Ile mamy latek???

Poznajmy się bliżej...

Moderators: ciekawska_osoba, lizzy_maxia

User avatar
czarny
Nowicjusz
Posts: 124
Joined: Sat Jan 08, 2011 4:47 am

Re: Ile mamy latek???

Post by czarny » Sun Apr 10, 2011 12:40 am

irien7 wrote:
Ale jaja dopiero jak mnie zacytowałeś to się zorientowałam, że coś mi się cyferki pokręciły i nieprawidłowo okresliłam swój wiek. ;)
Mam 22 :cheesy:
no ja też mało precyzyjnie, bo mniej więcej za miesiąc kończę 24.
W takim razie ty w jakim wieku chciałbyś się ożenić?
a kto powiedział, że chcę?
są ludzie którzy tego potrzebują, nawet znam takich osobiście i są szczęśliwi. na pewno moi kuzyni dokonali dobrego wyboru dla siebie ale ja zawsze byłem czarna owca w rodzinie (zbieżność z nickiem przypadkowa :haha: ) i dla mnie to nie jest dobra opcja.

temat rzeka : przede wszystkim nie rozumiem skąd w ludziach taka chęć lekceważenia sobie słów : ,,i nie opuszczę Cię aż do śmierci". dla mnie to bardzo poważna deklaracja, tym bardziej, że podparta jakimiś tam zobowiązaniami prawnymi a dla wierzących dodatkowo jeszcze duchowymi (przed Bogiem). tymczasem ludzie sobie to traktują jako standardową formułkę do wyklepania, równie dobrze mogli by tam mówić przed tym ołtarzem że poszli do sklepu po worek kartofli i dla wielu znaczy to tyle samo. ja nie wiem czy kiedykolwiek spotkam osobę której będę mógł obiecać tak poważną rzecz.

po drugie : jeśli małżeństwo ma służyć prawu własności do drugiego człowieka to jest to kolejny argument przeciw. brak małżeństwa sprawia że ludzie dbają o siebie,bo boją się nawzajem stracić, po ślubie podświadomie zaczyna się myślenie, że ,,pewne rzeczy nam się już należą bez starania" i to nie jest dobre myślenie. ilość rozwodów pokazuje, że ludzie mają gdzieś przysięgę, a to z kolei pokazuje że ślub jednak wbrew powszechnemu myśleniu nie gwarantuje żadnego prawa własności, bo odejść można zawsze. więc skoro tak to po co sobie to komplikować sądami i kasą na adwokatów? mnie bliżej do zasady : ,,pozwól odejść jeśli wróci jest twoje, jeśli nie to nigdy twoje nie było". a fajnych kobiet mnóstwo więc to na prawdę nie jest koniec świata.

po trzecie : ja sobie bardzo cenię romantyzm a małżeństwo romantyzm zabija. romantyzm to ja mam teraz kiedy sobie idę z dziewczyną do parku na spacer i nie musimy się o nic martwić, bo każdy jakoś jedzie na swoim. po ślubie romantyzm zanika a zamiast rozmawiać o fajnych rzeczach zaczęły by się rozmowy o obowiązkach, rachunkach, dzieciach itd.

po czwarte : dokonałem w życiu takich a nie innych wyborów kilka lat temu, zajmuję się rzeczami które nie idą w parze z byciem dobrym mężusiem w ciepłych papciach. łatwo nie jest ale nie wyobrażam sobie robić niczego innego, ja sam mogę tak żyć bo sam ponoszę konsekwencje, spotykam się z kobietami, spędzam z nimi miło czas ale żadnej nie narażę na ryzyko życia z kimś kto ma bardzo niestabilne zajęcie i kogo częściej nie ma niż jest. za PRLu nie było takich możliwości jakie są teraz więc ludzie powtarzali ten sam schemat bo innego nie było : edukacja, dobra posada, małżeństwo, prokreacja. ale czasy się zmieniły i dzisiaj można jechać starym systemem a można szukać innych opcji. każdy może tworzyć swoją rzeczywistość tak jak chce.

femii - to co pisze odnoszę tylko i wyłącznie do swojej sytuacji. w małżeństwie można być szczęśliwym, pamiętaj o tym i tego Ci życzę. :)

User avatar
Beauty_Has_Come
Zainteresowany
Posts: 407
Joined: Mon Feb 01, 2010 6:37 pm
Location: Kraina baśni

Re: Ile mamy latek???

