 
   
 Ja dziś czekam na przesyłkę- jeśli poczta nie nawali, to książka już dziś trafi w moje ręce
 Dobrze, że na dwa dni zostaję sama w domu, bo sądząc z waszych relacji, zniknę dla świata podczas lektury i nie chciałąbym mieć na sumieniu żadnych istot
 Dobrze, że na dwa dni zostaję sama w domu, bo sądząc z waszych relacji, zniknę dla świata podczas lektury i nie chciałąbym mieć na sumieniu żadnych istot 
 
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
 
   
  Dobrze, że na dwa dni zostaję sama w domu, bo sądząc z waszych relacji, zniknę dla świata podczas lektury i nie chciałąbym mieć na sumieniu żadnych istot
 Dobrze, że na dwa dni zostaję sama w domu, bo sądząc z waszych relacji, zniknę dla świata podczas lektury i nie chciałąbym mieć na sumieniu żadnych istot 



Nie przeczytałam, znaleźć w bibliotece także nie sposób (tam nie ma nawet sztandarowych wydań klasyki, wybór bardzo wybiórczy, a to podobno biblioteka eks-wojewódzka). Ksiegarnie podobnie. Tom Clancy (chociaż tego lubię) lub 'literatura w spódnicy'. Ewentualnie zostają ksiegarnie internetowe... Ech, liczba książek do przeczytania 'na wakacje' wydłuża się drastycznie z wiekiem.Ela wrote: A tak przy okazji, czy ktoś przeczytał w końcu "Miłość ponad czasem" Audrey Niffenegger? Jeżeli są kłopoty (finansowe) z jej kupieniem, widziałam tę książkę w bibliotekach.
 To naprawdę wspaniała wiadomość... Chociaż może nie, zażyczę sobie w lutym Deidre na urodzinki i będę męczyć biedne kartki.
 To naprawdę wspaniała wiadomość... Chociaż może nie, zażyczę sobie w lutym Deidre na urodzinki i będę męczyć biedne kartki.
 i jaką ma szansę zrobić "furrorę" na rynku. Przykładowo słyszałam że "HP&HBP" ukaże się na naszym rynku w pięć miesięcy po premierze w Wlk. Brytanii. No ale wiadomo- besceller, z drugiej strony- obszerny.
  i jaką ma szansę zrobić "furrorę" na rynku. Przykładowo słyszałam że "HP&HBP" ukaże się na naszym rynku w pięć miesięcy po premierze w Wlk. Brytanii. No ale wiadomo- besceller, z drugiej strony- obszerny. 
  - cudowna wieść, chociaż sądzę tak jak Lizziett- w końcu nasz kraj już nas przyzwyczaił do takowych opoznień, zresztą oczywistym jest , że tłumaczenie musi ''wyjść'' po oryginale.
 - cudowna wieść, chociaż sądzę tak jak Lizziett- w końcu nasz kraj już nas przyzwyczaił do takowych opoznień, zresztą oczywistym jest , że tłumaczenie musi ''wyjść'' po oryginale.



 
   , No, chyba, że mowa o ogrodzie żywcem wyjętym z powieści F.H. Burnett
 , No, chyba, że mowa o ogrodzie żywcem wyjętym z powieści F.H. Burnett   
 

 
  Za to „głęboka analiza”, akurat w przypadku „Miłości...” może odstraszyć potencjalnych czytelników. Mnie także.
  Za to „głęboka analiza”, akurat w przypadku „Miłości...” może odstraszyć potencjalnych czytelników. Mnie także.   Chyba, że zajmiemy się np. twórczością Paulo Coelho i jego dywagacjach egzystencjonalnych, co akurat u mnie odzywa się raz na jakiś, bardzo specyficzny i przyznam rzadki czas. Obecne nastroje trzymają mnie raczej bliżej klimatów z „Poczwarki” Doroty Terakowskiej niż „Alchemika” czy „Na brzegu rzeki Piedry...”.
 Chyba, że zajmiemy się np. twórczością Paulo Coelho i jego dywagacjach egzystencjonalnych, co akurat u mnie odzywa się raz na jakiś, bardzo specyficzny i przyznam rzadki czas. Obecne nastroje trzymają mnie raczej bliżej klimatów z „Poczwarki” Doroty Terakowskiej niż „Alchemika” czy „Na brzegu rzeki Piedry...”.  
 I chociaż "Miłość...daleko wykracza poza ten schemat, chłonęłam książkę z radością.
 I chociaż "Miłość...daleko wykracza poza ten schemat, chłonęłam książkę z radością.  

