Coraz bliżej Święta... odsłona II

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Coraz bliżej Święta... odsłona II

Post by Nan » Wed Dec 01, 2004 11:53 am

I znowu kryptoreklama Coca-coli :D :xmas:
Korzystając z przywilejów choroby, która jednak jak zwykle nie trzyma się mnie zbyt długo :wink: pozwolę sobie na założenie kolejnego tematu.

Tytułem wstępu...
Jednym zima kojarzy się z okresem wzmożonej pracy - koniec semestru, próbne matury, rozliczenia podatkowe (bo czemu nie)... Innym wręcz przeciwnie, przychodzi na myśl urlop i wolny czas. Jeszcze innym przychodzi na myśl obraz Giuseppe Arcimbolda "Zima", bo może ktoś lubi sztukę. Ale zima to również czas świąt i poprzedzający je czas oczekiwania. I choć pogoda za oknem nie bardzo zimowa i nastrojowa, postarajmy się, aby ten okres czekania na najpiękniejszy dzień w roku upływał w ciepłej, rodzinnej atmosferze - nie tylko w naszych domach, ale i tu, na forum, gdzie zawiązały się liczne przyjaźnie, gdzie spotykamy się już drugi rok - w końcu stworzyliśmy pewną bardzo specyficzną rodzinę, w której o bliskości powiązań nie decydują więzy krwi :wink: Czas spokoju, radości, ale też i pewnej zadumy i zatrzymania się w biegu.
Mam nadzieję, że wielu z Was uśmiechnie się podczas lektury tegorocznych świątecznych opowiadań, może komuś zakręci się w oku łezka. W końcu cuda się zdarzają :roll: , a święty Mikołaj i elfy nie są wyłączą własnością dzieciństwa.
Przypomnijmy sobie, jak nieugięta była Świąteczna Faszystka, jak Michael odkrył w sobie niezwykły talent do św-mikołajowania :P, jak Max zajmował się dziećmi a Tess indykiem i pozwólmy zadziałać tej jedynej w swoim rodzaju magii. :xmas:

Tyle wstępu, teraz o warunkach całej akcji:
Temat całkowicie otwarty, wszelkie pomysły dozwolone, jest tylko jeden warunek - musi być o świętach... :wink: :xmas: Marzeniem byłoby, gdyby od każdego z autorów wydostać co najmniej jedno opowiadanie :D
Pamiętajcie jednak, że nie jest to temat przeznaczony wyłącznie dla opowiadań - Hotaru, mam nadzieję, że wybaczysz samowolę :roll: - jeśli ktoś, kto potrafi posługiwać się programami graficznymi zechce zrobić świąteczny fanart - będzie powitany z otwartymi ramionami :wink: Pełna dowolność, byle o świętach :D Pamiętajcie, że im więcej zrobicie i im większa różnorodność, tym bardziej zrobi się nastrojowo :D :xmas:

Olka ma zapewnić odpowiednią oprawę graficzną (Olu - liczymy na Ciebie! :cheesy: ). (Gotowe - dop. Olka :))

Image
Image

Hotaru zaś, pomimo nawału obowiązków, zgodziła się patronować temu wszystkiemu. Mamy więc zaplecze administracyjne :wink:
Ewentualne pytania kierować do Patronki albo do mnie.
Mała prośba - liczę, że akcja będzie miała duży odzew w społeczeństwie i że wykażecie się obywatelską postawą :mrgreen: toteż uprzejmie uprasza się o nie umieszczanie wszystkoego na raz :wink:

Jeśli ktoś chce wejść w nastrój i zorientować się na przykład jak wyglądało to w zeszłym roku - zapraszam TUTAJ.

A żeby nie być gołosłownym, potraktujcie to jako typową rozbiegówkę i zachętę do pisania :wink:


Wesołych świąt

Panowała głęboka i jakby uroczysta cisza. Kolorowe światło lampek migających na choince kładło się łagodnie na podłodze, w powietrzu zaś zwykły zapach szpitala mieszał się z zapachem świąt – których atmosfera panowała nawet tutaj. Był spokój, czasami tylko zza drzwi pokoju dochodziły odgłosy przejeżdżającego wózka albo postukiwanie czyichś butów, które zresztą zaraz milkły, gdy ich właściciel uświadamiał sobie, że odgłosy jego kroków brzmią jak kanonada.
Sala była niewielka, stało na niej zaledwie sześć łóżek. O sześć łóżek za dużo, zwłaszcza, że na każdym z nich leżał mały pacjent. Pomimo wysiłków personelu, kolorowych ścian, zabawek i ogromnej choinki, pokój wcale nie przestał przypominać sali szpitalnej. Ale sześciu małych pacjentów wydawało się być pogodzonymi z losem – spali wszyscy spokojnie, oddychając równo i miarowo.
Na jednym z łóżek leżał mały chłopiec. Miał sześć lat, ale wyglądał na o wiele młodszego – drobny i mały, z wielkimi oczami na dziecinnej buzi przypominał raczej dużą lalkę z porcelany niż dziecko. Jego skóra była bardzo jasna, przezroczysta, i nie ulegało wątpliwości, że był ciężko chory. Wyglądał na zagubionego w wielkim łóżku i ściskał kurczowo przez sen rękę siedzącej obok młodej kobiety.
Kobieta była również drobna i szczupła. Ciemne włosy były związane niedbale na karku. Siedziała nieruchomo, skurczona na szpitalny, taborecie, choć na jej twarzy wyraźnie malowało się zmęczenie. Mimo wszystko było w niej coś silnego i zdeterminowanego, widać było, że będzie walczyć do końca i że nie ma zamiaru poddawać się. Lampki choinkowe zapalały w jej ciemnych oczach kolorowe błyski gdy patrzyła na szczuplutką buzię chłopca.
Drzwi pokoju uchyliły się i do środka wślizgnęła się pielęgniarka w niebieskim swetrze. Podeszła cicho do nieruchomej kobiety i dotknęła jej ramienia.
-Proszę pani... niech pani już idzie – powiedziała cicho. – Niech pani odpocznie. Wróci pani jutro.
Kobieta bez słowa skinęła głową. Podniosła się i zawahała przez chwilę, ale końcu wysunęła ostrożnie swoją dłoń z rączki chłopca, który poruszył się niespokojnie. Usiadła z powrotem, ale pielęgniarka ponownie dotknęła jej ramienia, zaczekała, aż wstanie i weźmie swoje rzeczy, poczym pokierowała ją bezszelestnie do drzwi. Kobieta obejrzała się jeszcze przez ramię, ale posłusznie wyszła z sali.
***
Był mróz, chodniki pokryły się grubą warstwą śniegu, który dopiero co przestał padać i którego służby porządkowe jeszcze nie zdążyły usunąć.
Liz Parker schowała głębiej nos w szalik i szła po śniegu, powłócząc nogami. Było już naprawdę późno i na ulicach panował spokój, wszyscy siedzieli w domach z rodzinami i nikt nie błąkał się po mieście. W końcu jutro były święta. W oknach mieszkań, które mijała, świeciły choinki, na prawie wszystkich drzwiach wisiały zielone wieńce, migotały lampki. Słyszała tylko skrzyp śniegu pod swoimi butami i własny głośny oddech. Przystanęła pod jednym z okiem i zapatrzyła się do środka – w ciepłym wnętrzu ojciec kończył ubieranie choinki a matka wkładała prezenty do skarpet wiszących na kominku. Gdy kobieta odwróciła się, Liz zauważyła, że była ona w ciąży. „Nie będę płakać” pomyślała rozpaczliwie, usiłując pokonać to coś, co nagle ścisnęło jej gardło. „Nie będę płakać, nie będę płakać...” powtarzała ruszając przed siebie na oślep.
Dotarła do najbliższej ławki i usiadła na niej ciężko, nie zważając czy siada na śniegu czy też nie. Nie dbała także o to, czy jej łzy zamarzną od razu czy dopiero na szaliku. Prawda była taka, że Liz miała dwadzieścia siedem lat i była samotna. Jej jedyna przyjaciółka Maria przebywała w Paryżu, nagrywając kolejną płytę. Alex był w Waszyngtonie. A ona wciąż tkwiła w Bostonie – skończyła studia i została tu, gdzie zastały ją zmiany. Nie miała po co wracać do Roswell, nie miała do kogo. Nie było rodziców ani Crashdown, od dawna nie było też Maxa. Obiecał, że wróci, ale nie wracał. Dziesięć lat. I gdy teraz w końcu znalazła kogoś, kto był jej bliski – i jego jej zabierają. Wygrała nawet z opieką społeczną, która kręciła nosem na jej wiek, status rodzinny i zawód, ale nie mogła wygrać z chorobą małego Jimmy’ego.
Były święta – czas rodziny, ciepła i spokoju.
Pociągnęła nosem i otworzyła torebkę w poszukiwaniu chusteczki, ale jakoś nie mogła jej znaleźć. „Cholera” pomyślała ze zrezygnowaniem, wycierając policzek wierzchem dłoni.
-Proszę – powiedział ktoś podsuwając jej chusteczkę. Liz zerknęła niepewnie do góry.
Stała przed nią niewysoka, dobrze zbudowana kobieta. Miała narciarską czerwoną czapkę, grubą czarną kurtkę, wełnianą spódnicę w kratę i rozczłapane buty. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że jest to po prostu bezdomna, ale w jej twarzy i ciepłych jasnych oczach było coś niezwykłego.
-Proszę, bo ci łzy zamarzną, koszmarnie dziś zimno – powiedziała uśmiechając się przyjaźnie. Liz zerknęła na chustkę – była wielka, w zieloną kratę, i trochę brudna, ale postanowiła nie zwracać na to uwagi. Przyjęła chustkę i wytarła łzy.
-Nos też wydmuchaj – poradziła kobieta. – Nie musisz oddawać mi teraz chustki, mam jeszcze takie.
Liz skinęła głową i nie zastanawiając się porządnie wydmuchała nos. Zabawne, ale poczuła się odrobinkę lepiej.
Kobieta zaś zgarnęła ręką w wielkiej rękawiczce śnieg z ławki i usiadła obok Liz. Siedziały przez chwilę w milczeniu i Liz odruchowo popatrzyła do góry, w gwiazdy, które tego wieczora były wyjątkowo jasne. Gdzieś tam, pomiędzy nimi, był jej Max. Ile by dzisiaj dała, by był obok niej!
-W święta wszyscy powinni być szczęśliwi – zauważyła lekko kobieta, patrząc z upodobaniem na okno, w którym mrugały wesoło lampki.
-Nie mam powodu żeby być szczęśliwą – odparła Liz. – Poza tym nie lubię świąt – dorzuciła wzruszając ramionami, ale bezdomna roześmiała się krótko i pokręciła z niedowierzaniem głową.
-Każdy ma powód – stwierdziła. – Popatrz na mnie, nie mam dachu nad głową, nie mam pracy i żaden facet już się za mną nie ogląda, a jednak jestem szczęśliwa i lubię święta. Ty jesteś za młoda, żeby tego nie lubić. Popatrz na tamten dom, nawet on jest szczęśliwy. Popatrz, jak wesoło do nas mruga – machnęła ręką w bok. Liz jeszcze raz wydmuchała nos. – Jestem pewna, że wcale nie masz powodu by płakać.
Milczały przez chwilę siedząc obok siebie.
-Bóg nie jest sprawiedliwy – stwierdziła nagle Liz. – Dlaczego zabiera tych, których najbardziej potrzebujemy?
Kobieta spojrzała na nią bystrze.
-Może wcale ich nie zabiera? Może wciąż są blisko? – zapytała, ale Liz pokręciła głową.
-Zabiera – upierała się. – Najpierw Maxa... to znaczy mojego chłopaka... wyjechał i nie wrócił. Potem moich rodziców... A potem małe dziecko. Dlaczego dzieci muszą umierać? – zapytała, w jej oczach znów pojawiły się łzy. – Teraz ta cała batalia o adopcję poszła na marne!