Post by Beauty_Has_Come » Sun Apr 10, 2011 9:38 am

Dyskusja :cheesy:
czarny wrote:przede wszystkim nie rozumiem skąd w ludziach taka chęć lekceważenia sobie słów : ,,i nie opuszczę Cię aż do śmierci"
Wiersz ten pochodzi z tekstu przysięgi małżeńskiej składanej w Kościele Rzymsko-Katolickim (przypuszczam - ale nie sprawdzałam - że w innych religiach przysięga ta brzmi podobnie). Natomiast w USC korzysta się ze sformułowania:
Świadomy praw i obowiązków wynikających z założenia rodziny, uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński z (imię) i przyrzekam, że uczynię wszystko aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe
Jak widać, nic tu o "na zawsze" nie ma. Ot, uczynie wszystko co uznam za możliwe.
czarny wrote:po drugie : jeśli małżeństwo ma służyć prawu własności do drugiego człowieka to jest to kolejny argument przeciw.
Prawu własności :shock: Nigdy mi coś takiego nie przyszło do głowy :| Dla mnie każdy człowiek jest całkowicie odrębną istotą, ba - nawet w stosunku do zwierzęcia nie użyłabym określenia "mam do niego prawo własności". Raczej - jestem jego opiekunem, podjęłam zobowiązanie, że go wychowam i będę o niego dbała. Własność kojarzy mi się jedynie z rzeczami. Wyrażenie "prawo własności" kojarzy mi się z "nalezy do mnie i mogę robić z tym co chce, według własnego uznania, od hołbienia po destrukcję".
czarny wrote:pewne rzeczy nam się już należą bez starania
Kwiatki nam zwiędną bez starania, z pracy nas wyrzucą jak się przestaniemy starać, i zepsują nam się zęby, jak ich nie będziemy myć - jak więc tak delikata strefa jak miłość może się obyć bez starania? Usłyszałam kiedyś zdanie "małżeństwo to służba drugiemu człowiekowi" - i myślę, że sporo w tym prawdy. Małżeństwo to codzienne budowanie i budowanie - a uda się tylko jeśli jest miłość. Z tym, że ludzie często mylą miłość z pociągiem fizycznym...
czarny wrote:romantyzm to ja mam teraz kiedy sobie idę z dziewczyną do parku na spacer i nie musimy się o nic martwić, bo każdy jakoś jedzie na swoim
Nie interesujesz się, czy Twoja dziewczyna nie ma problemów w domu/szkole/pracy? Kiedy jest smutna nie czujesz potrzeby przekonania jej, żeby powiedziała o co chodzi bo chcesz jej pomóc? I naprawdę chcesz, a nie jesteś tylko ciekawy. Nie wracasz do domu z myślami, jak jej pomóc to rozwiązać? I nie masz poczucia, że kiedy Ty miałbyś problem, to ona zrobiła by to samo? Czy po prostu "jedziecie na swoim", i nikt się tym nie przejmuje?

Czarny, nie jest absolutnie moim zamiarem krytykować Twoich poglądów i przekonywania Cię do "jedynej słusznej opcji" jakakolwiek by ona nie była. Nie mam najmiejszego zamiaru - wszak sam wiesz co dla Ciebie dobre. Chciałam (i nadal chcę) jedynie podyskutować na temat poglądów, poznać Twoje argunetny i przedstawić Ci mój punkt widzenia na pewne sprawy (cóż, to forum dyskusyjne).

Jestem ciekawa jak odniesiesz się do tego co napisałam :)
Image

User avatar
irien7
Zainteresowany
Posts: 486
Joined: Mon Feb 15, 2010 7:11 pm
Location: Szczecin

Re: Ile mamy latek???

Post by irien7 » Sun Apr 10, 2011 5:01 pm

czarny wrote: po trzecie : ja sobie bardzo cenię romantyzm a małżeństwo romantyzm zabija. romantyzm to ja mam teraz kiedy sobie idę z dziewczyną do parku na spacer i nie musimy się o nic martwić, bo każdy jakoś jedzie na swoim. po ślubie romantyzm zanika a zamiast rozmawiać o fajnych rzeczach zaczęły by się rozmowy o obowiązkach, rachunkach, dzieciach itd.
Moim zdaniem to każdy związek ma swoje etapy, bo nie można zatrzymać się na chodzeniu na romantyczne spacery. Ale o tym szerzej opowiedziała już Beauty_Has_Come.
Last edited by irien7 on Mon Apr 11, 2011 3:49 pm, edited 1 time in total.

User avatar
femii
Zainteresowany
Posts: 480
Joined: Sat Dec 17, 2005 11:17 pm
Location: Stockholm
Contact:

Re: Ile mamy latek???

Post by femii » Sun Apr 10, 2011 10:57 pm

Myślę czarny, że to zależy od dwóch osób. Jeśli jedna chce to za mało. Bo w końcu nawet ta jedna sobie odpuści. Po co się gimnastykować skoro to nie przynosi efektów?
I thought our story was epic, you know, you and me. Spanning years and continents. Lives ruined, bloodshed. EPIC.

User avatar
czarny
Nowicjusz
Posts: 124
Joined: Sat Jan 08, 2011 4:47 am

Re: Ile mamy latek???