Czyli spodobały ci się wersalskie ogrody? Mnie też, ale tylko na początku. Po kilkudziesięciominutowym zwiedzaniu cuchnącego wersalu (nie mieli tam toalet, śmierdziuchyHotori wrote: Geometryczną precyzją charakteryzują się ogrody francuskie , wystarczy odwiedzić WersalAngielskie bazują na jednej zasadzie- zielsko rośnie jak chce
 ) każdy widok roztaczający się przed oczami, byleby na świeżym powietrzu wydaje się zapierać dech w piersiach
 ) każdy widok roztaczający się przed oczami, byleby na świeżym powietrzu wydaje się zapierać dech w piersiach 

 
  ), to jeszcze wyszła ze mnie ironiczna bestia (zwracam honor Elu
 ), to jeszcze wyszła ze mnie ironiczna bestia (zwracam honor Elu  )...
 )... 
  Mojego umysłu na tym etapie mojego życia nie stać na zbyt głębokie przemyślenia
 Mojego umysłu na tym etapie mojego życia nie stać na zbyt głębokie przemyślenia  Ale skoro nie masz aż tak wysokich wymagań, to obiecuję, że w weekend stworzę jakąś epistołę o "Miłości...".
 Ale skoro nie masz aż tak wysokich wymagań, to obiecuję, że w weekend stworzę jakąś epistołę o "Miłości...".

 Jak ktoś ma książkę niech przeczyta, nawet i za sto lat, ale niech przeczyta
 Jak ktoś ma książkę niech przeczyta, nawet i za sto lat, ale niech przeczyta   
  