-Naprawdę uważasz, że to było bez sensu? – zapytała poważnie kobieta, patrząc jej prosto w oczy. – Więc gdybyś wiedziała, że Jimmy zachoruje, to nie walczyłabyś o niego?
Liz pomyślała przez chwilę. Czy wtedy dałaby sobie spokój? Nie, oczywiście, że nie...! kochała Jimmy’ego tak, jakby był jej własnym dzieckiem. Pamiętała jego wielkie oczy wlepione w nią gdy po raz pierwszy go zobaczyła, i od tej pory wszystko się zmieniło. Jimmy był jej i już. Pokonała całe tabuny opiekunek socjalnych, prawników i urzędników, tylko po to, by do trzech tygodniach znów podjąć walkę, tym razem z chorobą. Czy mogłaby przestać walczyć...? Nie. Nie wyobrażała sobie tego, tak jak nie wyobrażała sobie, że będzie musiała żyć bez Jimmy’ego...
-Nie – odparła pociągając nosem. – Nie było bez sensu. Tylko dlaczego to jest tak niesprawiedliwe?
-Czasami nie mamy wpływu na to, co się dzieje z jakiegoś powodu. Może to część jakiegoś wyższego planu, którego jesteśmy elementem – uśmiechnęła się ciepło kobieta składając dłonie na kraciastej spódnicy. Liz bezwiednie składała jej chustkę do nosa. – I czasami zapominamy, że zawsze coś nam jednak zostaje – nadzieja. Może właśnie po to są święta Bożego Narodzenia, żeby sobie o tym przypomnieć.
-Może – powtórzyła Liz. Nie wiedziała czemu rozmawia z obcą, bezdomną kobietą o swoich najbardziej prywatnych sprawach, dlaczego siedzi razem z nią pośród nocy, pod gwiazdami, w przeddzień świąt. A jednak podobało jej się to i nie miała ochoty wstawać z tej ławki i iść do pustego domu...
Kobieta miała chyba jednak inne plany.
-No, czas na mnie – powiedziała i klepnęła się dłońmi o kolana. – Ty też już idź, wyśpij się, odpocznij, jutro czeka cię wiele wrażeń. Chustkę możesz zatrzymać – dodała wstając z ławki. Liz również podniosła się.
-Dziękuję ci... za chustkę i za rozmowę – odparła uśmiechając się lekko. – Nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomogłaś.
-Drobiazg – uśmiechnęła się kobieta i odwróciła się.
-Jak masz na imię? – zawołała za nią Liz. – Chciałabym kiedyś oddać ci tą chustkę...
-Jestem Magdalena – kobieta zatrzymała się jeszcze.
-Myślisz, że jeszcze kiedyś się spotkamy? – zapytała Liz. Magdalena uśmiechnęła się szeroko.
-Na pewno – odparła. – Gdy przyjdzie na to pora...
-A więc do widzenia – powiedziała Liz, ale kobieta zaczęła już iść w swoją stronę, tam, skąd przyszła Liz. – Wesołych świąt, Magdaleno! – zawołała Liz. Kobieta zatrzymała się i skinęła jej głową. Liz uśmiechnęła się, wsunęła kraciastą chustkę do kieszeni i zaczęła iść w stronę domu.
-Wesołych świąt, Liz... – szepnęła do siebie Magdalena z ciepłym uśmiechem na twarzy, patrząc za znikającą sylwetką Liz. – Wesołych świąt...
***
Gdy Liz przekroczyła próg dziecięcego oddziału, uderzyła ją niezwykła atmosfera tego miejsca. Nie tylko świąteczna.... Spała tak jakoś dobrze, nawet w ten świąteczny poranek wciąż miała dobry humor, wspominając wczorajszą rozmowę z bezdomną kobietą o imieniu Magdalena. Teraz jednak, gdy ujrzała, jak przy drzwiach sali Jimmy’ego i pięciu innych małych pacjentów kłębiły się tłumy – pielęgniarek, rodziców... serce Liz niemal podeszło do gardła. Jeśli coś stało się w nocy... Zaczęła przepychać się do drzwi sali.
-Panno Parker! – ktoś złapał ją za łokieć. Liz obejrzała się zniecierpliwiona – i rozpoznała w tej osobie matkę jednego z chłopców z sali, Marca. Matka Marca miała na twarzy wypieki, jej oczy błyszczały. – Panno Parker, cud, po prostu cud...! Bóg wysłuchał naszych próśb! To najpiękniejszy prezent, jaki ktokolwiek mógł dostać..!
-Co... co się stało? – zapytała Liz bez tchu.
-Cud, to był cud...! Wszyscy sześcioro, cała sala! – matka Marca zaczęła płakać, choć nadal uśmiechała się. Liz poczuła, jak robi jej się niedobrze.
-Co takiego...?! – zawołała z rozpaczą. Czy już nigdy nie dowie się, co się stało...?!
-Wszyscy sześcioro są całkowicie zdrowi – wtrącił się ojciec Marca, pojawiając się obok żony. – Wyobraża to sobie pani? Pielęgniarka wchodzi dziś rano, a oni wszyscy bawią się w najlepsze... Wszyscy zdrowi, ani śladu choroby! Nie do wiary!
-Lekarze badają ich teraz kolejno, ale to prawda, panno Parker, prawda! – dodała zapłakana matka. – Cud...!
Liz zamknęła oczy i odetchnęła głęboko... zdrowi... cud... są święta... Spod jej powiek popłynęły łzy szczęścia. Ktoś ujął ją pod ramię i poprowadził do jakiegoś krzesła, jakaś pielęgniarka podała jej kubek wody... Nie zauważyła, że pielęgniarka miała piękne ciepłe oczy i że uśmiechała się do siebie ciepło.
***
Liz stała zadumana przed szpitalem i patrzyła na pokrytą śniegiem ziemię. Myślała o wczorajszej rozmowę z Magdaleną, która pojawiła się ot tak, znikąd... Dopiero teraz uświadomiła sobie kilka rzeczy. Jak na przykład to, że Magdalena znała imię Jimmy’ego, choć Liz była pewna, że go nie wymieniała. Poradziła jej odpocząć i twierdziła, że dzisiaj będzie dużo wrażeń... Kim ona była? Skąd to wszystko wiedziała? Dziwne...
Liz była tak zaabsorbowana swoimi myślami, że nawet nie zauważyła jak ktoś do niej podszedł.
-Liz... – powiedział czyjś ciepły głos. Była pewna, że to był tylko efekt jej wyobraźni. Ten głos – znała go przecież tak dobrze, tak długo czekałam by znów go usłyszeć! Odwróciła się błyskawicznie, z myślą, że za nią na pewno nikogo nie będzie, ale ku jej zaskoczeniu – o krok za nią stał nie kto inny jak Max – jej Max, na którego czekała tyle lat!
-Max... ty nie... nie.... – wyjąkała bez ładu, nie wierząc własnym oczom. Wpatrywała się w niego uważnie, ale to wciąż był on – starszy, nieco zmieniony, ale wciąż on! Wyciągnęła rękę, gotowa na to, że spotka powietrze, ale jej dłoń wcale nie przeszła przez niego na wylot...
-Wróciłeś – szepnęła zarzucając mu ramiona na szyję i przytulając się do niego tak, jakby nie pozwalała mu tym samym zniknąć.
-Przecież ci obiecałem – powiedział obejmując ją równie mocno. – Czy kiedykolwiek złamałem obietnicę? – zapytał dość niewyraźnie, z twarzą wciśniętą w jej szyję.
-Nigdy! – odparła Liz, płacząc i śmiejąc się równocześnie, po raz drugi tego dnia.
-Więc te dzieci... to ty? – zapytała nieco później. Max schylił nieco głowę.
-Ja – potwierdził nieśmiało. Liz uśmiechnęła się bezwiednie – wciąż był taki sam, przez te wszystkie lata nic się nie zmienił...
-Wiesz o Jimmy’m? – indagowała dalej Liz. Przyszło jej na myśl, że on może uzdrowił Jimmy’ego przez przypadek i że może wcale nie zechce, żeby...
-Wiem – zapewnił ją Max uśmiechając się łagodnie. – Teraz opieka społeczna nie ma się już czego czepiać... – dodał. Liz odpowiedziała mu uśmiechem i pomyślała jednocześnie, że Magdalena stanowczo miała rację – dzisiaj był niezwykły dzień... Musiała być aniołem.
-Zabierzmy Jimmy’ego i chodźmy do domu, są święta – powiedział Max i ujął ją za rękę; razem weszli do szpitala.
Z nieba zaczęły spływać gęste, delikatne płatki śniegu.