Post by czarny » Mon Apr 11, 2011 3:44 am

Beauty_Has_Come - napisałaś praktycznie to samo co ja tylko innymi słowami i z małym wyjątkiem więc na wielką dyskusję bym nie liczył. ale spróbuję.
Beauty_Has_Come wrote:
Jak widać, nic tu o "na zawsze" nie ma. Ot, uczynie wszystko co uznam za możliwe.
więc to tylko potwierdza moją teorię.jeśli rzeczywiście to oznacza, że nie ślubuję miłości aż do śmierci, to w takim razie jaki sens ma branie takiego ślubu skoro deklaracje niczym nie różnią się od zwykłego ,,chodzenia" poza tym, że zerwać z dziewczyną jest dużo łatwiej niż rozwieść się z żoną? po co ludzie sobie tak utrudniają życie? ,,ot uczynię wszystko co uznam za możliwe" a jak się nie da to rozwód (nerwy, sądy, świadkowie, strata kasy na prawników). to ja zdecydowanie wolę ,,ot uczynię wszystko co uznam za możliwe" a jak nie wyjdzie to się po prostu rozstaniemy, bez zbędnej biurokracji. to tak odnośnie cywilnego, bo z kościelnym to jak rozumiem nikt nie ma zastrzeżeń do tego co napisałem?

czarny wrote: Prawu własności :shock: Nigdy mi coś takiego nie przyszło do głowy :| Dla mnie każdy człowiek jest całkowicie odrębną istotą, ba - nawet w stosunku do zwierzęcia nie użyłabym określenia "mam do niego prawo własności". Raczej - jestem jego opiekunem, podjęłam zobowiązanie, że go wychowam i będę o niego dbała. Własność kojarzy mi się jedynie z rzeczami. Wyrażenie "prawo własności" kojarzy mi się z "nalezy do mnie i mogę robić z tym co chce, według własnego uznania, od hołbienia po destrukcję".
no to czyli się zgadzamy. więc o czym chcesz dyskutować? :wink: jedyna różnica to, że Tobie to nie przyszło do głowy, a ja na podstawie swoich obserwacji wyciągam taki a nie inny wniosek i dlatego żeby nigdy nie traktować drugiego człowieka jako własność (ani co gorsza pozwalać, żeby ktoś mnie tak traktował) wolę trzymać się od ślubu z daleka a dlaczego to Ci wytłumaczę za chwilę.
Kwiatki nam zwiędną bez starania, z pracy nas wyrzucą jak się przestaniemy starać, i zepsują nam się zęby, jak ich nie będziemy myć - jak więc tak delikata strefa jak miłość może się obyć bez starania? Usłyszałam kiedyś zdanie "małżeństwo to służba drugiemu człowiekowi" - i myślę, że sporo w tym prawdy. Małżeństwo to codzienne budowanie i budowanie - a uda się tylko jeśli jest miłość.
to w takim razie jak wytłumaczysz to, że kobiety po ślubie z czasem coraz mniej zaczynają dbać o siebie a facetom zaczyna rosnąć piwny brzuch, zaczynają się coraz mniej kontrolować a co za tym idzie wychodzą różne złe nawyki? tylko proszę Cię, nie mów, że to nie prawda, oczywiście że nie zawsze ani nie wszyscy ale ogólna tendencja jest właśnie taka i trudno się dziwić. wyobrażasz sobie taką sytuację w przypadku związku bez zobowiązań? nie, ponieważ od razu jedna czy druga strona zaczęła by szukać tego co było a czego już nie ma, i niekoniecznie u osoby z którą się jest, jeżeli domyślasz się co mam na myśli. i to chyba lepiej, bo z jednej strony motywuje do tego wszystkiego co tak pięknie opisałaś a z drugiej nie ma przeszkód by w razie czego poszukać innych opcji. natomiast w sytuacji kiedy ma się przeszkodę w postaci długiego i kosztownego procesu, dzieci które są najważniejsze i którym trzeba zapewnić normalny dom z obojgiem rodziców, a także fakt, że jest się ze sobą już powiedzmy 15 lat, zaczyna się czuć dużo ,,pewniej" i że pewne rzeczy nam się należą bez starania, np. żona już niekoniecznie musi dbać o siebie tak jak dziewczyna / narzeczona, bo wie że mąż już tak łatwo nie odejdzie, na pewno nie tak łatwo jak chłopak. ludzie sobie mogą z tego nie zdawać sprawy, ani nie myśleć tak cynicznie ale podświadomość tak właśnie reaguje.
Nie interesujesz się, czy Twoja dziewczyna nie ma problemów w domu/szkole/pracy? Kiedy jest smutna nie czujesz potrzeby przekonania jej, żeby powiedziała o co chodzi bo chcesz jej pomóc? I naprawdę chcesz, a nie jesteś tylko ciekawy. Nie wracasz do domu z myślami, jak jej pomóc to rozwiązać? I nie masz poczucia, że kiedy Ty miałbyś problem, to ona zrobiła by to samo? Czy po prostu "jedziecie na swoim", i nikt się tym nie przejmuje?
oczywiście, że nie.
natomiast jeżeli stawiasz znak równości między problemami osób które jadą na swoim osobno i które spotykają się ze sobą bo coś tam ich jednak łączy, którzy lubią swoje towarzystwo, lubią się razem bawić ale jednocześnie, tak jak mówisz, wyżalić się, poszukać wsparcia, pogadać o problemach, próbować sobie nawzajem pomóc, z problemami małżeńskimi gdzie jest wspólny budżet, wspólne wydatki, wspólne decyzje, wspólna odpowiedzialność, wspólne konsekwencje i w ogóle wszystko wspólne....no to tu się rzeczywiście chyba się nie zrozumiemy. :wink:
Czarny, nie jest absolutnie moim zamiarem krytykować Twoich poglądów i przekonywania Cię do "jedynej słusznej opcji" jakakolwiek by ona nie była. Nie mam najmiejszego zamiaru - wszak sam wiesz co dla Ciebie dobre. Chciałam (i nadal chcę) jedynie podyskutować na temat poglądów, poznać Twoje argunetny i przedstawić Ci mój punkt widzenia na pewne sprawy (cóż, to forum dyskusyjne).
nie ma czegoś takiego jak ,,jedyna słuszna opcja" bo każdy jest inny.
kiedyś słuchałem pewnej audycji na podobny temat i do dziś pamiętam wypowiedź jednego profesora : ,, nie rozumiem dlaczego żyjemy w kraju gdzie za ekscentryczne uważa się osoby które wybierają inną drogą. moje pytanie brzmi : co jest bardziej ekscentryczne - człowiek który żyje samotnie i poświęca swoje życie np. na podróże po świecie czy człowiek który zakłada rodzinę mimo że się do tego kompletnie nie nadaje?"