  To prawda Oluś, ale wiesz- bywa gorzej- np. w najromantyczniejszym -rzekomo
 To prawda Oluś, ale wiesz- bywa gorzej- np. w najromantyczniejszym -rzekomo  - mieście świata czyli Wenecji...
 - mieście świata czyli Wenecji... 
Jakoś Francji nie lubię specjalnie
 no no no proszę mnie nie prowokować. Bo uduszę
 no no no proszę mnie nie prowokować. Bo uduszę  Ja w Paryżu jestem oficjalnie zakochana, z ogrodów Wersalskich musieli mnie wynosić siłą ( trafiłam na porę z "muzyką wodną"- dla niewtajemniczonych- wtedy uruchomiane są wszystkie fontanny a z niewidocznych głośników sączy się muzyka ala Ludwik XIV) w Luwrze miałam ochotę nocować, a jak opowiadłam o wszystkim znajomym to prawie zemdlałam bo z wrażenie zapomniałam nabierać tchu pomiędzy kolejnymi zdaniami
 Ja w Paryżu jestem oficjalnie zakochana, z ogrodów Wersalskich musieli mnie wynosić siłą ( trafiłam na porę z "muzyką wodną"- dla niewtajemniczonych- wtedy uruchomiane są wszystkie fontanny a z niewidocznych głośników sączy się muzyka ala Ludwik XIV) w Luwrze miałam ochotę nocować, a jak opowiadłam o wszystkim znajomym to prawie zemdlałam bo z wrażenie zapomniałam nabierać tchu pomiędzy kolejnymi zdaniami  (serio).
 (serio). a takie ogrody kojarzą mi się od razu z Jane Austen, "Dumą i uprzedzeniem", panem Darcym, "Rozważną i Romantyczną", Alanem Rickmanem...no i jak ich tu nie kochać
 a takie ogrody kojarzą mi się od razu z Jane Austen, "Dumą i uprzedzeniem", panem Darcym, "Rozważną i Romantyczną", Alanem Rickmanem...no i jak ich tu nie kochać 
 W Paryżu też jestem absolutnie zakochana, chociaż mam jedno, niewesołe wspomnienie z tegoż magicznego miasta
 W Paryżu też jestem absolutnie zakochana, chociaż mam jedno, niewesołe wspomnienie z tegoż magicznego miasta  Siedziałam w restauracji z moją rodzinką z Francji, a trzeba wam wiedzieć, że to była restauracja wysokich lotów- wiecie... czerwony dywan, 10 par sztućów , jak ci jedna serwetka upadnie to ''osobisty'' kelner we fraku, który czatuje przy twoim stoliku zaraz przyniesie ci zwitek następnych... itd.
 Siedziałam w restauracji z moją rodzinką z Francji, a trzeba wam wiedzieć, że to była restauracja wysokich lotów- wiecie... czerwony dywan, 10 par sztućów , jak ci jedna serwetka upadnie to ''osobisty'' kelner we fraku, który czatuje przy twoim stoliku zaraz przyniesie ci zwitek następnych... itd.   Tak więc weszliśmy i zaczęliśmy zamawiać. Ja zwykle uwielbiam eksperymentować z lokalną kuchnią jak jestem za granicą, ale mając już doświadczenie z francuskimi kucharzami...
 Tak więc weszliśmy i zaczęliśmy zamawiać. Ja zwykle uwielbiam eksperymentować z lokalną kuchnią jak jestem za granicą, ale mając już doświadczenie z francuskimi kucharzami...  wolałam bezpiecznie zamówić jakiegoś wymyślnie doprawionego kurczaczka
 wolałam bezpiecznie zamówić jakiegoś wymyślnie doprawionego kurczaczka   A tu - buuu- nie ma więcej, bo się okazało, że moja siostra - ktora złożyła zamówienie tuż przede mną- wzięła już ostatnią sztukę. Sytuację- niestety
 A tu - buuu- nie ma więcej, bo się okazało, że moja siostra - ktora złożyła zamówienie tuż przede mną- wzięła już ostatnią sztukę. Sytuację- niestety  - rozwiązał  sam szef restauracji, który mi polecił ''łososia paryskiego'' jak to określił
 - rozwiązał  sam szef restauracji, który mi polecił ''łososia paryskiego'' jak to określił   Spytałam co to takiego, a on uśmiechnął się(czyżbym nie zauważyła wtedy znaku!) i stwierdził ,że nie zdradzi , ale na pewno będzie mi samkowało, bo to przecież nie byle jaka restauracja...blabla. Doszło wręcz to napastowania mnie przez całą rodzinkę i musialam się zgodzić. Po jakimś czasie wylądował na stole półmisek wielkości samochodowego koła, z jakąś dziwną papką umoczoną w biało-szarej zupie-> to był sos, a po bokach jeszcze jakieś warzywka, dodatki. W każdym razie porcja na czterech chłopa, a nie na mnie.