Wesołych świąt... :xmas:
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Wed Dec 01, 2004 12:17 pm

Święta święta :xmas: Ech jak fajnie :xmas:

Nan :uklon: Chyba wiesz za co 8)

Czuję sie zachęcona :cheesy: Może już jutro zrobię jakiś art świąteczny :cheesy: Kto to wie 8)

Eee to ja może zaśpiewam :cheesy:
Last Christmas I gave you my heart
But the very next day you gave it away
This year To save me from tears
I'll give it to someone special

Last Christmas I gave you my heart
But the very next day you gave it away
This year To save me from tears
I'll give it to someone special

:xmas:

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Dec 01, 2004 12:37 pm

Onarek - no brawo, co by nie było, moja ulubiona świąteczna piosenka :cheesy: Bardzo ładnie. Więc czekamy na obrazek :xmas:
Image

User avatar
Olka
Redaktor
Posts: 1365
Joined: Tue Jul 08, 2003 1:14 pm
Contact:

Post by Olka » Wed Dec 01, 2004 12:52 pm

No rany! Ja tu wchodzę do sieci, żeby poszukać jakiejś choinki (jej zdjęcia oczywiście :) ), a tu przy okazji kukając na forum widzę ten temat. Za głowę się złapałam, bo temat już jest, a ja dopieto szukam świątecznych obrazków na fanart do niego! Wiedziałam, że nie zdążę na czas :( Ale jak tylko tą choimkę znajdę to zabieram się do fanarcika. Dobrze, że chociaż pomysł mam :lol: A i natchnienie na ff nadeszło! Cały tydzień słuchałam na okrągło "Piosenek z dzwoneczkami" z najnowszego wydania "Smooth Jazz Cafe" pana Niedźwiedzkiego. Opłaciło się! Wam również polecam ten krążek. Tak przyjemnie nastraja. Jest np. piosenka Crisa Rea (chyba przekręciłam imię :roll: - czyta się Kris :P ) "I'm driving home for Christmas", która zawsze stała u mnie na pierwszym miejscu.
No to może już skończę. To w końcu temat na opowiadania, a nie plecenie 3po3 ;)

User avatar
Cicha
Nowicjusz
Posts: 125
Joined: Sun Jun 20, 2004 10:17 pm

Post by Cicha » Wed Dec 01, 2004 1:01 pm

Ohhh...mnie się ta piosenka przejadła dwa lata temu :) W sumie to zaczęłam tworzyć, coś co powinno być opowiadaniem, ale zobaczymy co z tego wyjdzie...mam złe przeczucia :wink:
Już zaczynam coraz bardziej chcieć Swiąt, ale jednak nie czuję Grudnia (może dlatego, że się dopiero zaczął!), a przystrojona choinka, którą widziałam przedwczoraj przed sklepem mnie...odrzuciła do tyłu. :D
"I have never had a love like this before, neither has he so..."

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Wed Dec 01, 2004 2:07 pm

Ja uwielbiam święta, ale tylko wtedy gdy jestem z rodzinką i składamy sobie życzenia. :) Uwielbiam to, bo wiem, że te życzenia są szczere i nie wymuszone. Jednak gdy wyjdę się na ulicę i widzę mikołaja reklamującego np. pastę do zębów a małe elfiki latają ze szczoteczkami, to robi mi się słabo. :? Te choinki w sklepach to może jeszcze przejdą w tłumie, bo choć w większościu służą ku reklamie, to nigdy nie wiadomo. A ot jakiś sprzedawca może chciał czuć świąteczny nastrój także w pracy :lol:
Może i ja wykombinuję coś w corelu :roll: Ale na cuda nie liczcie...chociaż w końcu to są święta :)
No to i ja zaśpiewam swoję ulubioną piosenkę, którą z resztą już śpiewałam w "SZD"

Stała pod ścianą panna zielonaaa
Nikt prócz zająca nie kochał jeeej
Nadeszły święta i przyszła do naaas
Zielony gościu prosimy weeejdź!

ref:
Choinko piękna jak laaas...
Choinko zostań wsród naaas...