i to jest bardzo dobre pytanie, warto nad tym pomyśleć. ja się nie nadaję na męża ale przynajmniej mam tego świadomość, i dlatego nie skrzywdzę żadnej kobiety biorąc z nią ślub ,,bo taka jest tradycja". niech w związki małżeńskie wchodzą ludzie którzy się do tego nadają i którzy tego potrzebują.

amen! :haha:

EDIT :
irien7 wrote: nie można zatrzymać się na chodzeniu na romantyczne spacery.
dlaczego?

User avatar
irien7
Zainteresowany
Posts: 486
Joined: Mon Feb 15, 2010 7:11 pm
Location: Szczecin

Re: Ile mamy latek???

Post by irien7 » Mon Apr 11, 2011 4:08 pm

czarny wrote: EDIT :
irien7 wrote: nie można zatrzymać się na chodzeniu na romantyczne spacery.
dlaczego?

A no dlatego, że pewnego dnia przychodzi potrzeba życiowej stabilizacji.
Nie można przecież spotykać się z kimś latami i ciągle walczyć o czyjeś względy.
Zyć z ciagła obawą, że może nasze "chodzenie" (jak to nazwałeś) skończy się jutro, bo twój partner/rka spotka na swojej drodze kogoś młodszego i ładniejszego etc.
Zastanawiałeś się nad tym aspektem?

User avatar
Beauty_Has_Come
Zainteresowany
Posts: 407
Joined: Mon Feb 01, 2010 6:37 pm
Location: Kraina baśni

Re: Ile mamy latek???

Post by Beauty_Has_Come » Mon Apr 11, 2011 7:17 pm

Czarny, czekałam aż znajdziesz chwilkę i podejmiesz temat :)

Zastanawiam się, czy jesteś przeciwny ślubom czy w ogóle związkom długodystansowym? Czy wierzysz, że można przez całe życie kochać jedną osobę, i tylko jedną (nie ważne w tym momencie, czy jest Twoją małżonką czy nie). Że można naprawde chcieć się zestarzeć przy człowieku poznanym 50 lat temu? A może ogólnie jesteś przeciwnikiem monogamii?
czarny wrote:to w takim razie jaki sens ma branie takiego ślubu skoro deklaracje niczym nie różnią się od zwykłego ,,chodzenia"
Sens jest moim zdaniem taki, że niektórym jest to rzeczywiście potrzebne. Że dorasta w nich chęć do złożenia uroczystej deklaracji wspólnego związku, że kiedy pojawią się prawdziwe problemy (a pojawią się napewno) to nie rozstaną się łatwo i szybko (a czasem pod wpływem emocji ma się taką ochotę), tylko z uwagi na tę deklarację postarają się jeszcze powalczyć. Fakt, że wielu ludzi nie dorosło do małżeństwa, tylko bierze ślub "bo wypada", "bo co ludzie powiedzą", "bo wszyscy koledzy już są żonaci" - nie może zmieniać tego, że są ludzie, dla których wiele to znaczy.