 Spytałam co to takiego, a on uśmiechnął się(czyżbym nie zauważyła wtedy znaku!) i stwierdził ,że nie zdradzi , ale na pewno będzie mi samkowało, bo to przecież nie byle jaka restauracja...blabla. Doszło wręcz to napastowania mnie przez całą rodzinkę i musialam się zgodzić. Po jakimś czasie wylądował na stole półmisek wielkości samochodowego koła, z jakąś dziwną papką umoczoną w biało-szarej zupie-> to był sos, a po bokach jeszcze jakieś warzywka, dodatki. W każdym razie porcja na czterech chłopa, a nie na mnie.  ) , a w rezultacie zaczęłam jeść- z pozytywnym nastawieniem. Wystarczył jeden kęs...i zmieniłam zdanie. Myślałam, że za chwilę dam nura pod stół jak w kiepskiej komedii żeby to wszystko wypluć. Brak mi słów by opisać ten smak. W każdym razie- ohyda. A tu stoi nade mną pan kelner i szef kuchni i badawczo na mnie patrzą, i mrugają, i uśmiechają się - i baczą czy aby mi smakuje...Zrobiłam dobrą minę do złej gry, ale jakoś mi nie wyszło, bo kiedy juz wszyscy zjedli -ja po 2 zgoła godzinach
 ) , a w rezultacie zaczęłam jeść- z pozytywnym nastawieniem. Wystarczył jeden kęs...i zmieniłam zdanie. Myślałam, że za chwilę dam nura pod stół jak w kiepskiej komedii żeby to wszystko wypluć. Brak mi słów by opisać ten smak. W każdym razie- ohyda. A tu stoi nade mną pan kelner i szef kuchni i badawczo na mnie patrzą, i mrugają, i uśmiechają się - i baczą czy aby mi smakuje...Zrobiłam dobrą minę do złej gry, ale jakoś mi nie wyszło, bo kiedy juz wszyscy zjedli -ja po 2 zgoła godzinach   - jeszcze męczyłam połowę łososia na talerzu !
 - jeszcze męczyłam połowę łososia na talerzu !  I wtedy się zorientowali. Usilowałam wymówić się zbyt dużą porcją, ale nie uwierzyli. Zaczęli się przejmować-prawie ronić łzy !- i skakać, i sugerować, itp. W końcu nie dojadłam, lokal opuściliśmy, rodzina się zaśmiewała, a ja przez kolejne 3 dni mialam rozstrój żołądka
 I wtedy się zorientowali. Usilowałam wymówić się zbyt dużą porcją, ale nie uwierzyli. Zaczęli się przejmować-prawie ronić łzy !- i skakać, i sugerować, itp. W końcu nie dojadłam, lokal opuściliśmy, rodzina się zaśmiewała, a ja przez kolejne 3 dni mialam rozstrój żołądka   I chyba oprócz mnie najbardziej pokrzywdzony był nieszczęśny łosoś. No bo i po co go zabili jak tak marnie skończył, a jeszcze w dodatku nie zostal zdjedzony !
 I chyba oprócz mnie najbardziej pokrzywdzony był nieszczęśny łosoś. No bo i po co go zabili jak tak marnie skończył, a jeszcze w dodatku nie zostal zdjedzony !   
  Szkoda, że nie jedziesz do Londynu. Tam jest fantastycznie, ja jestem tam co rok od paru lat i w tym też jadę...Mogłyśmy się spotkać ...Ale w takim razie może za rok ?
 Szkoda, że nie jedziesz do Londynu. Tam jest fantastycznie, ja jestem tam co rok od paru lat i w tym też jadę...Mogłyśmy się spotkać ...Ale w takim razie może za rok ? wybacz Hotori ale to było piękne.
 wybacz Hotori ale to było piękne. ja jakoś nie miałam takiego szczęścia na kolacje serwowali nam normalne żarcie, a w ciągu dnia na mieście prawie nie było czasu- w biegu łykał człowiek jakieś kanapki. A zresztą- dogadasz to się z nimi na temat jakiś wymyślniejszych potraw? Ja po angielsku a oni "Eeeee?". Gadał dziad do obrazu a obraz do dziada ani razu. No cóż, francuski szowinizm nie jest rzeczą przyjemną. Zresztą brytyjski również. Tak się składa że dobrze znam zarówno francuskiego  jak i brytyjskiego ( mój native speaker) szowinistę i mam ubaw po pachy na zmianę relacjonując jednemu i drugiemu co sądzą o sobie nawzajem