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Wed Dec 01, 2004 3:06 pm

Wreszcie i tutaj zawitała świąteczna atmosferka :D Oczywiście przyłączam się do tej zwariowanej manii i zobowiązana czuję się do wzięcia aktywnego udziału. Dlatego moje króciutkie świąteczne opowiadanko jest już gotowe. Hmm... właściwie Święta Bożego Narodzenia stanowią w nim tło, ale chyba nastrój odpowiada idealnie wymogom świątecznego opowiadanka. Data publikacji - może dzisiaj wieczorem, jeśli nie stwarza to problemu? :roll:

A to fragment jednej z moich ulubionych kolęd (po łacinie):

Adeste fidelis letit Irumfantes
venite venite in Bethlehem
Natum videte regem angelorum
venite andoremus,
venite andoremus,
venite andoremus
in Bethlehem
Image

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Wed Dec 01, 2004 4:30 pm

Ja, kochani, nie umiem ani śpiewać, ani pisać nastrojowych ficków, więc powiem tylko.... Wesołych Świąt :wink: Poczytam sobie wszystkie Wasze opowiadania bliżej Gwiazdki, żeby sie odpowiednio nastroić i się już nie odstroić :wink:

Buziaczki (ale mi humor poprawiłyście tym tematem :P ) :cmok:

:xmas:
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
maddie
Fan
Posts: 970
Joined: Sat Jul 12, 2003 5:47 pm
Location: Kostrzyn k/Poznania
Contact:

Post by maddie » Wed Dec 01, 2004 5:19 pm

A ja może jeszcze nie będe nikomu życzyć Wesołych Świąt, bo nawet jeszcze Mikołajek nie było. CHociaz naprawdę do tegorocznych świąt się napaliłam, jestem w komitecie Świątecznym klasy i od tygodnia mam ochotę ubrać choinkę, na co zawzięcie nie zgadza się wychowawczyni :wink:
BTW. Mam w głowie plan - jak tylko będe miała troszeczke wolnego czasu (czyt. niedziela nie wcześniej) przeczytam wszystkie tamtegoroczne opowiadanka, tegoroczne, ściągnę sobie świąteczne piosenki i będę szukać w lesie (ośnieżonym) weny. Zobaczymy czy się uda :cheesy:
PS. A jak już rozpędziliśmy się z tymi językami to może ja dam coś deutsch'owskiego (Wiem, wiem, że na forum istnieje spółka antyniemiecka - ja sama do niej należe, ale nawet zwierzęta mówią w wigilię ludzkim głosem :wink: )

O Tannenbaum, o Tannenbaum,
Wie treu sind deine Blätter.
Du grünst nicht nur zur Sommerzeit,
Nein, auch im Winter, wenn es schneit.
O Tannenbaum, o Tannenbaum,
Wie treu sind deine Blätter.

O Tannenbaum, o Tannenbaum,
du kannst mir sehr gefallen.
Wie oft hat nicht zur Weihnachtszeit
Ein Baum von dir mich hoch erfreut.
O Tannenbaum, o Tannenbaum,
du kannst mir sehr gefallen.
Image

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Wed Dec 01, 2004 6:18 pm

Nan, przeczytałam i się popłakałam :cry: Śliczne :D
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Image

User avatar
elfchick
Nowicjusz
Posts: 105
Joined: Wed Oct 13, 2004 7:57 pm
Location: Olsztyn
Contact:

Post by elfchick » Wed Dec 01, 2004 7:36 pm

Przypomniala mi sie pewna historyjka. Jakis rok temu o tej porze wracalam autobusem z zajec na uczelni i na jednym z przystankow zauwazylam faceta w stroju Swietego Mikolaja (o tej porze roku Mikolaje stoja na kazdym rogu) i palil papierosa... zaczelam sie zastanawiac co opowiedza rodzice dzieci, ktore to widzialy, na pytanie "Why is Santa smoking?".

A oto moje ulubione piosenki:

All I want for Christmas is you


I don't want a lot for Christmas
There's just one thing I need
I don't care about presents
Underneath the Christmas tree
I just want you for my own
More than you could ever know
Make my wish come true
All I want for Christmas is you.

I don't want a lot for Christmas
There is just one thing I need
I don't care about presents
underneath the Christmas tree
I don't need to hang my stocking
There upon the fireplace
Santa Claus won't make me happy
With a toy on Christmas day
I just want you for for my own
More than you could ever know
Make my wish come true
All I want for Christmas is you
You baby

I won't ask for much this Christmas
I won't even wish for snow
I'm just gonna keep on waiting
Underneath the mistletoe
I won't make a list and send it
To the North Pole for Saint Nick
I won't even stay awake to
Hear those magic reindeer click
'Cause I just want you here tonight
Holding on to me so tight
What more can I do
Baby all I want for Christmas is you
You

All the lights are shining
So brightly everywhere
And the sound of children's
Laughter fills the air
And everyone is singing
I hear those sleigh bells ringing
Santa won't you bring me the one I really need
Won't you please bring my baby to me

Oh, I don't want a lot for Christmas
This is all I'm asking for
I just want to see my baby
Standing right outside my door
Oh I just want him for my own
More than you could ever know
Make my wish come true
Baby all I want for Christmas is
You

All I want for Christmas is you baby
All I want for Christmas is you baby


Oraz "Rudolph the red nosed reindeer" o najbardziej "kultowej" za Oceanem postaci zwiazanej ze Swietami...

Rudolph the Red-Nosed Reindeer
Authors: Robert May (lyrics), Johnny Marks (music)

Rudolph, the red-nosed reindeer
had a very shiny nose.
And if you ever saw him,
you would even say it glows.

