Page 1 of 1

Kto zabił Meris?

Posted: Mon Aug 23, 2004 1:57 pm
by {o}
"Musisz zabić obiekt swojego uwielbienia, a będziesz wolny"
TRACH.


Owoce Wodnika.

A teraz pytanie. Wydawałoby się, że to oczywiste, a jednak niektórzy (czyt. Kwiat_W :wink: ) to kwestionują. Kto zabił Meris? Max, czy Clayton?

Posted: Mon Aug 23, 2004 2:19 pm
by Nan
Serio Clayton zabiłby swoją żonę, z którą spędził dwadzieścia lat...? Bo w takim razie po jaką cholerę by ją zabijał...? W końcu to nie C. miał chysia na punkcie Liz, a właśnie Max. A skoro to jednak był Clayton, to po co w takim razie chciał zabić Liz, skoro jego żona też już nie żyła.... :roll:

BTW, ładny chwyt :wink: I bardzo przydatny. Pytanie - czy skutkowałby w drugą stronę, to znaczy gdyby słodkie, niewinne dziewczę chciało pozbyć się wielkiego goryla? :twisted: Chyba jednak nie... :(

Posted: Mon Aug 23, 2004 2:28 pm
by Graalion
Istota składająca się z Maxa i Claytona była bardzo niestabilna psychicznie. Była w niej część jednego i drugiego. Będąc w takim stanie, ta istota właśnie zabiła Meris.

Posted: Mon Aug 23, 2004 2:55 pm
by {o}
Nan, o czym ty myślisz? :shock: Nawet goryl zasługuje na życie, jakkolwiek byłby wielki i jak kolwiek dużo by niszczył. Tyle tylko, że miejsce goryla jest w dżungli...

A jeżeli dalej chcesz mu ukręcić łeb, to zapisz się na aikido. Tam uczą, jak słodkie, niewinne dziewczę może łeb ukręcić :devil:
Ale uczy zarazem, że wcale nie jest to potrzebne :aniolek:
Uczy, jak sprawić, żeby goryl wrócił do dżungli.

Pod warunkiem, że masz senseia, który potrafi zarówno mówić, jak i słuchać, a przede wszystkim - pokazać.

Posted: Mon Aug 23, 2004 3:11 pm
by Nan
Miałam na myśli bykowatego faceta a nie przemiłe zwierzątko.... :wink:

Posted: Mon Aug 23, 2004 7:58 pm
by {o}
A ja miałem na myśli to, co ty miałaś na myśli może nawet podświadomie... :cheesy:

Nan, o czym ty myślisz? :shock: Nawet bykowaty facet zasługuje na życie, jakkolwiek byłby wielki i jakkolwiek dużo by niszczył. Tyle tylko, że miejsce bykowatego faceta jest w dżungli... (...) Uczy, jak sprawić, żeby bykowaty facet wrócił do dżungli.

Pod warunkiem, że masz senseia, który potrafi zarówno mówić, jak i słuchać, a przede wszystkim - pokazać.


:P

Przeczytaj uważnie zawartość mojej sygnatury...

Posted: Thu Aug 26, 2004 8:22 pm
by Kwiat_W
{o} wrote:Przeczytaj uważnie zawartość mojej sygnatury...
Czy chodzi ci o to, ze w kazdym swoim poscie przemycasz jakis podtekst erotyczny? Zauwazylismy ty zboczencu! :P ;)

Co do morederstwa... Max mial kilka powodow by zabic Meris.
Primo pierwsze. Nie chcial by ta powiedziala Liz jak sie zabawiali 8)
(swoja droga to ciekawe czy Max powiedzial Liz co wyprawial Clayton z jego cialem :? a mozer Liz zobaczyla to pozniej w jakichs blyskach :Da )
Primo drgie. Max chcial chronic Liz. Meris namawiala Clytona by ten zalatwil Liz (nie wiem dlaczego nie mogla kazac tego zrobic swoim gorylom i dlaczego nie miala wtedy obstawy), Max chcial zeby sie w koncu zamknela.
Primo trzecie. Motyw bardzo popularny... zemsta za swoj obecny stan.

W kazdym razie Max zalatwil Meris a Clayon by sie odegrac chcial zalatwic Liz.

Posted: Thu Aug 26, 2004 8:44 pm
by {o}
Wydaje mi się, że Michael z Isabel zabili tych goryli (albo przynajmniej po tym rzucie zrezygnowali oni z pracy), a Meris nie miała jeszcze czasu na zatrudnienie nowych :D

A powody Claytona?
1. Nie taka już młoda ta Meris (to tylko tapeta :twisted: ), a on - jak najbardziej.
2. A teraz jeszcze ma wobec niej dług wdzięczności, który by mu ciągle wypominała, przy najmniejszej próbie uniezależnienia się.
3. Nic nie wiemy o sytuacji majątkowej Claytona. Być może wszystko już ten ex-staruszek oddał swojej żonie. Przydałoby się to odzyskać...
4. Nowe ciało - może chciał zacząć zupełnie nowe życie?

Ale można też uznać, że tak nagłe uzdrowienie wyprowadziło go z równowagi psychicznej. Wcale tego nie chciał, nie oczekiwał (wbrew pozorom - bardzo wielu ludzi jest podświadomie zadowolonych ze swoich nieszczęść). I ta mu teraz gada coś o zabijaniu. To zabił, co mu się tam pod rękę nawinęło :mrgreen:

A wy - jak byście zareagowali, gdyby was nagle z czegoś tam uleczyło :?:

Posted: Thu Aug 26, 2004 10:20 pm
by Naster
Unzał bym siebie za psychicznie chorego ~~ i zadzwonił bym do Macieja Trojenowskiego z programu "Nie do wiary" proszac o konsultacje

Posted: Fri Aug 27, 2004 1:32 am
by Graalion
Poświęciłbym resztę swego życia na głoszenie Słowa Bożego.

Posted: Fri Aug 27, 2004 2:41 am
by piter
ja bym poswiecil 1000 pieknych krow w ofierze!!

w zasadzie chyba by wystarczylo 100.. i to niekoniecznie takich pieknych... tanich! tak, tanie krowy!

hmm.. swinie chyba tez sie nadadza... i nie 100 a 10...

chociaz.. slyszalem, ze na targu maja ladne owce... taa.. 10 owiec to w sam raz...

z drugiej strony kurczaki bywaja czasem rownie duze co owce...

i dlaczego 10? jeden kurczak to i tak za duzo...

wlasnie... caly kurczak?? wolne zarty... jajko to wszystko co ode mnie dostanie! nie wyleczyl mi reumatyzmu!


*pomysl nie moj... z Achai zerzniete... mniej wiecej ...

Posted: Mon Aug 30, 2004 11:00 pm
by niki
A wracając do tematu ja myślę,że to było pomieszanie ich dwóch osobowości, kuliminacja ich gniewu, Maxa bo jakaś obca baba kazała mu zabić jego ukochaną i C, który nie wiedział co się z nim dzieje(dziwicie mu sie?) czuł coś do dziewczyny, której nie znał i pewnie był psychiczny.Jak myślicie?