 ja jakoś nie miałam takiego szczęścia na kolacje serwowali nam normalne żarcie, a w ciągu dnia na mieście prawie nie było czasu- w biegu łykał człowiek jakieś kanapki. A zresztą- dogadasz to się z nimi na temat jakiś wymyślniejszych potraw? Ja po angielsku a oni "Eeeee?". Gadał dziad do obrazu a obraz do dziada ani razu. No cóż, francuski szowinizm nie jest rzeczą przyjemną. Zresztą brytyjski również. Tak się składa że dobrze znam zarówno francuskiego  jak i brytyjskiego ( mój native speaker) szowinistę i mam ubaw po pachy na zmianę relacjonując jednemu i drugiemu co sądzą o sobie nawzajem  - ach wystarczy stwierdzić "Pewien znany mi Francuz twierdzi że angielskie jedzenie to największe paskudztwo pod słońcem" a zobaczysz jak Brytol zacznie podskakiwać
 - ach wystarczy stwierdzić "Pewien znany mi Francuz twierdzi że angielskie jedzenie to największe paskudztwo pod słońcem" a zobaczysz jak Brytol zacznie podskakiwać 
 Rewelacja Hotori. Podziwiam za odwagę, chociaż na dobre ci to nie wyszło. Podobnie jak ty jestem zwolennikiem normalnej kuchni, a jedyny fikuśny posiłek na jaki sobie pozwalam to kotlet DeVolay. Ogólnie to jak restauracja nie ma w menu schabowego z kapustą obrażam się na menu i szukam baru mlecznego
 Rewelacja Hotori. Podziwiam za odwagę, chociaż na dobre ci to nie wyszło. Podobnie jak ty jestem zwolennikiem normalnej kuchni, a jedyny fikuśny posiłek na jaki sobie pozwalam to kotlet DeVolay. Ogólnie to jak restauracja nie ma w menu schabowego z kapustą obrażam się na menu i szukam baru mlecznego  Chociaż ostatnio, powiem wam, też miałam ciekawą sytuację w restauracji... Kiedyś koleżanka zabrała mnie do jednej przy rynku krakowskim. Co prawda samemu się nosi wszystko do stolika, ale wystrój jest przepiękny no i ceny w sam raz na studencką kieszeń. Anula powiedziała, że lokal słynie z wielkiej, pysznej i niedrogiej... filiżanki herbaty
 Chociaż ostatnio, powiem wam, też miałam ciekawą sytuację w restauracji... Kiedyś koleżanka zabrała mnie do jednej przy rynku krakowskim. Co prawda samemu się nosi wszystko do stolika, ale wystrój jest przepiękny no i ceny w sam raz na studencką kieszeń. Anula powiedziała, że lokal słynie z wielkiej, pysznej i niedrogiej... filiżanki herbaty   Jakże bym nie mogła wypróbować tegoż specjału. Oczywiście herbatka była pyszna. Jako, że z Anulą długo się nie widziałyśmy miałyśmy sobie dużo do powiedzenia. A wiadomo, jak to ze mną, to co wleci jednym uchem drugim natychmiast odpłynie w niepamięć. Tak więc, kiedy 2 godziny później opuszczałyśmy lokal zanotowałam sobie w moim łebku: pięne wnętrze, nie drogo i pysznie... pomijając jeden istotny szczegół, o którym za chwilę.
 Jakże bym nie mogła wypróbować tegoż specjału. Oczywiście herbatka była pyszna. Jako, że z Anulą długo się nie widziałyśmy miałyśmy sobie dużo do powiedzenia. A wiadomo, jak to ze mną, to co wleci jednym uchem drugim natychmiast odpłynie w niepamięć. Tak więc, kiedy 2 godziny później opuszczałyśmy lokal zanotowałam sobie w moim łebku: pięne wnętrze, nie drogo i pysznie... pomijając jeden istotny szczegół, o którym za chwilę. ). Tak więc w porze obiadowej zaciągnęłam ich do... tak tak tej wspaniałej restauracji. Jako, że musiałam wstąpić jeszcze do empiku, wysłałam rodzinę w odpowiednim kierunku obiecując, że po chwili do nich dołączę. Tak też zrobiłam. Weszłam do lokalu, szukam uśmiechniętych pyszczków i oczekuję pokłonów za polecenie tak wspaniałego miejsca... a tu figa. Widzę tatę i brata naburmuszonych jak smerf Maruda. Tylko mama zajadała się sałatką. Podchodzę, pytam "A gdzie jedzonko?" Posłali mi piorunujące spojrzenie. "To restauracja wegetariańska" - usłyszałam w odpowiedzi. Usiadłam z wrażenia patrząc przed siebie. Trzeba wam wiedzieć, że mój tata i brat to zdeklarowani mięsożercy. A mama jak to mama, cieszy się jak dziecko na widok każdej sałatki, więc zamówiła wszystko co miała przed oczami nie zważając na ich protesty. Na szczęście sytuację uratowała pani kelnerka (jak trzeba było czekać na jedzenie, zawsze ktoś je donosił), która powiedziała, że mają takie cuś, w czym pływają kawałki kurczaka. Oczywiście nazwę podała, ale gdzież ja bym miała sobie głowę takim głupstwem zaprzątać. Co to było, nie mam pojęcia. W każdym razie zamówiliśmy 3 porcje i... uf atmosfera się polepszyła. Danie było przepyszne. Tata wziął dokładkę.
