Maysteriousness

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

Post Reply
User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Maysteriousness

Post by Dzinks » Tue May 11, 2004 11:43 am

Kategoria : Dreamers and CandyNotka od mnie: Właściwie to nie wiem, co mnie zainspirowało, pomysł przyszedł sam tak po prostu, akcja toczy się w Roswell, Max i Maria pracują jako gliny, szeryfem jest Kyle Valenti. Życie toczy się spokojnie, aż do pewnego momentu.- Deluca! Odwróciła się, nie zdążyła uchylić się przed lecącym w jej stronę zwitkiem papieru. Uderzył ją w głowę, przez cały posterunek przeszły śmiechy kilkunastu policjantów. Maria wstała unosząc papierek w górę, w jej zielonych oczach pojawiły się niebezpieczne błyski. Posterunek zamarł, każdy wiedział, że zdenerwowana zastępczyni szeryfa, jest nieprzewidywalna. Przerzuciła blond kosmyki do tyłu i przemykała wzrokiem po twarzach kolegów.- Czyje?- Przepraszam Maria, ale to było pod wpływem impulsu- odezwał się wysoki brunet na twarzy pojawił się wesoły uśmieszek. Zmrużyła oczy.- Evans kiedyś się doigrasz – dodała musztrując go spojrzeniem.- Wzywa nas szef , podobno to coś ważnego – wyjaśnił , z jego twarzy nie znikał ten uśmieszek, rzuciła podstępne spojrzenie na nieskończoną pracę i ruszyła w jego kierunku. Policjancie wracali do swoich zajęć.- Deluca, kiedy się ze mną umówisz? – usłyszała. Uśmiechnęła się, ale nie odwróciła.- Zawsze o godzinie zero – odparła.- Czyli kiedy? – padło następne pytanie.- Czyli nigdy. Wchodząc do biura przełożonego słyszała śmiechy kolegów, praktycznie była jedyną kobietą na tym posterunku, ale oni nie byli jedynymi mężczyznami. Evans mrugnął do niej, musiała przyznać, że mundur pasuje do niego idealnie, zresztą na posterunku miał opinięuwodziciela, który może mieć każdą.- Siadajcie – poprosił głos z za fotela. Evans odsunął jej elegancko krzesło, zawsze zachowywał się jak dżentelmen, zawsze w towarzystwie pięknych kobiet. Fotel odwrócił się, siedział w nim mężczyzna w średnim wieku, przyglądał się ciekawie Marii, potem jego wzrok przeniósł się na Evansa.- Z wystawy skradziono dwa obrazy – rzekł spokojnie. Max Evans poruszył się niepokornie na krześle, od dawna w Roswell nic się nie działo, znudziło mu się odwalanie papierkowej roboty. Maria uśmiechnęła się w duchu, była tutaj dopiero od roku, ale nie wydarzyło się nic, miasto było spokojnie, dla niej za spokojne.- Daje wam tę sprawę – ciągnął- Max mam nadzieję, że twoja nowa partnerka sobie poradzi.- Szeryfie !Czkałam na coś takiego od dawna – odezwała się. Kyle położył na biurku teczkę.- Max przeczytaj to dokładnie, zanim pojedziesz na miejsce zdarzenia, sądzę, że ci się może przydać – dodał szeryf. Max wstał i wziął teczkę.- Panie przodem – powiedział otwierając jej drzwi. Wsiedli do samochodu, Max spojrzał na papiery, spodziewał się czegoś naprawdę opasłego, ale była tam tylko jedna kartka. Odwrócił ją w kierunku Marii.- Co to ma być?- zapytała patrząc na portret mężczyzny, mógł mieć około czterdziestki, ciemne włosy i broda, nie można było nie zauważyć niesamowitych niebieskich oczu.- Jack Parker – poszukiwany w sześciu stanach za kradzież drogocennych dzieł sztuki. Jest mistrzem w swoim fachu, trzy razy aresztowany i trzy razy udało mu się uciec. Znakomity fałszerz, ukradł prawie sto obrazów z galerii na całym świecie. Ostatnio widziano go w Nowym Yorku.Max przestał czytać i zerknął na Marie.- Dalej!- Teraz będzie najlepsze, w Roswell mieszkają jego dzieci Liz i Michael Parkerowie.- Jedziemy tam- zdecydowała od razu. Max uśmiechnął się, schował kartkę do teczki, położył ręce na kierownicy.- Nie wydaje mi się , ażeby oni wiedzieli coś o swoim ojcu, sprawdźmy najpierw miejsce kradzieży– stwierdził.- Jak chcesz, ale nie podoba mi się to ostatnie zdanie.Na miejscu zdarzenia nie było wielu policjantów, Max i Maria weszli do środka, wszystkie dzieła wisiały nienaruszone. Max był zagorzałym wielbicielem sztuki, często chadzał na wystawy. Dyrektor muzeum wysławił dziś dość dużo wyjątkowych dzieł, ale teraz zrozpaczony opowiadał coś policjantom. Dostrzegł Maxa.- Panie Evans wyobraża sobie pan, skradziono ten słynny obraz Picassa „Śniadanie na trawie”- mówił prawie płacząc. Był to niski siwy staruszek ubrany w niemodny garnitur.- Ale jak to możliwe, przecież mieliście zabezpieczenia? – zapytał Max , rozglądając się do dokoła- Nie wiem, nie wiem, błagam pana musi pan nam pomóc, cała wystawa runie bez tego obrazu.- Postaramy się znaleźć obraz-odezwała się Maria- Mógłby nam pan pokazać miejsce gdzie wisiał?- Tak tędy proszę – dodał staruszek.Była to mała sala, nie było tutaj obrazów, puste białe ściany.- Naprzeciwko państwa, na tej właśnie ścianie wisiało dzieło-wyjaśnił dyrektor. Max przeszedł się wzdłuż sali, wszędzie było idealnie czysto, nie było żadnego okna. Była to profesjonalna robota, ktoś musiał się nieźle natrudzić.- Kamery?- Czyste, niczego nie zarejestrowały. Max zmarszczył brwi , mrugnął do Marii.- Musimy iść, zajmiemy się tą sprawą – powiedziała Maria widząc spojrzenie Maxa.- Dziękuje, dziękuje …***- I co o tym myślisz Max?- Jedziemy do Parkerów dowiedzieć się, co jest grane – stwierdził.C. D. N
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Tue May 11, 2004 2:41 pm