Kwestia religijna ślubu sprowadzała by się do dyskusji o wierzeniach w różnych religiach, więc żeby nie rozbudowywać tematu na razię to pominę.
czarny wrote:no to czyli się zgadzamy. więc o czym chcesz dyskutować?
czarny wrote:po drugie : jeśli małżeństwo ma służyć prawu własności do drugiego człowieka to jest to kolejny argument przeciw.
Ja właśnie uważam, że małżeństwo NIE SŁUŻY prawu własności. Jeśli NIE SŁUŻY to jest to argument za? ;)
czarny wrote:to w takim razie jak wytłumaczysz to, że kobiety po ślubie z czasem coraz mniej zaczynają dbać o siebie a facetom zaczyna rosnąć piwny brzuch, zaczynają się coraz mniej kontrolować a co za tym idzie wychodzą różne złe nawyki? tylko proszę Cię, nie mów, że to nie prawda,
Nie mówie, że to nie prawda. Owszem, czasem to prawda. Ale fakt małżeństwa nie ma tu nic do rzeczy - można zyc w długodystansowym związku niemałżeńskim i też czuć się zmęczonym pracą, życiem i opuścić się w dbaniu o siebie. Tylko... czy tacy ludzie (ze ślubem/bez) w ogóle się kochają? Tutaj leży moim zdaniem przyczyna problemu. Są małżeństwa i wolne związki, w których ludzie się nigdy naprawde nie kochali - pożądali się, fascynowali się sobą. Ale z czasem urok nowości mija. Jeśli nie ma miłości, to faktycznie ciągnie się taki związek na wolnych obrotach - bo nikt nie ma nawet siły aby to przerwać. Miłość trzeba budować cały czas drobnymi gestami. W końcu - ile czasu spędza się na seksie a ile na rozmowach, sprawianiu sobie drobnych przyjemności? Pamiętaniu, że on lubi czekoladę z migdałami, Gwiezdne Wojny, jak ona ubiera tę niebieską bluzkę z serduszkiem i jak przytula go na kanapie zarzucając mu na ramiona ręcę od tyłu. Że ona z kolei kolekcjonuje stare polskie powieści, kocha fotografować zamki, żeby słodzić jej herbatę jedną łyżeczką bo ciągle się odchudza? Budowanie miłości to pamiętanie o tysiącu takich rzeczy dających drugiej osobie poczucie, że się jest kochanym i akcpeptowanym. A kiedy dostajesz od osoby któą kochasz to co kochasz, zaraz sam zaczynasz się starać, zeby jej sprawić przyjemność. I staracie się oboje. MUSI być miłość. Tyle.

"Nie będę się o Ciebie starałą bo łatwo nie odejdziesz" nie jest dla mnie synonimem słowa kocham.
problemami małżeńskimi gdzie jest wspólny budżet, wspólne wydatki, wspólne decyzje, wspólna odpowiedzialność, wspólne konsekwencje i w ogóle wszystko wspólne..
Są ludzie, którzy czują potrzebę opiekowania się sobą wzajemnie i chcą mieć wszystko wspólne. Są ludzie którzy się tylko razem dobrze bawią. Myślę, że to jednak dyskusja na temat małżeństwa a nie związków tak luźnych, jak lekkie znajomości koleżeńskie, gdzie ludzie czasem wysoczą razem do pubu. Nie trzeba być nawet małżeństwem, żeby mieć wspólny budżet czy odpowiedzialność za wspólny (jakby nie patrzeć) seks.

Jeśli oboje - on i on - lubią takie życie bez zobowiązań, że dziś są razem, może nawet za miesiąć, ale jedno mówi drugiemu - lubie cie i fajnie sie nam razem pałęta, moz ebędziemy razem długo może nie, wiedz, że niby cośtam dla mnie znaczysz i ogólnie mnie obchodzisz, ale za pare lat jak spotkam kogoś ciekawszego to odejde bez walki o nasz związek bo grunt to się nie unieszczęsliwiać, prawda? - to cóż....
Image

User avatar
czarny
Nowicjusz
Posts: 124
Joined: Sat Jan 08, 2011 4:47 am

Re: Ile mamy latek???