All of the other reindeer
used to laugh and call him names.
They never let poor Rudolph
join in any reindeer games.

Then one foggy Christmas Eve
Santa came to say:
"Rudolph with your nose so bright,
won't you guide my sleigh tonight?"

Then all the reindeer loved him
as they shouted out with glee,
Rudolph the red-nosed reindeer,
you'll go down in history!



Merry X-mas!!! :cheesy:
center><a><img><br>NYC is love.</a></center>

niewidzialna
Gość
Posts: 16
Joined: Wed Dec 01, 2004 2:29 pm
Location: Okolice planety L-wo
Contact:

Post by niewidzialna » Wed Dec 01, 2004 7:53 pm

Tak, zdecydowanie można się popłakać... . Piękne ff. Wprost idealne na ten czas i grudzień. Ale sądzę, że jak spadnie już śnieżek to będzie już tak ślicznie (trudno do przejścia po ulicy) nastrojowo (zimno jak nie wiem..) ;) :lol: Myślę, że wtedy to już można by było wylać całą rzekę łez (ze szcęścia i wzruszenia, ze smutków przepędzonych, uśmieżonych i trwających). Przypomniało mi się jak ryczłam :cry: podczas tego odcinka Roswell z pierwszymi Świętami :xmas: :D . Później nie robiło na mnie aż tak dużego wrażenia...dziwne. To najprawdziwsza prawda, że święta mają coś z... magii. :aniolek:
Miłość przychodzi odchodzi
jest z nami nagle jej nie ma(...)
-Ach ten lęk że się nie kochamy
skoro miłość miłości szuka

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Wed Dec 01, 2004 8:18 pm

No dobrze, wróciłam tutaj prosto z pierwszych świątecznych zakupów :lol: Może nie tyle świątecznych, co mikołajkowych. Na codzień nie przepadam za szarym wyglądem mojego miasta, ale 1 grudnia zawsze oznacza zmianę wystroju i uwielbiam spacerować. Mój nastrój nadaje się więc do zimowego świętowania. Jak zapowiedziałam, wrzucam moje króciutkie opowiadanko (mogę Nan, prawda?) - nie jest ani niesamowicie wzruszające, ani zabawne, ot takie zwykłe ze Świętami w tle...

A tutaj dwa banerki do niego wykonane. Jeden autorstwa Onarka a drugi mojego:

Małe święta - kartki

Małe święta


Małe święta


It's Christmastime; there's no need to be afraid
At Christmas, we let in light and we banish shade
And in our world of plenty we can spread a smile of joy
Throw your arms around the world at Christmastime
But say a prayer to pray for the other ones
At Christmastime



Przyjrzała sie uważnie drzewku świątecznemu. Jej drzewku. Pachniało przyjemnie. Nabrała głeboko powietrza. Zapach jaki wypełniał całe mieszkanie ewidentnie kojarzył jej się ze świętami. Cynamon, choinka i piernik. To były jej pierwsze święta w nowym domu, we własnym domu. Bez opiekuna ani jako współlokatorka. Teraz mieszkała tylko ze swoją rodziną. Rodzina. To słowo sprowadziło uśmiech na jej twarz. Nie sądziła, że kiedykolwiek pozna dogłębnie sens tego wyrazu. A jednak życie przynosiło różne niespodzianki. W święta dopiero naprawdę odczuła posmak tego szczęścia.

Rozejrzała się wokół. Udekorowali razem pokój. Zielone girlandy na oknie, stroik na stole, gałązki świerkowe w wazonie i oczywiście choinka. Z kuchni dobiegł ją ciepły głos męski. Nucił kolędy. Pokręciła głową, uśmiechając się. Oto jej mąż usiłował śpiewać. Mąż. To słowo też do tej pory było prawie obce. Owszem, kiedyś miała tę drobną manię na punkcie męza, ale nie rozumiała co niesie to ze sobą. Dopiero on jej to uświadomił.

Przez poprzednie lata nie przepadała za świętami. Czasem wręcz ich nienawidziła. Wydawały jej się traceniem czasu na kłamstwa i wciskanie innym pustych życzeń. A może wszystko obracało się wtedy wokół tego, że wcale nie chciała świętować? Nie. Chciała, ale nie miała możliwości. Może i miała znajomych, ale w rzeczywistości była sama. Potem pojawił się on i nagle wszystko zmieniło swoje barwy. Święta nabrały wyrazu.

Here we are as in olden days,
happy golden days of yore.
Faithful friends who are dear to us
gather near to us once more.


Wyjęła z pudełka srebrną gwiazdkę. Mieniła się błekitnymi iskierkami. Była idealna.
- To za Isabel – szepnęła, wieszając ją na gałązce
Idealna gwiazdka dla idealnej połyskliwej Isabel. Za wszystko co zrobiła dla niej, za to, co poświęciła dla niego. Miała na pewno wiele powodów, by ich nienawidzić a mimo to, przesłała świateczną kartkę. Podpisała ją nawet jako Świąteczna Faszystka, życząc im spokojnych i szczęśliwych Świąt. Dla obojga ta kartka była tym, czego potrzebowali od tamtego rozstania z grupą. Zwłaszcza teraz w Święta. Jak Isabel je spędzała, nie miała pojęcia, ale wierzyła, że znalazła ukojenie i dom, w którym mogła wprowadzać swoje zwariowane świąteczne zasady.

- Za Michaela i Marię – wyjęła dużą bombkę
Barwy rubinowej czerwieni ze złotymi ornamentami. Nie wiedziała dlacego, ale te kolory zawsze kojarzyły jej się z tą parą. Wypowiadając ich imiona miała przed oczami czerwoną poświatę. Oni się nie odzywali do nich. Owszem, Michael zadzwonił raz, jakieś pół roku temu, by złożyć jej mężowi życzenia urodzinowe i zapytać czy wszystko w porządku. Posmutniała. Maria nie zadzwoniła, nie chciała rozmawiać. Nie musiała z nią, ale on tego potrzebował. Zwłaszcza teraz, w czasie świąt. Mimo to ona pamiętała i przesłała im kartkę.

