Page 2 of 5

Posted: Sat Aug 30, 2003 9:55 pm
by piter
nie lubie glupich pytan... co mozna lubic w tym serialu, jesli sie nie lubi Liz...:D

Posted: Sun Aug 31, 2003 2:28 pm
by Asia
Piter - masz rację!
w ogóle jak można czegos nie lubiec w Roswell?

Posted: Sun Aug 31, 2003 2:34 pm
by Hotori
Bardzo lubię Liz. To dziewczyna prawdziwa, piękna fizycznie i duchowo. Jej kojący uśmiech i błysk orzechowych oczu działąją jak magnes. Kiedy patrzysz na jej twarz zdajesz sobie sprawę, że na pewno jest wspaniałą przyjaciółką, wrażliwą młodą kobietą gotową na wszystko. Tej postaci nie da się nie lubić...choć jak wnioskuję ten jeden głos kwiata_W temu przeczy... :twisted: ale każdy ma swoje zdanie :D

Posted: Sun Aug 31, 2003 2:36 pm
by Xander
Liz lubie, ale w żadnym wypadku nie uważam jej za ideał kobiety... brak jej tego "pazurka"...

Posted: Sun Aug 31, 2003 2:39 pm
by Tośka
Xander trzeba sie liczyć z tym że kiedy chce to ona potrafi pokazać pazurekk..:P

Posted: Sun Aug 31, 2003 2:42 pm
by Asia
Taaa, zwlaszcza w 4aatb.... wtedy to pokazała szpony wielkości sera Brie (zalezy jak krojony)

Posted: Sun Aug 31, 2003 9:24 pm
by Vilandra
Liz Parker... Postać mi obojętna... Nie mam do niej sentymentu i sama nie wiem dlaczemu... Jest urocza, inteligentna, zmysłowa, delikatna, ale nie przypadła mi do gustu... Może dlatego, że nigdy mnie nie zaskoczyła, a Maria robi to non stop... Sama nie wiem Maria zawsze była dla mnie osobą bardziej wartościową niż Liz i proszę o niewkurzanie się na mnie za te słowa...

Posted: Mon Sep 01, 2003 4:33 am
by Kwiat_W
OOOOOCH! Ale jestem WQRZONY!!! :x :evil: :twisted: :wink: :roll:

Posted: Mon Sep 01, 2003 12:14 pm
by tigi
Ja lubię Liz, ale nie powiedziaąłbym że jest moja ulubioną bohaterką.

Zamieszczam zdjęcia Shiri:
Image
Image

Posted: Tue Sep 09, 2003 9:30 pm
by Vilandra
Kwiat_W wrote:OOOOOCH! Ale jestem WQRZONY!!! :x :evil: :twisted: :wink: :roll:
KWICIE.. NIE ZABIJAJ MNIE... PROSZĘ, BŁAGAM O LITOŚĆ ;-) :evil: :roll:

Posted: Tue Sep 09, 2003 10:01 pm
by Liz15
A ja bardzo lubię Liz. I w niektórych momentach udentyfikuje się z nią.

Posted: Sun Sep 14, 2003 7:18 pm
by Justynka
Liz jest ok, ale nie jest moją ulubiona bohaterką

Posted: Thu Sep 25, 2003 5:08 pm
by Doreen
A ja bardzo lubię Liz Parker :) I w ankiecie zagłosowałam na pierwszą możliwość :D
Jej się po prostu nie da nie lubić. Jest postacią zdecydowanie pozytywną :)

Posted: Thu Sep 25, 2003 5:30 pm
by maddie
Oczywiście że lubię Liz, to jedyna postać którą lubię od początku, od 1 odcinka, reszte polubiłam w trakcie

Posted: Thu Sep 25, 2003 6:45 pm
by Ramzes
LIZ tak to moja ulubiona postac :)

Posted: Thu Sep 25, 2003 10:56 pm
by Graalion
"Brak pazurka" - zgadzam się.