Post by czarny » Tue Apr 12, 2011 3:56 am

Beauty_Has_Come - odpowiadając rozlegle na Twoje akapity po kolei musiałbym się powtarzać a to chyba nie ma sensu. sprostuję i dopowiem tylko kilka rzeczy :
Beauty_Has_Come wrote:
Zastanawiam się, czy jesteś przeciwny ślubom czy w ogóle związkom długodystansowym? Czy wierzysz, że można przez całe życie kochać jedną osobę, i tylko jedną (nie ważne w tym momencie, czy jest Twoją małżonką czy nie). Że można naprawde chcieć się zestarzeć przy człowieku poznanym 50 lat temu? A może ogólnie jesteś przeciwnikiem monogamii?
szczerze mówiąc trudno jest mi to sobie wyobrazić - żyć ze świadomością, że już nigdy z żadną inną kobietą nie będę mógł nawiązać bliższych relacji podczas gdy tyle wspaniałych kobiet chodzi po świecie. widzisz, ja nigdy nikogo nie zdradziłem i nie zdradzę - ale zamykać sobie furtkę na zawsze w jakiejkolwiek sprawie uważam za mało rozsądne. może dlatego, że przez pół życia patrzyłem jak moi rodzice toczą ze sobą wojnę?
Sens jest moim zdaniem taki, że niektórym jest to rzeczywiście potrzebne. Że dorasta w nich chęć do złożenia uroczystej deklaracji wspólnego związku, że kiedy pojawią się prawdziwe problemy (a pojawią się napewno) to nie rozstaną się łatwo i szybko (a czasem pod wpływem emocji ma się taką ochotę), tylko z uwagi na tę deklarację postarają się jeszcze powalczyć. Fakt, że wielu ludzi nie dorosło do małżeństwa, tylko bierze ślub "bo wypada", "bo co ludzie powiedzą", "bo wszyscy koledzy już są żonaci" - nie może zmieniać tego, że są ludzie, dla których wiele to znaczy.
ale ja przecież nikomu nie bronię. mało tego, generalnie mam zasadę, że ludzie dopóki nie wchodzą na moje podwórko to niech sobie robią co chcą, nie moja sprawa. pytanie tylko czy zawsze jest sens walczyć i męczyć się ze sobą dla zasady. dlaczego rozstanie musi zawsze oznaczać coś złego? koniec jednego jest zawsze początkiem drugiego, może lepszego.


Ja właśnie uważam, że małżeństwo NIE SŁUŻY prawu własności. Jeśli NIE SŁUŻY to jest to argument za? ;)
jeśli nie służy to owszem ale ja uważam inaczej a nie chcę się powtarzać. w razie czego odsyłam do argumentów z poprzedniego posta.

Nie mówie, że to nie prawda. Owszem, czasem to prawda. Ale fakt małżeństwa nie ma tu nic do rzeczy - można zyc w długodystansowym związku niemałżeńskim i też czuć się zmęczonym pracą, życiem i opuścić się w dbaniu o siebie. Tylko... czy tacy ludzie (ze ślubem/bez) w ogóle się kochają? Tutaj leży moim zdaniem przyczyna problemu. Są małżeństwa i wolne związki, w których ludzie się nigdy naprawde nie kochali - pożądali się, fascynowali się sobą. Ale z czasem urok nowości mija. Jeśli nie ma miłości, to faktycznie ciągnie się taki związek na wolnych obrotach - bo nikt nie ma nawet siły aby to przerwać. Miłość trzeba budować cały czas drobnymi gestami. W końcu - ile czasu spędza się na seksie a ile na rozmowach, sprawianiu sobie drobnych przyjemności? Pamiętaniu, że on lubi czekoladę z migdałami, Gwiezdne Wojny, jak ona ubiera tę niebieską bluzkę z serduszkiem i jak przytula go na kanapie zarzucając mu na ramiona ręcę od tyłu. Że ona z kolei kolekcjonuje stare polskie powieści, kocha fotografować zamki, żeby słodzić jej herbatę jedną łyżeczką bo ciągle się odchudza? Budowanie miłości to pamiętanie o tysiącu takich rzeczy dających drugiej osobie poczucie, że się jest kochanym i akcpeptowanym. A kiedy dostajesz od osoby któą kochasz to co kochasz, zaraz sam zaczynasz się starać, zeby jej sprawić przyjemność. I staracie się oboje. MUSI być miłość. Tyle.

"Nie będę się o Ciebie starałą bo łatwo nie odejdziesz" nie jest dla mnie synonimem słowa kocham.
no tu akurat muszę się zgodzić. tylko, że miłość nie jest tak powszechnym zjawiskiem jak się na ogół sądzi. więc co mają powiedzieć ci wszyscy inni? nie można kazać ludziom żyć do końca życia w celibacie, ani nie nawiązywać bliższych relacji tylko dlatego że nie mieli szczęscia być w tym niewielkim procencie ludzi którzy spotkali prawdziwą miłośc. jest jeszcze przecież cała masa uczuć pośrednich, też wartościowych. jedynie brać ślub z ich powodu to głupota, dlatego ja nie chcę tego robić. no i współczuję jeśli ktoś za prawdziwą miłość bierze te jak to określiłem ,,uczucia pośrednie". i chyba to właśnie jest powodem ,,piwnych brzuchów" w przyszłości. :jezyk:


Jeśli oboje - on i on - lubią takie życie bez zobowiązań, że dziś są razem, może nawet za miesiąć, ale jedno mówi drugiemu - lubie cie i fajnie sie nam razem pałęta, moz ebędziemy razem długo może nie, wiedz, że niby cośtam dla mnie znaczysz i ogólnie mnie obchodzisz, ale za pare lat jak spotkam kogoś ciekawszego to odejde bez walki o nasz związek bo grunt to się nie unieszczęsliwiać, prawda? - to cóż....
ale dlaczego z góry zakładasz, że bez walki o związek? uważanie kawałka papierka za motywację do większej walki jest trochę naiwne. walka będzie ta sama ale w przypadku porażki (zdarza się) człowiek bez ślubu ma dużo łatwiej. poza tym wiesz ile małżeństw rozpadło się właśnie z takiego powodu o którym piszesz? że spotkano kogoś fajniejszego, ciekawszego? i jakoś ani przysięga ani zobowiązania prawne nie miały znaczenia.....tylko wyplątać się było dużo trudniej. :wink:

P.S. uświadomiłaś mi coś ważnego tą dyskusją, coś zupełnie nie związanego z tematem. ale to już sobie zachowam dla siebie. :wink:

User avatar
femii
Zainteresowany
Posts: 480
Joined: Sat Dec 17, 2005 11:17 pm
Location: Stockholm
Contact:

Re: Ile mamy latek???

Post by femii » Tue Apr 12, 2011 8:07 pm

Ale żeście się rozpisali. Widać, że to ważna dyskusja. Warto wiedzieć, że ktoś jeszcze podchodzi do związku, czy to małżeńskiego czy też nie, bardzo poważnie. Bardzo pouczające są te wasze rozważania.
I thought our story was epic, you know, you and me. Spanning years and continents. Lives ruined, bloodshed. EPIC.

User avatar
Goya
Zainteresowany
Posts: 311
Joined: Sun Jan 30, 2011 7:15 pm
Location: Szczecinek/ Poznań

Re: Ile mamy latek???

Post by Goya » Fri May 27, 2011 10:38 am

Może założymy sobie taki klub i będziemy urządzać sobie terapię grupowe :?: :lol: Jednak trzeba przyznać że dzięki takim tematom poznajemy się bliżej i możemy poznać poglądy różnych osób z różnych środowisk a nóż widelec znajdziemy tutaj przyjaciela. Choć dołączyłam do was niedawno już czuję się z wami w jakiś sposób związana, lubię prowadzić z wami wszelkaie dyskusję i logowanie się na forum staję się moją codzienną czynnością miło jest pogadać o czymś innym niż o Roswell bo wtedy daję się odczuć tą wieź która się między nami utworzyła. Np femii myślała że tylko ona ma dzikie pomysły a tu jednak jest innaczej miło wiedzieć że ktoś myśli podobnie do ciebie i popiera twoje poglądy. Więc moi drodzy staliście się tak jakby częścią mnie i byłoby mi bardzo przykro jeśli musiałabym się z wami pożegnać. Postanowiłam to napisać ponieważ dowiedziałam się o pewnje przykrej rzeczy która na szczęscię nie dotyczy mnie nie mniej jednak zmusiała mnie to pewnej refleksji więc bądźcie pewni że to pierwszy i ostatni post w którym właże wam wszystkim w tyłki :twisted: Zwierzenia nie są moją mocną stoną :roll:

User avatar
femii
Zainteresowany
Posts: 480
Joined: Sat Dec 17, 2005 11:17 pm
Location: Stockholm
Contact:

Re: Ile mamy latek???

Post by femii » Fri May 27, 2011 11:01 am

Jak miło Goya, że pamiętasz o moich pokręconych pomysłach. :D Poza tym stwierdzam, że to włażenie w tyłki wychodzi CI całkiem dobrze. Jak dla mnie możesz tak częściej robić :cheesy:
I thought our story was epic, you know, you and me. Spanning years and continents. Lives ruined, bloodshed. EPIC.

User avatar
Goya
Zainteresowany
Posts: 311
Joined: Sun Jan 30, 2011 7:15 pm
Location: Szczecinek/ Poznań

Re: Ile mamy latek???