Przewiązała jedną z gałązek złota wstążką. Iście królewską.
- Za Maxa
Gdziekolwiek był i cokolwiek robił. Czuła, że ułożył sobie życie chociaż zniknął tego samego dnia co oni. Zaraz po ich oświadczeniu. Wszyscy mieli do niego żal, że nie dawał znaku życia. Nawet z własną siostrą się nie kontaktował. Były święta, wszyscy czekali na niego, a on nie dzwonił, nie pisał. Może stracił wiarę w święta? Nie umiał już się nimi cieszyć i ich doceniać? Ale ponieważ ona nauczyła się wreszcie to wszystko dostrzegać, w myślach złożyła mu życzenia. Może to niewiele, ale tyle mogła zrobić. Kiedyś sądziła, że to z nim będzie spędzała kolejne święta, ale wszystko się zmieniło i wcale nie żałowała. Oprócz tego, że Max stał się kolejną osobą, która zniknęła z ich życia.

Uśmiechnęła się, wyciągając z dna pudełka łańcuch z czerwonych koralików. Nie mogła się powstrzymać, to kojarzyły jej się tylko z jednym wspomnieniem.
- Zdecydowanie za Valentich.
Pamiętała, że kiedyś mieli taki sam łańcuch. A razem z łańcuchem w ich domu zawsze pojawiał się na święta wyśmienity nastrój. Zapewne teraz też już szykowali się do Bożego Narodzenia. Jako jedyni pozostali w Roswell i nie zrobili im awantury o ich oświadczyny. Ani Kyle ani Jim nie opowiedzieli się po żadnej ze stron. I pamiętali o nich i o świętach, dzwonili z samego rana z życzeniami. Były krótkie, nie rozmawiali o niczym szczególnym. Tylko wymienili życzenia. Ale dla niej to było ważne. Zwłaszcza teraz.

Sięgnęła po kryształkową baletnicę. Delikatna i krucha. I przejrzysta. Gra pozorów, która potrafi być myląca. Osoba, którą pierwsza by podejrzewała o odwrócenie się od nich. A jako jedyna pozostała. Stanęła po ich stronie, po jego stronie, wierna wobec przekonań przyjaciela. Ostrożnie powiesiła baletnicę na choince.
- Za ciebie Liz – szepnęła
Nigdy wcześnie nie pomyślałaby, że to Liz własnie zostanie przy nich. I to nie tylko wtedy w trakcie wielkiej kłótni. Liz wciąz utrzymywała z nimi kontakt. Potrafiła dzwonić nawet kilka razy w miesiącu. Rozmawiała przez dłuższa chwilę z nią, a potem bardzo długo z nim. Kiedy brunetka zadzwoniła zeszłego wieczoru, nie mogła się powstrzymac i zaprosiła ją na drugi dzień Świąt. W końcu Święta powinno się spędzać z bliskimi, a Liz zdecydowanie stała się jej bliska. Coś, czego nikt nie potrafił przewidzieć. Nawet ona sama. I dlatego zaczynała wierzyć w świąteczne cuda.

Through the years we all will be together
If the Fates allow


Przesunęła spojrzenie za okno. Śnieg wirował milionami białych płatków. Kiedyś tak wirowało jej życie. A teraz spokojnie się układało, tak jak powinno. Powiesiła ostatnią bombkę na choince i odsunęła się na kilka kroków, by móc przyjrzeć sie całości. Jasny uśmiech pojawił się na jej ustach. Kłopoty już dawno pozostały z tyłu. Przykryła je warstwa śniegu, a gorzkie łzy zastąpiły pierniki i pomarańcze. Przesunęła dłoń po brzuchu. Maleństwo rozwijało się bez problemów i najwyraźniej zaczynało lubić święta, jak jego mama.

Have yourself a merry little Christmas
Let your heart be light
From now on,
our troubles will be out of sight


Gałązka jemioły pojawiła się nad jej głową, a czyjeś usta musnęły delikatnie jej wargi. Roześmiała się i spojrzała na męża. W kącikach jego ust były ślady czekoladowej polewy z piernika. Chyba dlatego tylko nucił kolędy a nie śpiewał. A uwielbiała jak śpiewał. Starła kciukiem czekoladę z jego ust i zapytała:
- Podoba ci się? - wskazała na choinkę
Objął ją, kładąc dłoń na jej brzuchu i wspierając brodę o jej ramię.
- Jest idealna – odpowiedział
- Nie – szepnęła – To wszystko jest idealne.
Z radia wciąz płynęła usypiająca melodia.

Hang a shining star upon the highest bough
And have yourself a merry little Christmas now.


- Wesołych Świąt Tess – cmoknął ją w policzek
- Wesołych Świąt Alex.

Koniec
Image

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Wed Dec 01, 2004 8:36 pm

Heh _liz oberwie Ci się od fanów Alexa :lol: Pamiętasz co napisałam w komnacie H.? Że każdą dziwną parę przeboleję prócz Alexa i Tess? Ech wyobraź sobie, że jednak ich przebolałam 8) U Ciebie Tess była taka... Taka fajna... Aż sama się zdziwiłam, że nawet mi się spodobało to połączenie u Ciebie 8) Ale co byś nie zrobiłą zawsze się to miło czyta :cheesy:
Więc brawo _liz :cheesy:


A mój banerek się nie otwiera :? OCB :?

User avatar
Cicha
Nowicjusz
Posts: 125
Joined: Sun Jun 20, 2004 10:17 pm

Post by Cicha » Wed Dec 01, 2004 8:42 pm

Ach, co mam powiedzieć _liz. Jestem zachwycona...połaczenie Tess i Alexa...to dopiero lubię :) Jeszcze bardziej potrzebuję Swiąt...dzięki.
"I have never had a love like this before, neither has he so..."