- I co o tym myślisz Max?- Jedziemy do Parkerów dowiedzieć się, co jest grane – stwierdził.
I pewnie dowiedzą sie, że to Liz i Michael je zwinęli??
Image

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Tue May 11, 2004 3:09 pm

Ależ oczywiście , że nie. Tak na pewno nie będzie. !!!
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Wed May 12, 2004 9:41 am

CZĘŚĆ DRUGA Może to was trochę zaskoczy.Mieli dokładny adres, przejechali przez miasto, mijając UFO Center i Crashdown. Wjechali na odległą przestrzeń, Maria jeszcze nigdy nie widziała tak przygnębiającego widoku, dom był dość wysoki, stary z czerwonej cegły, podniszczone brudne okna, aż odstraszały. Po podwórku walały się śmieci. Wysiedli z samochodu, lodowaty dreszcz przeszył pierś Marii. Przysunęła się bliżej Maxa.- Jak ktoś może mieszkać w takim miejscu? –zapytała.- Zaraz się przekonamy- odparł, ale on także nie czuł się zbyt dobrze, spojrzał w górę, na drugim piętrze mógł przysiąc, że zobaczył postać w oknie, zamrugał, ale już jej nie było. Weszli na ganek, blondynka zapukała, ale nikt nie pofatygował się by otworzyć, spróbowała jeszcze raz. Spojrzała na Maxa. Stali tak dobrą minutkę nie wiedząc, co zrobić.Po chwili z przeraźliwym skrzypnięciem drzwi otworzył się. W środku panował mrok, widać było tylko zarys starych mebli i wielkie schody prowadzące na wyższe piętra.- Ja wchodzę – zdecydował Max.- Nikogo tu nie ma, może lepiej wracajmy – poprosiła szeptem Maria, czuła się dziwnie, wydawało jej się, że ktoś ja obserwuje, obejrzała się, tak jak się spodziewała, nie zobaczyła nikogo. Max zamknął drzwi, pogrążyli się w kompletnej ciemności, wszystkie okna były zasłonięte. Na górze usłyszeli skrzypnięcie, po chwili ciężkie kroki, ktoś schodził ze schodów. Nasłuchiwali, potem do ich uszu dotarł przeraźliwy krzyk. Przeciągał się , raniąc uszy. Max spojrzał na Marie, była przerażona. W tym momencie zostało powalony na ziemie, uderzając głową w drewnianą podłogę. Zabolało, przed oczami pojawiły się srebrzyste gwiazdeczki. Kiedy odzyskał świadomość, poczuł ciężar na piersi , ktoś na nim leżał. Była to dziewczyna, w ciemności dostrzegł jej brązowe, błyszczące oczy.- Max wszystko w porządku? – zapytała Maria uśmiechając się. Dziewczyna pomogła mu wstać, nie uśmiechnęła się, miała długie ciemnie włosy okalające ramiona.- Tak chyba tak – odparł – A pani nic nie jest?. Brunetka nie odpowiedziała, w milczeniu podeszła do okna i odsłoniła jedno z nich. Stała tak przed chwilę , wpatrując się w świat za szybą Ze schodów zbiegał mężczyzna.-Liz !! – krzyczał , ale natychmiast umilkł patrząc na nieproszonych gości. Jego oczy zwęziły się.-, Kim jesteście? I jak tu weszliście? – zapytał od razu patrząc na Maxa, który masował głowę, na której już wyrastał wielki guz. 8)- To trochę głupio brzmi, ale drzwi same się otworzyły- wyjaśnił Max speszony- Zastępca szeryfa Maria Deluca i Max Evans. Dziewczyna, która patrzyła przez okno odwróciła się, Max zamarł, jedno oko miała podpuchnięte, a całą wargę we krwi. Od razu zrozumiał, spojrzał szalonym wzrokiem na wysokiego chłopaka.- Ty sukinsynu!!! – krzyknął i rzucił się na niego powalając go na ziemie. Uderzył go w twarz, polała się krew, ale on na o nie zważał, uderzył drugi raz.- Max, co ty wyprawiasz!!! – krzyczała Maria – MAX OPANUJ SIĘ !!!.Chłopak nie zamierzał dać się okładać spokojnie, powalił Maxa na ziemię i uderzył go z całej siły w twarz. Poczuł zimną stal na skroni.- Dotknij go, a wpakuj ci kulkę w tą twoją śliczną główkę- szepnęła Maria zachowując zimną krew. Ręka mężczyzny zatrzymała się w górze, na twarzy malował się wyraz trwożnego wyczekiwania. Z brwi sączyła się krew, warga była opuchnięta. Maria z całej siły pochwaliła chłopaka na ziemie i wyjęła kajdanki.- Jesteś aresztowany, możesz odmówić składania zeznań, wszystko, co powiesz, może zostać użyte przeciwko tobie- mówiła, on milczał. Max podniósł się z ziemi, syknął z bólu.- Zabierz go na komisariat – powiedział Max.- A ty?- Muszę ją zawieźć do szpitala, nie wiadomo, co ten sukinsyn mógł jej jeszcze zrobić – wyjaśnił.- Idziemy – warknęła. Max spojrzał na brunetkę skuloną na ziemi. Podszedł do niej i usiadł naprzeciwko. Nagle wybuchła szlochem, gwałtownie, spazmy wstrząsnęły całym jej ciałem. Objął ja delikatnie, wtuliła się w jego ramiona, próbując pohamować łzy. Przez chwilę trwali w bezruchu, chcąc zachować tę chwilę. Potem spojrzała na niego, złocisto -brązowa toń otworzyła się przez nim, wśród tej toni unosiły się czarne krążki źrenic. Zamarł przez chwilę wpatrując się w głębię jej oczu.- Musimy iść – zdołał wyszeptać. Brunetka pokiwała lekko głową, ale nie puściła go, nadal jej ręce usilnie obejmowały go w pasie.- Pomogę ci , już nie będziesz cierpieć – dodał szeptem, zwolniła uścisk.C.D.N
Last edited by Dzinks on Thu May 20, 2004 7:15 pm, edited 2 times in total.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Liz16
Fan
Posts: 534
Joined: Fri Apr 16, 2004 9:10 pm
Location: Warszawa
Contact:

Post by Liz16 » Wed May 19, 2004 5:40 pm

No no no, zapowiada się kolejne ciekawe opowiadanie, mam nadzieję, że niedługo ukaże się kolejna część.Maxowi chyba od razu spodobała się Liz, tak gwałtownie rzucił się na Michaela. Ale czyżby Michael pobił Liz??Jakoś trudno mi w to uwierzyć.....Michael - damski bokser???!!!
Image

User avatar
Olka
Redaktor
Posts: 1365
Joined: Tue Jul 08, 2003 1:14 pm
Contact:

Post by Olka » Wed May 19, 2004 6:10 pm

Wysiedli z samochodu, lodowaty dreszcz przeszył pierś Marii.
Lewą, czy prawą? :D
(...)Maxa, który masował głowę, na której już wyrastał wielki siniak.
Guz wyrasta, siniak najwyżej zmienia kolory.
Maria z całej siły pochwaliła blondyna na ziemie i wyjęła kajdanki.
Pochwaliła go? Dzielna dziewczyna! Ahoj! :D
Potem spojrzała na niego, złocisto -brązowa toń otworzyła się przez nim, wśród tej toni unosiły się czarne krążki źrenic. Zamarł przez chwilę wpatrując się w głębię jej oczu. W sercu zrodziła się nienawiść do blondyna.
Miało być tak pięknie, a wyszło śmiesznie. Musisz jeszcze popracować nad "poetyckimi" sposobami opisywania rzeczywistości.Suma sumarum nie było źle, ale za dobrze też nie. Musisz bardziej się postarać pisząc kolejne części, bo twoje błędy nie wynikają raczej z pomysłowości, a z techniki przelania myśli na papier. A to jest do wykorygowania. Zamiast 2-krotnego czytania, przeczytaj to co napisałaś 3 razy. A najlepiej zrobisz, jak napiszesz, przeczytasz, pójdziesz spać i rano ponownie przeczytasz to co nap[isałaś dzień wcześniej. Sama będziesz zaskoczona, że wcześniej nie zauważyłaś nawet oczywistych błędów. Metoda wymaga cierpliwości, ale jest skuteczna!

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Wed May 19, 2004 6:49 pm

Już mi ktoś to radził, a widzisz teraz trzeba się do tego stosować , ale tak cię korci jak coś napiszesz, że chcesz od razu gdzieś zaprezentować :D
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Fri May 21, 2004 3:13 pm

Część trzeciaTak po pewnych sprzeciwach rezygnuje z blondyna, ale i tak uważam, że Michael to ciemny blondyn. :DZostał siłą wepchnięty do samochodu Marii, był pełen podziwu - dla tej pięknej blondynki, obdarzoną niesamowitą energią. Biła od niej tajemniczość i pewność siebie. Wtargnęli na posterunek.- Może pomóc- zapytał Jessi Ramirez.- Jeszcze się pytasz! Zabieraj go do celi.W drzwiach pojawił szeryf Velnti unosząc brwi w górę. Maria podparła się lekko i łapała łapczywie powietrze.- Aresztowałaś kogoś?- Tak, ale wyjedźmy do ciebie szeryfie, opowiem wszystko po kolei – powiedziała. Opadła na krzesło, na jej czole pojawiły się kropelki potu.- Max pobił się z jednym gościem – zaczęła.- Co???- Potem ten gość pobił Maxa, zaaresztowałam go, wygląda na to, że ten gość pobił także młodą dziewczynę – wyjaśniła.- Gdzie jest Max?- Pojechał z nią do szpitala.- Wiesz, że on może nas zaskarżyć, Max może mieć kłopoty– stwierdził Kyle.- Rzucił się na niego, kiedy … no zobaczył tę dziewczynę – dodała- Muszę przesłuchać tego drania.- Tak idź, kobiety i Max, to nie wróży nic dobrego.Wzięła mocny łyk gorącej kawy, poczuła się pewniejsza. Wzięła kilka wdechów i weszła do sali przesłuchań. Chłopak siedział na krześle, zmroził ją spojrzeniem. Ręce spoczywały z tyłu, były przypięte kajdankami.Wzięła krzesło i usiadła na wprost niego.- Nazwisko – zapytała ogarniając z spoconego czoła blond kosmyki. Na jego twarzy pojawił się sarkastyczny uśmiech.- Michael Parker – powiedział. Poczuła dziwny dreszcz na plecach, nie spuszczał z niej wzroku.- Wiek?- 24 lata, a pani?. Zielone oczy zamigotały, poczuła, że się czerwieni.- Nie twój zakichany interes- fuknęła.- Nie ładnie ja byłem miły- Zawód? – zignorowała go.- Architekt. Mogłabyś mi zdjąć te kajdanki strasznie uwierają. Miała już krzyknąć, żeby się zamknął, ale zrobiło się jej go żal, wstała i zaczęła się bawić kluczykiem. Zwinnym ruchem zdjęła mu kajdanki. Usiadł z powrotem na krześle obserwując go uważnie.- Dlaczego pobiłeś swoją siostrę?.- Nie pobiłem jej – odrzekł wbijając wzrok w podłogę. Nie uwierzyła mu.- Więc kto to zrobił?- Niech sama wszystko opowie!Pojawił się Kyle, rzucił Marii pytające spojrzenie i spojrzał na Michaela Guerina.- Co wiesz o swoim ojcu? – zaczął nie owijając w bawełnę, wyraz twarzy chłopaka nie zmienił się.- Nie widziałem go od bardzo dawna- powiedział w końcu, spojrzał na blondynkę – Chce gadać z moim prawnikiem. Kyle włożył ręce do kieszeni.- Masz jeden telefon, zaprowadź go Deluca – dodał bez entuzjazmu. Zostali sami, wstał uśmiechając się drwiąco.- Powiedz mi, co byś zrobiła na moim miejscu?- Nie rozumiem.- Masz piękne zielone oczy – zmienił temat, uśmiechnęła się wbrew sobie, coraz bardziej zaczynała lubić tego zimnego drania, jej policzki przybrały czerwoną barwę.Max obejmował brunetkę, kiedy wychodzili ze szpitala, kilka siniaków i zadrapań – stwierdził lekarz.- Chcesz wracać do domu ?- zapytał , pokręciła głową i wtuliła się w jego ramie- Więc zawiozę cię do siebie.C.D.N
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Liz16
Fan
Posts: 534
Joined: Fri Apr 16, 2004 9:10 pm
Location: Warszawa
Contact:

Post by Liz16 » Fri May 21, 2004 3:19 pm

Max dopiero co poznał(a właściwie jeszcze nie poznał) Liz, a już ją bierze do siebie :)A więc Michael nie pobił Liz, mówiłam, że na takiego nie wygląda. No a ten wątek Maria - Michael, chyba coś z tego będzie :)
Image

User avatar
nowa
Fan
Posts: 609
Joined: Wed Feb 04, 2004 2:05 pm
Location: b-stok
Contact:

Post by nowa » Fri May 21, 2004 8:11 pm

Zgadzam się z Liz16... Max dopiero co poznał Liz, a już... do mieszkania... na noc... No dobra, Max Maxem, ale Liz... i poszła z nim? i spała u niego? hmm... :roll: (wiem, ze u niego spała bo... na xcomie zamieszczasz części w całkiem innych kawałkach i... bardzo mi się to podoba :cheesy: jak nowej części nie am tu, to jest tam i zawsze coś nowego... super LOL)Twoje ficki, Dzinks, mają zwykle to do siebie, że nie wnikasz w akcję... żadną, i wszystko dzieje się tak szybko... i chociaż nie wiem jak zapowiadało by się ciekawei, to tego nie rozwijasz... nie wiem, czy to dobrze, lubię to opo ze względu na Candy, ale opisz ich trochę więcej :twisted:

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Sun May 23, 2004 10:02 am

Część czwartaMówiąc szczerze, to straciłam wene do tego opowiadanka i nie wiem jak to będzie, ale mam pomysł na koniec.Czy jeżeli ktoś kogoś zabiera do domu, to musi oznaczać tylko jedno? No, kto tu ma kudłate myśl?Chodź rozmawiała z nim tylko chwile jej pamięci pozostał niezatarty ślad. Siedziała przy swoim biurku całkowicie pochłonięta światem marzeń.Max miał bardzo skromnie urządzone mieszkanie, przygotował jej swoje łóżko.- Dziękuje – powiedziała, położyła się. Uśmiechnął się, pochylił się nad nią i pocałował ja w czoło.-Kolorowych snów – dodał.Michael wiele myślał te nocy, nad ranem zdecydował się, że nie wniesie oskarżenia, prawnik przekonał go, że zostanie zwolniony nad ranem. „Nie mają dowodów, a bez tego nie będą cię tutaj trzymać”***Minęło wiele dni o tego wydarzenia, Maria próbowała wracać do sprawy skradzionych obrazów, ale jej samotne śledztwo nie przynosiło wyraźnych rezultatów. Obserwowała Maxa zmienił się, złagodniał. Wszystko to sprawiła tajemnicza ciemnowłosa Liz Parker. Blondynka rozwiała swoje wątpliwości, kiedy zobaczyła ich razem, przytulonych. Biła od nich wewnętrzna radość, ludzi szczęśliwych.Przemawiał do niej z wielką czułością, a ona uśmiechała się cały czas przytakując. Maria nie odważyła zapytać Maxa o tę całą sytuację.Dzisiaj wzięła wolny dzień, ubrana w letnia sukienkę przechadzała się ulicami Roswell. Zatrzymała się przy jednej z wystaw, jej uwagę przykuła błękitna kurteczka, to był jej styl. Zrobiła kilka kroków do przodu by móc się lepiej przyjrzeć.Poczuła przeszywający ból w prawym ramieniu. Przed oczami pojawiły się wesołe gwiazdki.- Nic ci nie jest ?. Piękne piwne oczu unosiły się nad nią , ręka pulsowała okrutnym bólem. Chłopak pomógł jej wstać, zdołała dojść do siebie po kilku minutach. Spojrzała na swojego wybawiciela, Michael Guerin uśmiechał się promiennie.- Przeżyje – odparła, ale ruch ręką sprawiał ogromny ból, ramię na pewno było zwichnięte.- Na pewno?- Zabierz mnie na kawę, a poczuje się lepiej – stwierdziła, w jego pięknych oczach pojawiło się zaskoczenie. To nie było te same ziemne oczy.- Gdzie proponujesz?- Crashdown cafe.Do tej pory nie zdradziła mu, kto ją pobił, nie mówiła o domu, w ogóle nie chciała tam wracać, mieszkała u Maxa. Michael nic nie wiedział i najwyraźniej wcale nie był tym zainteresowany. Widział tylko swoja pracę, a to było jej na rękę.Dżentelmen w każdym calu, był nawet lepszy od Maxa Evansa, zamówił kawę i przyglądał jej się ciekawie, natarczywie, ale jednocześnie z pewną nutką tajemnicy. Uśmiechnęła się.- Jak tam śledztwo? – zapytał.- Stoi w miejscu- westchnęła- Nie macie żadnych poszlak?- Mamy, ale ty podobno nie wiesz nic o swoim ojcu – stwierdziła, spuścił wzrok, czuła, że on coś wie.- Masz rację nic nie wiem – odezwał się w końcu patrząc na ni, jego oczy zamigotały.- Masz dziewczynę? – zapytała, zaczerwienił się jak dziecko, zaczęła chichotać , to nie był ten typ faceta , którego dobrze znała. – Twoja siostra mówi, że powinieneś się ożenić i założyć rodzinę, zajmujesz się tylko pracą i niczym więcej. No i jeszcze pijesz piwo tak jak Max.- Jak Max? – zapytał z jego twarzy momentalnie zgasł uśmiech. Ups- chyba powiedziała za dużo, Michael nic nie wie o spotkaniach Liz i Maxa. Powinna ugryźć się w język.- Tak, no nie mów mi, że nic nie wiesz? Pokręcił głową, chyba jednak nic nie wiedział.W Crashdown pojawiła się para, ciemnowłosa piękna brunetka i chłopak, który nie mógł od niej oderwać wzroku. Było już za późno, nie potrzebne były wyjaśnienia, Michael odwrócił się w tamtą stronę i zamarł.- Zamierzała ci powiedzieć – szepnęła próbując ratować sytuację.Wstał marszcząc brwi i mrużąc oczy złowrogo, Liz go zauważyła. Max objął ją w pasie.- Co to ma znaczyć? – zapytał.- O co ci chodzi Michael?-Wiesz dobrze, o co!!!- Nie tym tonem kolego- upomniał go Max, zatrzymując w pamięci bójkę.- Ty się nie wtrącaj – syknął.- Idziemy Max – dodała Liz.- Musimy porozmawiać dzisiaj, w domu – dodaje podnosząc głos.- Nie wrócę tam Michael, jak chcesz możesz przyjść na posterunek, do twego domu nigdy nie wrócę ! – krzyknęła.C.D.N
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Liz16
Fan
Posts: 534
Joined: Fri Apr 16, 2004 9:10 pm
Location: Warszawa
Contact:

Post by Liz16 » Sun May 23, 2004 6:53 pm

Bardzo podobała mi się ta część, tylko jak dla mnie trochę za szybko to wszystko się stało. Dopiero co Max pierwszy raz wprowadził Liz do swojego domu, a już są parą. Brakuje mi to momentu, w którym urodziło się między nimi uczucie. Ale poza tym wszystko świetnie :D Zastanawia mnie co Michael ma do Maxa??!!
Image

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Tue May 25, 2004 9:14 am

Część piątaJak już mówiłam, straciłam inspiracje do pisanie tego opowwiadania, ale powoli zbliżamy się do końca.Spotkałam się z nim jeszcze dwa razy , zaczęło iskrzyć między nami. Michael był zły na Liz, to wszystko nie miało się tak skończyć, ale ani razu nie pojawił się na komisariacie. Był dumny , a poza tym pamiętał oskarżenia Maxa.Zaprosił ,mnie tego samego dnia na kolacje , powinnam być z siebie dumna, ponieważ był to najdroższy lokal w mieście. Było bardzo miło, coraz bardziej byłam przekonana , że to facet odpowiedni dla mnie.Każde spojrzenie, każdy gest sprawiał, że moja skóra piekła żywym ogniem. Odprowadził mnie pod same drzwi, czekałam na jakiś gest, ale on nie zdobył się na to. Chyba stchórzył w ostatniej chwili, powiedział tylko.— Mamy czas. Stałam przez chwilę patrząc na jego sylwetkę, która powoli nikła w mroku nocy. Musiałam to wszystko przemyśleć, byłam zaniepokojona tym uczuciem, musiałam się zastanowić głębiej, czy to wszystko ma sens.Drżałam, ale to nie było spowodowane chłodem, to jego dotyk. Rankiem było zupełnie inaczej, na progu mojego domu znalazłam bukiet czerwonych róż. „Przepraszam za wczoraj , dziś będzie inaczej”- liścik. Cieszyłam się jak dziecko , które dostało wymarzony prezent.Zjawił się w południe, muszę przyznać, że był to najpiękniejszy dzień w moim życiu , dostałam drugi bukiet czerwonych róż. Potem mnie pocałował, jego wargi były gorące, miękkie i pachniały właśnie tymi pięknymi kwiatami. Krew burzyła się w naszych ciałach— S- jak twoja skóra, piękna i jedwabista, U- jak twoje usta, duże i czerwone, O- jak twoje oczy, w których dostrzec można seledynową toń, W- jak twoje włosy, złociste i lśniące przypominające zboże dojrzewające w słońcu. Tak właśnie mówił o całym moim ciele, sprawiał, że byłam szczęśliwa.— Twoje ciało jest doskonałe, cała ty i cała twoja dusza- mówił.***Max wpatrywał się w zegarek stojący na łóżku, wskazówki powoli przesuwały się do przodu. Liz spóźniała się już dwie godziny, powinna być już w domu. Wstał i wziął telefon komórkowy, czekał, abonent czasowo niedostępny, i tak przez cały czas. Rzucił telefon na łóżko. Ubrał kurtkę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Na komisariacie także jej nie było.-Nie widziałem jej cały dzień – stwierdził Kyle.Max zastanowił się przez chwilę, Marii nie było dzisiaj w pracy , odpoczywała po nocnym dyżurze. Liz mogła być tylko w jednym miejscu, w swoim domu, do którego tak nie chciała wracać. Postanowił pojechać tam od razu, czuł , że coś jest w nie porządku.Michael trzymał w ramionach Marie, od kilku dni próbował jej powiedzieć prawdę, nie mógł jej już dłużej okłamywać. Znienawidzi go za to, że tak długo to przed nią ukrywał.- Michael Kocham cię – powiedziała, spojrzał w jej zielone migoczące oczy.- Ja ciebie też kocham. Prawda musi wyjść na jawMax wjechał na podwórko, dom się nie zmienił , nadal wywoływał melancholie i przygnębienie. Wszedł na werandę i zapukał do drzwi, cisza, nikt nie pofatygował się by mu otworzyć. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Wszystko było nienaruszone , od ostatniej wizyty nic się nie zmieniło- Liz!!!- krzyknął , echo odbiło się od ścian i dotarł z powrotem do niego. Wahał się przez moment , po chwili postanowił wejść na górę. W domu panowała kompletna cisza, Max przeszedł wzdłuż korytarza, wszystkie pokoje były zamknięte. Dostał się do ostatnich drzwi na samym końcu. Zamarł stając w progu, na podłodze wlały się zaschnięte farby, było tam także wiele pięknych obrazów. Brunet dostrzegł także w tej stercie śmieci i farb białą kopertę, na której widniało jego imię i nazwisko.Michael wstał i usiadł naprzeciwko niej, był zupełnie poważny i teraz zebrał w sobie całą swoją energię, by opowiedzieć jej cała prawdę.- Michael czy coś się stało ? – zapytała. Odchrząknął dotknął jej dłoni.- Muszę ci coś powiedzieć kochanie – zaczął spuszczając wzrok.- O co chodzi?- Okłamałem cię , wiem gdzie jest mój ojciec – ciągnął wbijając wzrok w podłogę, momentalnie twarz Marii stała się zupełnie poważna- On jest w moim domu, ukrywa się z razem ze skradzionymi obrazami. Liz chciała iść na policję, a wtedy on ją pobił. Pokręciła głową wstając gwałtownie, jej usta zaczęły nerwowo drgać.- Michael czy ty wiesz co mówisz?- Prawdę całą prawdę – wyjaśnił.C.d.n
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Fri May 28, 2004 1:52 pm

