec 23, 2004 9:13 pm

Hej!! Tajniak, jak na razie nie mam weny na Dwa serca:( ale jśli chodzi o Shallow water to nie mam czasu przepisywać. ale obiecuję, że już wkrótce ukaże się kolejna część Dwóch serc i shallow Water:)
pozdrowienia i Wesołych świąt!!!!
Jane Cahill

Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 22 guests