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Dec 01, 2004 8:47 pm

_liz... wiesz, przeczytałam i... To właśnie jest to. Ten świąteczny nastrój, atmosfera całego opowiadania... Właśnie o to chodziło. Teraz naprawdę poczułam, że oto niedługo święta, kto wie, czy lada dzień nie spadnie śnieg i czy nie zapachnie niespodziewanie choinką.
Onarek ma rację, zawsze miło się czyta. Tym bardziej, że wystąpiła Tess - nie jako potwór, nie jako piąte koło u wozu. Ot, normalna dziewczyna, czy też raczej młoda kobieta. I wieszanie bombek było piękne :D

Więcej takich poprosimy, _liz! Cudownie wprowadzają w Święta :xmas: Wielkie buziaki za tą drobinkę :wink: I wiecie co, mam takie skojarzenie... To zupełnie tak, jakbyśmy ubierali nasze własne drzewko, gdzie każde opowiadanie i każdy obrazek to kolejna bombka...
Jeszcze kilka opowiadań i nasza choinka zacznie przypominać tą nowojorską :D

Onarku, poprosimy o jakiś obrazek... Widać, że masz do tego dryg, na RF również - więc może nie tylko jako banerki do opowiadań?

Edit: A mnie otwierają się oba. I są śliczne.
Image

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Wed Dec 01, 2004 9:29 pm

Nan odpowiednio wczęsnie mi przypomniała, więc na moje opowiadanko też możecie liczyć. Może będzie trochę mało swiąteczne, ale taki akurat temat mnie naszedł. Do Świąt jednak będzie nawiązywał, nawet jeśli trochę mało. Planuję umieścić je tu 6 grudnia, na Mikołajki.

Opowiadanie Nan>> Cóż, to chyba rzeczywiście taki ff na rozbieg. W sumie napisane poprawnie, ale raczej nic czego nie byłoby już w 10-tkach innych ff. Niestety, nie zainteresowało mnie.

Opowiadanie _liz>> Zaczynało się też trochę na pozór nudnawo, szybko jednak zmieniłem zdanie. Do końca trzymała mnie ciekawości kim jest główna para. Fajne, takie opowiadanie dobrze się czyta.

PS: Wesołych Świąt :xmas:
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

Hotori
Obserwator Słów
Posts: 1509
Joined: Sat Jul 26, 2003 4:11 pm
Location: Lublin

Post by Hotori » Wed Dec 01, 2004 10:16 pm

No, ja to się zdeklarowałam na tę imprezę już rok temu :mrgreen:
Ale czy nie za wcześnie na życzonka ? :wink: A co, tam ! Życzę wam moje miśki standardowo-góry prezentów, pachnącej choinki, rzecz jasna pachnącego i uginającego się pod pólmiskami stołu(ale nie objadajcie się zbytnio :D w okresie świątecznym szpitale są pełne ludzi z zatruciami :( ), i oczywiście życzę pięknego bałwana przed domem(niech ktoś spróbuje powiedzieć, że jest za duży na lepienie bałwanów :twisted: :wink: ).

Co świątecznej twórczości- bardzo świąteczne opowiadanie Nan :) Podniosło mnie na duchu, bo ja wciąż się katuję jak piszę (zresztą teraz też 8) ), a ci co mnie znają to i wiedzą, że jedyne moje opowiadanie zakończone happy -endem to bylo właśnie zeszłoroczne, świąteczne. Ale to nie był mój styl, więc dziś znów powracam to tego co zwykle- do smutasów :roll:
Moje opowiadanie zamieszczam oddzielnie, gdyż będzie nieco dłuższe i mam jak do tej pory Prolog, więc jeśli je tu wstawię to się wszystko pomiesza. Podobnie jak Graalion napisałam fick, ktory do świąt będzie raczej tylko nawiązywał. Ale zawsze 8) Zapraszam do lektury :arrow: ''Perły Pamięci'' :xmas:
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''

William Blake

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Thu Dec 02, 2004 1:50 pm

No to się wkopałam 8) Zrobię cos zrobię jak będę miała natchnienie bo narazie to nic... Ale zobaczycie już niedługo(może dziś :wink:) kolejny banrek mojej roboty tym razem u Cichej :cheesy:
Hmmm więc ja może znów zaśpiewam? :wink:

White Christmas
I'm dreaming of a white Christmas
Just like the ones I used to know
Where the treetops glisten
and children listen
To hear sleigh bells in the snow

I'm dreaming of a white Christmas
With every Christmas card I write
May your days be merry and bright
And may all your Christmases be white

I'm dreaming of a white Christmas
With every Christmas card I write
May your days be merry and bright
And may all your Christmases be white

User avatar
Cicha
Nowicjusz
Posts: 125
Joined: Sun Jun 20, 2004 10:17 pm

Post by Cicha » Thu Dec 02, 2004 2:24 pm

Och Onarze....Twój artwork jest genialny, a gorzej z moim ficiem :/ Ja także bedę musiała go zamiescić w osobnym temacie...bo zapowiada sie długo. Też zaspiewam (cieszcie sie, że tego nie słyszycie :lol:)

Christmas Day - Dido

The young gentleman came riding past
on a snow-blue winter's day
He asked to drink by our fire and
I was pleased to let him stay
He drank there quietly for a while
and then he turned and said to me

Your eyes are green
Like summer grass
Your lips are red
like a fresh-cut rose
Your hair is soft
like an Irish stream
And your voice is filled with sweet beauty

And the last words I heard him say were
I shall return for you my love on Christmas Day

And the night will come but I won't sleep
as I watch the stars that lead him
I cannot place where he is
but still my heart goes with him
I'm saving all my Sunday clothes for the day
that I'll be leaving
Father knows
My sister knows

And my friends
They're happy for me
And the priest he says
you should thank God
for the blessing of such beauty

And the last words I heard him say were
I shall return for you my love on Christmas Day
I shall return for you my love on Christmas Day

On Christmas Day
I shall return for you
My love...

And the last words I heard him say
Were the last words I ever heard him say

I shall return for you my love on Christmas Day
I said I will return on Christmas Day
And yes, I shall return on Christmas day
I shall return, for you, on Christmas Day
My love
I will return on Christmas Day
I shall return ,my love, on Christmas Day
On Christmas Day
"I have never had a love like this before, neither has he so..."

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 28 guests