Część szósta

Natychmiast podniósł list i rozdarł kopertę. Jego ciało drżało konwulsyjnie, przełknął ślinę i zaczął czytać. Pismo było niewyraźne, wyglądało na to, że ktoś bardzo się śpieszył.

Drogi Maxie

Jeżeli to czytasz, jestem już daleko stąd, przez cały ten czas nie mówiłam ci prawdy, okłamywałam się i teraz bardzo tego żałuje. Ja i Michael wiedzieliśmy doskonale gdzie jest nasz ojciec. Ukrywał się w domu, chciałam zawiadomić policje, ale wtedy on mnie pobił i zagroził, że mnie zabije. Bałam się i dlatego nie chciałam wracać do domu. Wiedziałam, że on rankiem wymyka się w przebraniu, chciałam skorzystać z okazji i zabrać swoje rzeczy. Czekał tam na mnie, był już spakowany, dał mi godzinę, a potem miałam z nim jechać i już nigdy nie wrócić do Roswell. Zdążyłam napisać do ciebie ten list. Wiesz jak bardzo cię kocham, mój ojciec jest niebezpieczny, nie wiem gdzie polecimy, nie warto mnie szukać.

Zawsze twoja

Liz

Max poczuł jak do jego mózgu powoli nie dochodzi tlen, zacisnął mocno oczy, przecież to było niemożliwe, oddychał z trudem, upadł na kolana, próbując się chwilę zastanowić. Liz już nie ma i już nigdy jej nie zobaczy. Rozejrzał się po pokoju, oczy się zaszkliły, jak gdyby w nich życie umarło.

Maria płakała, zawiódł całe jej zaufanie, oszukał, sprawił ból, włożył do serca wielki sztylet.
- Jak mogłeś to ukrywać?- syknęła. Spuścił wzrok, ręce mu się trzęsły, stracił ją. Zadzwoniła komórka jej komórka, nie chciała teraz z nikim rozmawiać, ale telefon nadal nie przestawał dzwonić. Odebrała odwracając się do niego plecami. Obserwował ją, jej twarz zmieniła się momentalnie.
- Tak jest tutaj- mówiła łamiącym się głosem. Odwróciła się, jej oczy gwałtownie się rozszerzyły. Zakryła usta dłonią, żeby nie krzyknąć. Rozłączyła się.
- Co??- zapytał głupio.
- Twój ojciec porwał Liz- wymamrotała- Max znalazł jej list, mamy natychmiast do niego jechać.

Max tkwił na posterunku, był załamany, bezradny, nie mógł nic zrobić, nie wiedział gdzie jest, poza tym stracił dwa cenne obrazy, choć one nie równały się z niczym poza Liz Parker. Maria i Michael weszli na komisariat, Max dostrzegł ich. Stanął wycierając mokre od łez oczy i spojrzał na Michael.
- Aresztuj go za współudział- powiedział. Michael zbladł, wokół panowała kompletna cisza, nikt się nie poruszył, wszyscy oczekiwali na dalszy rozwój wydarzeń, przerywając swoją pracę. Maria ani drgnęła. Max złapał Michael za kołnierz i wysyczał.
- Wsadź go do pudła, bo nie ręczę za siebie- dodał, każdy miesień na jego twarzy był napięty, w oczach kryła się nienawiść i żądza zemsty na tym człowieku.
- Zaczekaj, wiem gdzie mógł ją zabrać- szepnął Michael. W oczach Maxa pojawiło się zdumienie.
- Max puść go- poprosił łagodnie Kyle, który pojawił się na korytarzu. Uścisk Maxa zelżał.
- Mów!
- Ojciec mówił coś o samolocie na Korsykę, ale to było dawno, nie wiem czy…
- Jessi dzwoń na lotnisko i natychmiast dowiedz się o każdym samolocie odlatującym na Korsykę- krzyknął Max.
- Ale Max
- Żadnego, ale, Maria jedziemy- dodał Max, drogę zastąpił mu Kyle.
- Max, jeżeli on tam jest, musisz wziąć posiłki, to niebezpieczny przestępca, na pewno ma przy sobie skradzione dzieła sztuki.
- Samolot na Korsykę odlatuje za dwadzieścia minut- wyrecytował Jessi ze słuchawką w dłoni. Max nie miał czasu, zerwał się z miejsca, wziął kurtkę i pobiegł, Maria nie pozostała bierna, pobiegła za nim. Michael wstał.
- A ty dokąd? – zapytał Kyle.
- Chce pomóc, wiem, że jestem w to zamieszany, ale mogę się przydać – wyjaśnił. Na twarzy Kyla pojawił się uśmiech, ten chłopak miał rację. Kiwnął głową, ale Michael już nie było. Max wyjechał z parkingu, nadbiegła Maria. Ruszył z piskiem opon, Michael zabiegł mu drogę.
- Czego chcesz, zejdź mi z drogi-krzyknął Max.
- Jadę z wami, też chce ją odszukać.