Posted: Thu Sep 25, 2003 11:17 pm
by megi
Ja też podobnie jak te ponad dwadzieścia osób zagłosowałam na pierwszą możliwość. Liz Parker jest moją ulubioną bohaterką. Jest taka miła, delikatna, opanowana, jest wspaniałą psiapsiółką i dziewczyną (bez żadnych skojarzeń proszę). Ja lubię takie spokojne, idealne postacie :wink:

AntyLiz

Posted: Thu May 20, 2004 10:17 pm
by Cicha
Chyba będę jedyną osobą, która napiszę, że nie lubi Liz Parker!
Na początku i całkiem do niedawna była mi obojątna, a teraz zbytnio nie pałam do niej sympatią...dlaczego?
Przede wszystkim za to jak pod wpływem kosmitów tak bardzo się zmieniła.
Wydaje mi się, że ta całe szukanie zabójcy Alexa było taką jej osobistą wojną z Maxem, a nie całkowitym oddaniem przyjacielowi ( na pewno w pewnym stopniu tak, ale nie do konca). Jak mogła tak szybko wybaczyć Evansowi, że zdradził ją z Tess, zrobił jej dzieciaka ?! Jak mogła wybaczyć, że wpuścił do ich życia morderczynię?! W trzecim sezonie zaczęła zgrywać niegrzeczną dziewczynkę i chyba za mocno trzymała się swojej miłości....nie potrzebowała przyjaciół, rodziców i dawnych marzeń....potrzebowała Maxa Evansa i tylko niego. Kiedy Tess wróciła Liz miała 'moce' i mogła nią trochę porzucać, ale czy tak naprawdę chodziło o Alexa? A może raczej o to, że Tess i Zan cały czas nie dawali Maxowi spokoju? Potem to całe ' nie' w głosowaniu, bo nie była morderczynią...czyli Isabel, Michael i Maria nimi byli? To wcale nie powstrzymało jej przed sugerowaniem , ze powinni zabic Michaela, kiedy to on był królem. I na końcu...Max z przyszłości. Największe nieporozumnienie serialu! Niby takie romantyczne, ale....on był kompletnym idiotą! Przyszedł do nieji opowiedział jej o tym co przeżyli...a potem kazał to zmienić! jak mógł jej to wszystko wygadać i kazać jej żyć z niespełnionymi wspomnieniami?! I kiedy powiedział, że zginęli....a czy Liz zapytała o Marię ,Alexa, Kyla, Valentiego, swoich rodziców? Nie....ważne było to, że zginęli kosmici. Zawsze ważniejsi od przyjaciół byli kosmici.... to moje zdanie na temat Liz Parker.

Posted: Fri May 21, 2004 11:32 am
by Lizziett
Wydaje mi się, że ta całe szukanie zabójcy Alexa było taką jej osobistą wojną z Maxem
Skoro jak twierdzisz, Max był dla niej zawsze na pierwszym miejscu i świata za nim nie widziała, dlaczego miałaby prowadzić z nim wojnę? W imię czego?

Od razu zaznaczam, że choć Liz Parker jest moją ulubioną bohaterką, nie uważam jej za ósmy cud świata, nie twierdzę że wszystko co zrobiła, wymysliła czy powiedziała było z natury boskie i nie widzę też powodu, by stawiać jej ołtarze.

Liz zawsze żyła dla innych. Była osobą która zawsze dawała, nie oczekując wiele wzamian a wszystko to czyniła z wdziękiem osoby, która nie ponosi najmniejszego ciężaru czy poświęcenia. Szukając zabójcy Alexa dała wyraz właśnie bezgranicznego oddania przyjacielowi, rzucając wyzwanie całemu światu, a zwłaszcza mężczyźnie którego tak kochała i który w tamtej chwili tak ją zawiódł...pchnęła go w ramiona innej, żeby ocalić świat, a potem gotowa była narażać życie by pomóc mu odnaleść syna, choć większość dziewczyn na jej miejscu nienawidziłoby takiego dziecka jeszcze zanim zaczęłoby oddychać.
Wyrzekła się swoich marzeń, to prawda i zgadzam się że za szybko przyjęła Maxa z otwartymi ramionami...i dlatego tak lubię opowiadania, które radzą sobie z całym tym post "Departurowym" g...w wrażliwy i wiarygodny sposób, takie w których Max udowadnia, że wciąż zasługuje na jej miłość, że wciąż jest chłopakiem którego pokochała, mimo swoich wad i skaz.