 ). Tak więc w porze obiadowej zaciągnęłam ich do... tak tak tej wspaniałej restauracji. Jako, że musiałam wstąpić jeszcze do empiku, wysłałam rodzinę w odpowiednim kierunku obiecując, że po chwili do nich dołączę. Tak też zrobiłam. Weszłam do lokalu, szukam uśmiechniętych pyszczków i oczekuję pokłonów za polecenie tak wspaniałego miejsca... a tu figa. Widzę tatę i brata naburmuszonych jak smerf Maruda. Tylko mama zajadała się sałatką. Podchodzę, pytam "A gdzie jedzonko?" Posłali mi piorunujące spojrzenie. "To restauracja wegetariańska" - usłyszałam w odpowiedzi. Usiadłam z wrażenia patrząc przed siebie. Trzeba wam wiedzieć, że mój tata i brat to zdeklarowani mięsożercy. A mama jak to mama, cieszy się jak dziecko na widok każdej sałatki, więc zamówiła wszystko co miała przed oczami nie zważając na ich protesty. Na szczęście sytuację uratowała pani kelnerka (jak trzeba było czekać na jedzenie, zawsze ktoś je donosił), która powiedziała, że mają takie cuś, w czym pływają kawałki kurczaka. Oczywiście nazwę podała, ale gdzież ja bym miała sobie głowę takim głupstwem zaprzątać. Co to było, nie mam pojęcia. W każdym razie zamówiliśmy 3 porcje i... uf atmosfera się polepszyła. Danie było przepyszne. Tata wziął dokładkę. Lizziett - tak , Francuzi to ignoranci jeśli chodzi o naukę angielskiego...Heh
 Lizziett - tak , Francuzi to ignoranci jeśli chodzi o naukę angielskiego...Heh   widać, że skutki wojny stuletniej i wiecznej , może już nieco stereotypowej niechęci Francuzów do Anglików i na odwrót- rozciągnęły się nieco w czasie. Inna sprawa, że dużo zależy od sytuacji indywidualnej, bo na przyklad ja- francuskiego niby się uczyłam, ale nic nie umiem
  widać, że skutki wojny stuletniej i wiecznej , może już nieco stereotypowej niechęci Francuzów do Anglików i na odwrót- rozciągnęły się nieco w czasie. Inna sprawa, że dużo zależy od sytuacji indywidualnej, bo na przyklad ja- francuskiego niby się uczyłam, ale nic nie umiem   , z kolei moja francuska rodzina umie po angielsku; zatem w tej restauracji to było tak : ja po angielsku do ciotki Agnes , a ona do pana kelnera (który po angielsku- o zgrozo
 , z kolei moja francuska rodzina umie po angielsku; zatem w tej restauracji to było tak : ja po angielsku do ciotki Agnes , a ona do pana kelnera (który po angielsku- o zgrozo   -mówił tylko yes, no i ok
 -mówił tylko yes, no i ok  ). Gdybym musiała się z nimi sama dogadać po francusku na temat tych potraw (przydałaby się Nan )
 ). Gdybym musiała się z nimi sama dogadać po francusku na temat tych potraw (przydałaby się Nan )    ... już chyba wolałabym pisać referat o kwarkach w przestrzeni
... już chyba wolałabym pisać referat o kwarkach w przestrzeni   
   oj, z tymi nie-mięsożercami wiecznie jakieś problemy. U mnie też bywało ciężko...Moja cioteczna siostra z Sopotu w ogóle wpadła w paranoję, bo wybrała sobie jeszcze coś gorszego- życie bez jedzenia wszelkich produktow pochodzenia zwierzęcego
 oj, z tymi nie-mięsożercami wiecznie jakieś problemy. U mnie też bywało ciężko...Moja cioteczna siostra z Sopotu w ogóle wpadła w paranoję, bo wybrała sobie jeszcze coś gorszego- życie bez jedzenia wszelkich produktow pochodzenia zwierzęcego   Dobrze, że ja nie mam takich problemów
 Dobrze, że ja nie mam takich problemów   
 