***
Mężczyzna w średnim wieku szedł lotnisko pełne podróżnych, rozglądając się nerwowo, trzymał za rękę ciemnowłosą dziewczynę, która wyglądała na przygnębioną. Mężczyzna pociągnął ją, musiał ja trzymać za rękę, by nie wzbudzić podejrzeń i ukryć kajdanki pod długim rękawem. Liz poddała się , pogodziła się już z tym , że nigdy nie zobaczy Maxa. Obrazy były już w samolocie, wszystko było przygotowane.

Ojciec Liz nie był głupi, wiedział, że córka chce na niego donieść. Podrapał się po ciemnej brodzie i podszedł do kontroli paszportowej, z kieszeni wyjął bilety. Podał je stewardesie i uśmiechnął się, ale z jego kieszeni wypadło jeszcze coś, mały złoty kluczyk. Wyjście na wolność Liz.

C.d.n

Możliwe, że pozostanie jeszcze tylko jedna część, lub dwie, zobaczę jak to wszystko rozplanuje. Może będzie happyend a może nie. 8)
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Liz16
Fan
Posts: 534
Joined: Fri Apr 16, 2004 9:10 pm
Location: Warszawa
Contact:

Post by Liz16 » Fri May 28, 2004 5:45 pm

Akcja nabrała tempa..... mamy do czynienia z porwaniem, no no :D
Ale wolałabym, żeby to się skończyło happy-endem, niczego oczywiście nie narzucam :)
Ale już tylko 1-2 częśći?? Malutko :(
Image

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Sun May 30, 2004 6:56 pm

Ostatnia część też jest już napsiana, wiem , że to malutko, ale nic na to nie poradzę, że straciłam wene do tego opowiadania, miało być długie, ale niestety.
Nie wiem , kiedy mam to wrzucić?
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Liz16
Fan
Posts: 534
Joined: Fri Apr 16, 2004 9:10 pm
Location: Warszawa
Contact:

Post by Liz16 » Sun May 30, 2004 8:57 pm

Szkoda, że straciłaś wene do tego opowiadania, ale cieszę się, że doprowadziłaś go do końca, a nie przerwałaś i zostawiłaś :D Tego bym chyba nie zniosła. Co do kolejnej części, to ja bym wolała, żeby była wrzucona w piątek lub weekend, bo niestety teraz mam pełno sprawdzianów.....i na nic nie mam czasu, wciąż biologia, fizyka..... :( Ale pocieszam się, że WAKACJE tuż tuż :lol:
Image

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Mon May 31, 2004 11:50 am

Ta dobra wszystko wrzucę w weekend, ostatnie części, a teraz czas na coś nowego. :D
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

User avatar
Dzinks
Starszy nowicjusz
Posts: 163
Joined: Fri Jan 16, 2004 1:42 pm
Location: Przemyśl
Contact:

Post by Dzinks » Thu Jun 03, 2004 8:35 pm

Ostatnia część.

Udało jej się schylić i nie zwracając uwagi ojca ponieść swój mały skarb, myślała, że zaraz jej serce wyskoczy z piersi, rozglądała się nerwowo, może wcale nikt jej nie zauważył. Ojciec był zajęty pertraktowaniem z stewardesą. Liz odchyliła delikatnie rękę, modliła się, by to był ten klucz. Nadal nie zwracając uwagi ojca udało jej się włożyć klucz do kajdanek. Zawód rozpłynął się po całym jej ciele, nie pasował. Próbowała jeszcze raz, policzki zapłonęły, kiedy kajdanki puściły. Nie czekając na reakcję ojca, postanowiła, rzucić się do ucieczki.

Max, Michael i Maria wbiegli w tłum pasażerów, w mieście doskonale było słychać syreny policyjne. Max bezradnie się rozglądał.
- Michael zrób coś!!!- krzyknęła Maria.
- Idziemy- powiedział Michael i pociągnął Maxa, szukali jej, zaczepiali pasażerów, mieli dokładnie kilkanaście minut, a oni mogli być już w samolocie.
- Szukajmy w bramkach- krzyknął Max.

Ojciec odwrócił się gwałtownie, nie zobaczył córki, z nadgarstka zwisały mu kajdanki, wściekłym wzrokiem rozejrzał się dookoła, uciekała, na jego twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
- Daleko nie uciekniesz- szepnął.

Pierwsza bramka, druga bramka, trzecia i nic, Max powoli zaczął się denerwować. Michael pobiegł przodem, zatrzymał się gwałtownie, zamarł. Max spojrzał na niego, chłopak wskazał na coś palcem, a raczej na kogoś. Brunet także go dostrzegł, ojca Liz, jego oczy zabłysły niebezpiecznie, wyjął broń i ruszył do przodu. Szukał wzrokiem Liz, ale jej tutaj nie było.

