Ela wrote:Jeżeli chcesz być zrozumiana albo żeby Cię traktować z szacunkiem i poważnie, staraj sie polemizować i dyskutować, uzasadniając to co piszesz....
Co prawda nie do mnie skierowano te słowa, ale od nich zacznę. Od postów Eli i od ogólnego wydźwięku tego tematu.
Być może niewielu z was wie, ale nie za często wchodzę do innych działów niż Twórczość, stosując taktykę "Śledź odpowiedzi w temacie". I gdzie mnie to zaprowadziło? Ominęłam temat... w którym zarzuca mi się pewne rzeczy od mijania się z rzeczywistością po założenie tematu w stylu podchodów:
Ela wrote:Hotaru, myślałam, że skończyliśmy z podchodami pt. Jak Michael jest pełen werwy, sexy, to na zasadzie kontrastu wdeptujemy Maxa w ziemię i wycieramy po nim buty, tak po prostu dla zasady.
Nie ma to jak zostać źle zrozumianym i zobaczyć temat dopiero po 5 miesiącach. Post wyrwany z kontekstu stracił swoją pierwotną wymowę -
został bowiem wydzielony z Skąd sie biorą polarki. Nie zamierzałam wdeptywać Maxa w ziemię, ani na zasadzie kontrastu, ani w innym przypadku. Owszem, pisałam kiedys, że straciłam dawne serce do Maxa przy 3 serii... Ale początek 3 serii odreagowałam w "Ufaliśmy ci wszyscy" i temat uważałam za zamknięty. Szczególnie, iż zachwycałam się przecież Revelations i kilkoma innymi opowieściami o Maxie i Liz(!).
zajavka wrote: Każdy z kosmitów ma swoje zalety i to, że mnie bardziej podba si.ę Michael (choć wiem, że potrafił być beznadziejnie głupi ), to doceniam tą ciapowatość Max, czyli jego nieśmiałość, romantyzm, kulturę osobistą i dojrzałość, choć niekoniecznie chciałabym się z nim umówić.
Wzajemnie, zajavka.
Napisałam w poście, że podobało mi się pewne zdanko z polarowego opowiadania. I owszem - kto by się nie chciał zgodzić ze mną, że Michael potrzebował troche więcej otwartości, a Liz przydałoby się więcej opanowania w codziennych sytuacjach, może podyskutować w osobnym temacie.
Poobnie stała sięrzecz z nieszczęsnym okresleniem Maxa jako ciąpę. Nie wiem,
Nan, co myślałaś, czytając mój post, ale on był
żartobliwy!
Nan wrote:Hotaru - no wiesz. Nazywać Maxa ciapą... Dziękuję pięknie. Sama kiedyś podobnie się o nim wyraziłam, ale dlaczego mam nieprzeparte wrażenie, że u ciebie to ma wydźwięk negatywny?
Wyrażał moje
całkowicie subiektywne zdanie, że lubię energicznych ludzi
oraz że niektórych zachowań Maxa nie tyle nie rozumiem, co budzą we mnie zniecierpliwione westchnienie:
facet, kiedy ty się zdecydujesz...
Hm, mam nadzieję, że kwestia pierwszego mojego postu, z którego rozwineła się
taka dyskusja, jest wyjaśniona.
A teraz co nieco o tym, co wynikło z waszej dyskusji... czyli o idei polarków i nie tylko.
Ela wrote:I jeszcze jedno. Jestem psychologiem i jak ktos zaczyna pisać , że charakter Michaela tak wspaniale pasuje do usposobienia Liz, to coś sie we mnie przewraca. Z doświadczenia wiem, że takie związki nie mają szans. Romatyczna i wrażliwa dusza Liz, jej łagodne usposobienie nie mogą być lekiem na porywczość Michaela. W trochę dalszej perspektywie albo ona by odeszła od niego bardzo szybko, albo on by ją podporządkował sobie tak dokładnie, że nie byłaby sobą...
Nie mam nic przeciwko marzeniom, ale bez autorytatywnych stwierdzeń bo one się mają nijak do życia.
Lizziett wrote:kazdy ma prawo marzyć na sposób, który mu odpowiada...
Zgodnie twierdzicie więc, że to, czym "żywią się" polarki po prostu nie ma racji bytu... ale tak samo racji bytu nie ma wiele innych par, które powstały w naszej wyobraźni. Odnośnie idei polarków - iż Liz i Michael pasują do siebie lkepiej niż Max i Liz - po obejrzeniu trzech serii Roswell, po prostu twierdzę, iż są cechy charakteru u wszystkich bohaterów, które wcale nie współgrają z cechami charakteru ich serialowych partnerów. To raz.
Po dwa: jeśli dobrze doczytałam gdzieś na forum, to na początku postacie w serialu układano z pomocą psychologów. Potem było już tylko bez psychologów
Czy możemy się z nimi kłócić, sprawa pozostaje do roztrzygnięcia.
Po trzy: nie mam zamiaru się kłócić, który z panów wiecej błędów w życiu popełnił, który jest bardziej romantyczny, albo zachował sie jak skończony idiota, etc. Pod tym względem ciekawska osoba ma rację:
Kochani nie chcę sporów na ten temat, jedni wolą miłego, spokojnego Maxa, który umie płakać i mówić pięknie o miłości, inne wolą dynamicznego, z werwą Michaela, który moze nie mówi wiele o tym co czuje ale potrafi w czynach to przekazać, i jest ok.
Po czwarte: uwielbiam czekoladę, najbardziej z bakaliami. Zupełnei mi sie nie kojarzy to z parami w Roswell. Co najwyżej lody kojarzą mi się z polarkami
A Max i Liz z truskawkami.