Post by Goya » Fri May 27, 2011 11:47 am

A z tym włażeniem w tyłki to lata praktyki zawsze było komu jak nie rodzicą to nauczycielom choć ci mnie lubili to tak strasznie się nie podlizywałam po prostu byłam mądrą dziewczynką i znałam moją chierarchę w stadzie :cheesy: A to akurat co napisałam o więzi to była szczera prawda i to przyszło mi z trudem ponieważ jestem typem takiego serialowego Michaela i jedyną osobą która wie o mnie wszystko jest moja siostra. Kiedy jesteśmy ze sobą aż biję od nas to ciepło ale jak się pokłócimy to te ujemne emocję też bardzo wyraźnie widać tak wypowiedziała się osoba pośrednia. Moja kochana siostrzyczka zaraziła mnie wirusem o nazwie Roswell i to z nią oglądałam Dragon Balla, och jak ja bym chciała żeby te czasy wróciły. Ktoś się kiedyś z nas nabijał bodajżę brat onarka że gdybyśmy mogli zamienilibyśmy Mazurka Dąbrowskiedo na Here with me Dido dla mnie byłaby zdacydowanie bliższa niż nasz dotychczasowy hymn. Dzięki tej piosence zmieniła się moja osobowość. Więc wszystko co jest związane z Roswell także wy będzie kojarzyć mi się z tymi najlepszami chwialami mojego życia i myślę że rzaden inny serial nie będzie mi tak bliski jak ten.

User avatar
irien7
Zainteresowany
Posts: 486
Joined: Mon Feb 15, 2010 7:11 pm
Location: Szczecin

Re: Ile mamy latek???

Post by irien7 » Fri May 27, 2011 12:05 pm

Miłe wyznania Goya :)
Ja do forum należę troche ponad rok i mimo, że przez ten czas towarzystwo się bardzo zmieniło, lubię tu zaglądać.
Szkoda, że Ci co wcześniej często postowałi, teraz rzadko to robią lub wcale.
Ale stworzyła nam się ostatnio "nowa" grupka i z tego trzeba się cieszyć :cheesy:

User avatar
Goya
Zainteresowany
Posts: 311
Joined: Sun Jan 30, 2011 7:15 pm
Location: Szczecinek/ Poznań

Re: Ile mamy latek???

Post by Goya » Fri May 27, 2011 1:16 pm

A tak mnie dzisiaj coś tknęło bo uświadomiłam sobie jaka stara jestem. Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą :lol: Nie no aż tak stara nie jestem. A i mam nadzieję że nikt nie planuję odejść z forum. Nawiązując do poprzedniego postu to cieszmy się tym co mamy może grupka jeszcze bardziej się powiększy ? A jak nie to trudno będzie mniej tłoczno i święty spokój. Zawsze można znaleźć jakieś plusy :cheesy:

User avatar
irien7
Zainteresowany
Posts: 486
Joined: Mon Feb 15, 2010 7:11 pm
Location: Szczecin

Re: Ile mamy latek???

Post by irien7 » Fri May 27, 2011 3:29 pm

I wracając do właściwego tematu to ile masz lat Goya ? :)

User avatar
Goya
Zainteresowany
Posts: 311
Joined: Sun Jan 30, 2011 7:15 pm
Location: Szczecinek/ Poznań

Re: Ile mamy latek???

Post by Goya » Fri May 27, 2011 4:34 pm

hlip hlip ...25 :cry:

User avatar
irien7
Zainteresowany
Posts: 486
Joined: Mon Feb 15, 2010 7:11 pm
Location: Szczecin

Re: Ile mamy latek???

Post by irien7 » Fri May 27, 2011 5:23 pm

Goya wrote:hlip hlip ...25 :cry:
Wszystkiego najlepszego z okazji ćwierćwiecza :)
Samych radosnych dni życzę :*

User avatar
femii
Zainteresowany
Posts: 480
Joined: Sat Dec 17, 2005 11:17 pm
Location: Stockholm
Contact:

Re: Ile mamy latek???

Post by femii » Fri May 27, 2011 7:31 pm

Życzenia już złożyłam na naszym blogu. To ty Goya jesteś mój rocznik. Ale ja i tak jestem młodsza. Urok posiadania urodzin 27 grudnia. Mam rok do przodu. :D Goya dziś urodzinki, a ja jutro egzaminy z prawa administracyjnego i prawa pracy :D Trzymajcie za mnie kciuki. Jak tylko będę mogła to się z wami podzielę radosnymi nowinami (mam nadzieję, że takie będą)
I thought our story was epic, you know, you and me. Spanning years and continents. Lives ruined, bloodshed. EPIC.

User avatar
irien7
Zainteresowany
Posts: 486
Joined: Mon Feb 15, 2010 7:11 pm
Location: Szczecin

Re: Ile mamy latek???

Post by irien7 » Fri May 27, 2011 8:03 pm

Trzymamy kciuki Femii :) I czekamy na radosne nowiny :)

User avatar
Goya
Zainteresowany
Posts: 311
Joined: Sun Jan 30, 2011 7:15 pm
Location: Szczecinek/ Poznań

Re: Ile mamy latek???

Post by Goya » Sat May 28, 2011 1:55 pm

Dziękuje wszysktim z całego serca za życzenia, femii oczywiście że trzymamy za Ciebie kcuki, powiedz mi jak te wieści mogą być złe skoro my odznaczamy się wielkim geniuszem więc co to dla nas taki egzamin :roll: :wink:

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 6 guests