Zatrzymał się kilka metrów od niego, wyjął broń i wycelował.
- NIE RUSZAĆ SIĘ POLICJA!!!!- krzyknął, mężczyzna zamarł, podróżni zatrzymali się gwałtownie, nikt się nie poruszył -- PUŚĆ TORBE!!!- ciągnął Max, teraz przestał nad sobą kontrolować, mógłby zabić i byłby do tego zdolny.

Jack Parker odwrócił się, na jego twarzy malowało się przerażenia, zaklął pod nosem. Max nadal celował, Michael wyłonił się z tłumu i stanął obok Maxa. Na twarzy Jacka pojawił się wielki zawód.
- Synku i ty przeciwko mnie?
- Zamknij się i gadaj gdzie jest Liz!!!- krzyknął Max, podchodząc jeszcze bliżej. Jack uśmiechnął się, a więc w tym młodym chłopaku kochała się jego córka, trudno nie znajdzie jej. Max był zdeterminowany, podszedł jeszcze bliżej, w jego bursztynowych oczach płoną ogień, mógł w każdej chwili wystrzelić. Pojawiło się wsparcie, kilkudziesięciu policjantów rozproszyło się wokoło.
- Gadaj gdzie ona jest- wysyczał Max. Lufa dotknęła czoła Jacka, jednakże nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
- Max spokojnie, wszyscy jej szukają- mówiła Maria podchodząc.

Liz biegła, jak najdalej od tego miejsca, nie zauważała ludzi, zatrzymała się na czyimś brzuchu.
- Dokąd moja mała się tak śpieszysz? – zapytał grubiański głos. Uniosła wzrok, ta twarzy była całą w bliznach, mężczyzna złapał ja za nadgarstek- Pójdziesz ze mną. Tatuś się ucieszy. Nie miała się wyrwać, on był silniejszy, a ona słaba.

Policjanci wyjęli broń, wszyscy czekali w napięciu, co zrobi Max, wściekły Max. Michael myślał gorączkowo, Liz musiała gdzieś tu być, a jeżeli nie ma jej z ojcem, musi być z jego wspólnikiem. Tak on na pewno miał wspólnika, na pewno nie działał sam.

- Mów, bo cię zastrzelę!!- krzyknął Max, chyba dopiero teraz doszło to wszystko do Jacka. Ten chłopak mógł to zrobić.
- Max, samolot!!- krzyknął Michael wskazując na wielką maszynę, jeszcze na płycie lotniska- Ona tam jest, jestem pewien.
- Maria zajmij się nim!!

Obaj pobiegli przez tłum, samolot jeszcze nie odlatywał i to było najważniejsze. Max i Michale biegli przez płytę lotniska, w ostatniej chwili udało im się dostać na pokład. Max wyjął broń , wtargnął do środka, szukając wzrokiem ukochanej.

Gruby mężczyzna siedzący z Liz zauważył, że coś jest nie w porządku, zdecydował się na ostatnią deskę ratunku, chciał za wszelką cenę uniknąć więzienia. Liz wstała dostrzegając Maxa. Poczuła zimną stal na potylicy.

- Jeszcze krok, a będziesz ją zbierał. Pasażerowie zaczęli krzyczeć, chowali głowy między nogami. Max zamarł, Michael stał za nim. Brunet trzymał wyciągniętą broń.
- Tylko spokojnie, już odkładam, tylko ją puść – mówił Max, po jego czole spływały strużki potu. Liz spojrzała w oczy Maxa, pozostało jej tylko jedno, wiedziała, że Max pozna prawdę i dowie się, kim jest, odsłoni swoją drugą stronę.

Przesunęła dłoń w prawo, zamknęła oczy i skoncentrowała się, Max widział każdy jej ruch, nie miał pojęcia, co chce zrobić.

Grubas poczuł przeszywający ból w okolicy uda, jakgdyby ktoś palił go żywym ogniem. Po samolocie rozniósł się przeraźliwy huk, padł strzał.

***
Max nie miał zielonego pojęcia, co się wydarzyło, ale jedno było najważniejsze, jego ukochana żyła i była cała i zdrowa. Przeciągał się do niej, ich dłonie splotły się ze sobą. Dalej skamlał grubas, był ranny, ale na pewno nie była to rana postrzałowa.
- Liz kochanie nic ci nie jest?. Uśmiechnęła się.
- A tobie nic nie jest?
- Nie- odparł.
- To pocałuj mnie muszę się o tym przekonać! I pocałował ją wśród braw pasażerów.
***
Michael szedł samotnie przez płytę lotniska, policjanci nadbiegali ze wszystkich stron mijając ją. Co teraz będzie, pójdzie do więzienia za współudział. W oddali dostrzegł Marie i szeryfa.
- Świetna robota Michael- pochwalił go Kyle- Jakoś się z tego wywiniesz.
- Jak to?- zapytał, wydawało mu się, że się przesłyszał. Kyle uśmiechnął się tajemniczo, szepnął coś do ucha Marii, która zapłonęła.
- Ona ci wszystko wyjaśni –dodał. Przeszedł z rękoma w kieszeni dalej, z samolotu wychodził właśnie Max i Liz.
Oboje milczeli, Michael nie wiedział, co ma jej powiedzieć, pokochał ją nad życie, miał jedną wielką tajemnicę, przyrzekł, że nigdy jej nie zdradzi. Spojrzała na niego, w jej zielonych oczach pojawiła się troska.
- Jak się czujesz?
- Dobrze- wymamrotał. Nie mogli dłużej udawać, rzuciła mu się na szyję i zaczęła całować, nos, oczy, usta, policzki. Na końcu było namiętnie i jeszcze bardziej namiętnie. Tajemniczość pozostała nienaruszona.

Koniec
Pewne sekrety nie zostały wyjaśnione, bo właśnie tym jest Mysteriousness. 30 maja 2004
11: 49
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 23 guests