 
  No ale cóż, bądźmy optymistami, pozostaje przecież jeszcze szansa na pojawienie się u nas oryginału
 No ale cóż, bądźmy optymistami, pozostaje przecież jeszcze szansa na pojawienie się u nas oryginału  
 Czytam Elu, czytam!!! I czasami nie mogę się oderwać, ale niestety wkracza moja kochana rzeczywistość, codzienne obowiązki i książka ląduje w "poczekalni", aż znajdę kolejną wolną chwilę. Na razie powiem tak, "Miłość ponad czasem" niebezpiecznie wciągaEla wrote:A tak przy okazji, czy ktoś przeczytał w końcu "Miłość ponad czasem" Audrey Niffenegger?
 
  A to tak potrzebne, gdy człowiek jest zabiegany i zakręcony na co dzień
 A to tak potrzebne, gdy człowiek jest zabiegany i zakręcony na co dzień   
  Widzę oczami wyobraźni minę szefa kuchni. Zdziwiłam się jednak, co do wielkości dania...
  Widzę oczami wyobraźni minę szefa kuchni. Zdziwiłam się jednak, co do wielkości dania...
Musiałaś być naprawdę chyba w restauacji dla vipów. Z moich pobytów we Francji, pamiętam na talerzu dania wielkości dla mrówki, hmmmW każdym razie porcja na czterech chłopa, a nie na mnie.
 no może dla wróbelka
 no może dla wróbelka   
  chiński? W każdym bądź razie na pewno nie angielski. Najlepiej więc używać francuskiego, bo wtedy oni czują się zachwyceni, że znasz ich język. Z moich prywatnych doświadczeń wyciągnęłam jednak jeden wniosek...nie ujawniać się, że znasz francuski
 chiński? W każdym bądź razie na pewno nie angielski. Najlepiej więc używać francuskiego, bo wtedy oni czują się zachwyceni, że znasz ich język. Z moich prywatnych doświadczeń wyciągnęłam jednak jeden wniosek...nie ujawniać się, że znasz francuski   Zrobić to tylko wtedy, kiedy już nie ma innej możliwości
 Zrobić to tylko wtedy, kiedy już nie ma innej możliwości   bo zamęczą i zagadają na śmierć
 bo zamęczą i zagadają na śmierć   A może tylko ja trafiłam na takich
 A może tylko ja trafiłam na takich  

Users browsing this forum: No registered users and 58 guests