Jak mogła wybaczyć, że wpuścił do ich życia morderczynię?!
Przepraszam, ale nie bardzo rozumiem :roll: Z tego co pamiętam, Max nie był jasnowidzem, tylko 17 letnim chłopakiem, który nie miał zielonego pojęcia że milutka blondyneczka z błękitnymi ślepkami jest zdolna bezwzględnie wykorzystać i zamordować ich przyjaciela. Co miał zrobić, kopnąć ją w tyłek i wyrzucić z miasta, po śmierci Nasedo? Przecież była jedną z nich...I jeśli już, to dlaczego jak zwykle jest to winą Maxa? Jeśli mnie pamięć nie myli, to nie był jedynym obcym w Roswell.

Że Liz myślała tylko o Obcych, a nie o swoich przyajaciołach..hm, myślę że to co się stało po CYN chyba świadczy o czymś zupełnie odwrotnym.
A o czym to myślała w "Graduation" Maria, dowiedziawszy się że za parę dni jej najlepsza przyajciółka może opuścić ten świat, i w związku z tym musi jak najszybciej wyjechać z Roswell.
O tym że zostanie sama w tej dziurze :shock:
To był rzeczywiście wyraz ogromnej troski 8)
Potem to całe ' nie' w głosowaniu, bo nie była morderczynią...czyli Isabel, Michael i Maria nimi byli?
Powiedziała tak, bo chciała w pewnym sensie odciąć się od tego, co zrobiła Tess...jeśli była w tym zjadliwość to tylko pod adresem Tess i tego co zrobiła z jej przyjacielem.
A jeśli chodzi o Michaela, Isabel i Marię, to cała ta sprawa nie stawia ich, delikatnie mówiąc, w najlepszym świetle :roll: co innego jest dostać ataku furii na widok Tess i walnąć nią o ścianę, a co innego cynicznie oddać ją w ręcę władz, skazując na lata tortur, eksperymentów, samotności i niewyobrażalnego cierpienia. To co chcieli zrobić było poprostu nieludzkie.

Posted: Fri May 21, 2004 12:12 pm
by Ela
Większość wątpliwości wyjaśniła Ci Lizziett - ja poruszę jeszcze dwa wątki które jak widać nie dają Ci spokoju.
To wcale nie powstrzymało jej przed sugerowaniem , ze powinni zabic Michaela, kiedy to on był królem
Już nie będę sie rozpisywać, że mu się należało...nawet jeżeli Liz zaproponowała w dalszej kolejności Maxowi, że można go ponownie ożywić (czego już nie piszesz).. bo to co zrobił Michael dyskwalifikuje go dożywotno, spychając do roli tylko wojownika będącego pod rozkazami swojego króla - bo tylko wtedy nie narobi głupstw.

No i mój ukochany odcinek TOTW
I na końcu...Max z przyszłości. Największe nieporozumnienie serialu! Niby takie romantyczne, ale....on był kompletnym idiotą! Przyszedł do nieji opowiedział jej o tym co przeżyli...a potem kazał to zmienić!
I tu także jest odpowiedź jaką osobą jest Liz..."ten idiota" wraca z przyszłości ktora jest zagrożeniem dla nch wszystkich i prosi Liz o coś, co dla niego samego jest nie do przyjęcia i osobistą tragedią - bo nie ma innego wyjścia. A ona się zgadza. Zgadnij dlaczego i w imię czego ludzie skłonni są do popełniania największych - zdaniem innych - niedorzeczności....Trudno zrozumieć ? Ja nie miałam z tym żadnych kłopotów. I czy w tym przypadku nie widać jej troski i poświęcenia, właśnie w imię miłości i wyższych celów, jak ratowanie życia i przyszłości wszystkich przyjaciół.

I tu uderza mnie znowu to, co przerabialiśmy niezliczoną ilość razy w trakcie komentowania każdego odcinka na xcom i forum.
Dla wielu (głównie dreamerek) motywy postępowania poszczególnych bohaterów, ich błędy są rozumiane, krytykowane ale także wybaczane. Dla wielbicieli postaci Michaela celem nadrzędnym jest bezkrytyczne wynoszenie pod niebiosa swojego idola i szukając usprawiedliwienia dla jego słabości (nie powiem głupstw) kopie sie po drodze i obwinia pozostałych...To jakaś gorzka prawidłowość z którą nie pierwszy raz się stykamy. :?