Page 1 of 2

Śpieszmy się ...

Posted: Fri Oct 31, 2003 8:51 pm
by freja
"Śpieszmy się

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą"


ku pamięci zmarłych z mojej rodziny, babci, dziadka, Agnieszki, Artura oraz innych młodych ludzi którzy mięli całe życie przed sobą...
Zastanawialiście się kiedyś, co jest potem, no wiecie POTEM... ja wiem i w głęboko w to wierzę dopisałam to, bo rozmowa tutaj troche zeszła z tematu i topic był zamknięty przez jakiś czas...

Posted: Mon Nov 03, 2003 7:54 pm
by maria_alejandra
Babcia, dziadek i brat, którego nie znałam.

Posted: Mon Nov 03, 2003 8:55 pm
by Graalion
Siostra, która była na tym świecie przez niecałą dobę i dziadek.

Posted: Mon Nov 03, 2003 11:01 pm
by {o}
o. Józef Czaplak SJ

I sąsiadka, której imienia nawet nie znam. Powiedziała mi tylko kiedyś taką mądrą rzecz...

Posted: Wed Nov 05, 2003 5:19 pm
by lizzy_maxia
Graalion, wzruszyłes mnie...Bo widzisz, bo ja....Heh...Bratu- Marcinkowi, którego nawet nie dane mi było poznać...Gdyby był, moje życie byłoby inne, albo w ogóle by mnie nie było...I jeszcze babci, która odeszła, gdy byłam bardzo mała...I komuś, kto był bliski dla mojej friend...

Posted: Sun Nov 30, 2003 9:45 pm
by Liz_Parker
W moim życiu nie doznałam jeszcze i na szczęście straty bliskiej mi osoby. Mam nadzieję, że na razie nic takiego się nie stanie. W tym roku minęła 20 rocznica śmierci mojej babci której wogóle nie znałam. Myślę, że to była największa tragedia dla mojego taty. 26-letni chłopak traci matkę. Moja mama mówiła mi że tata po raz pierwszy wtedy płakał. Rzeczywiście ja nigdy go nie widziałam płaczącego. Ale śmierć ukochanej mamy to musi być cios.

Posted: Fri Dec 19, 2003 8:18 pm
by Kwiat_W
Ech.. chcialem napiac, ze wiekszosc z was niestety za pozno przeczytala ten wierz i dlatego nie zdazyliscie pokochac Tes Harding. Ale poniewaz to taki powazny temat wiec i ja napisze cos na powaznie...

Mi nikt z kim bym byl uczuciowo zwiazany, za kim moglbym tesknic, jeszcze nie umarl. Moze poza prababcia, ale z nia zbyt duzo nie wiazalo mnie juz od paru lat zanim zeszla z tego swiata (tragedia to to, ze chyba nikt za nia nie teskni bo byla bardzo... "niemila" osoba).

Posted: Fri Dec 26, 2003 3:23 am
by inti
...jakies 12 lat temu na wakacjach u mojej babci poznałem o 4 lata starszego kolege. Na początku myslałem ze to bedzie niewielka znajomosc bo jakiemu 12 latkowi chciało by sie bawic z takimi małolatami jak byłem ja i mój o 2 lata młodszy brat cioteczny. jednak okazało sie, inaczej, ten chłopak stał sie naszym najlepszy kumplem i przyjacielem. Dopuki go nie poznalismy wkacje były jednym słowem nudne. On w tej małej mazurskiej wsii pokazał nam "nowy świat" inny punkt patrzenia na wszystko. Dzięki niemu dojżałem jakby szybciej jego niezwykłe pojmowanie swiata mnie ujeło i pozytywnie zauroczyło.Był on dla kazdego taki sam sprawiedliwie bezwzględny uczciwy a co najbardziej mi sie podobało nie było w nim zadnego egoizmu zawsze z ciekawymi pomysłami na spedzeni wolnego czasu. Od tamtej pory karzde nasze wakacje były niezwykłą przygodą prawie jak z bajki. Co roku niemalze całe wakacje wraz z bratem cioteczn bylismy u mojej baci całe dnie spedzając u naszego niezwykłego kolegi.I tak lata mijały karzde nastepne wakacje wydawały sie lepsze od poprzednich. Wkoncu zaczoł pracowac poznał swoją niezwykłą dziewczyne która urodziła mu syna ale i to nie odizolowało nas od niego zawsze kidy tylko miałl więcej wolenego znalazł dla nas czas na ognisko i miłe spotkania w gronie mnustwa przyjaciół jakich zawsze miał. Jednak posiadał on jedna powazną wade jaka był alkohol.
Nasza niezwykla bajkowa wakacyjna przygoda zakończyła sie w sierpniu tego roku.Wtedy mój swiat obrucił sie do góry nogami. Moje myslenie zmieniło sie o 360 stopni. Stałem sie gorszy bardziej rygorystyczny niz kiedykolwiek byłem.Mój najlepszy starszy kolega Zginoł w wypadku samochodowym- prawdopodobnie przez swoja własciwie jedyną powazną wade.
Dlatego od tamtej pory przestałem akceptowac i tolerowac jaki kolwiek alkoholizm i inne powazne uzaleznieina u ludzi. Może to juz po fakcie, moze i tak nic moje poglądy nie zmienią ale dzięki temu bede miał choc czyste sumienie ze nie przyczynie sie do sprawienia takiego bólu jakiego doznali wszyscy którzy znali mojego starszego przyjaciela.
Zawsze będe go pamietac jako mojego nauczyciela życia i wspaniałego człowieka który pokazał mi co to moze znaczyc prawdziwa przyjazn, bo on własciwie miał tylko przyjaciół.

Posted: Fri Dec 26, 2003 3:35 am
by inti
Przepraszam ze tak długi był mój poprzedni post ale tego co odczówam nie potrafie wyrazac w mniejszej ilosci słów. Chciałbym zeby kazdy kto przecztra ten post wyciągnoł jakies wnioski. Kochac mozemy ale po co mamy sie spieszyc skoro mozna, zapobiec niejednej tragedi tylko trzeba byc swiadomym i nie myslec wyłącznie chwilą.

Posted: Fri Dec 26, 2003 5:34 am
by Kwiat_W
Za zycia byl twym nauczycielem, umierajac dal ci ostatnia lekcje. :? Hmmm... smutne :cry:

Posted: Mon Jan 26, 2004 1:31 pm
by Liz_Parker
Śmierć jest straszna i chyba nie ma osoby na świecie która by się jej chociaż w małym stopniu nie bała. Ale tak z drugiej strony patrząc to śmierć to początek czegoś nowego, nie wiem czy lepszego. Ostatnio na moim osiedlu umarła sześcioletnia dziewczynka na raka szpiku kostnego. Matka tam musiała dostać szału. Ale wydaje mi si, że od pewnego czasu przygotowywała się do tego, że Justynka może umrzeć. Ale tak jak powiedziałą Liz: "Na pozór nie ma powodu, żeby ojciec umierał ratując życie swojemu dziecku, albo, żeby małe dzieci umierały na raka. Ale może jest Ktoś tam na górze Kto to wszystko zaplanował i to wszystko ma jednk jakiś sens."

Posted: Wed Feb 04, 2004 12:14 pm
by freja
ci którzy jeszcze nie zaznali bólu jakim jest utrata bliskej osoby mają wielkie szczęście... naprawdę wielkie, wiecie gdzieś 3 lata temu się zdarzyło, że miałam ok. 10 pogrzebów może sie niektórym wydać dziwne, albo nawet śmieszne, ale wierzcie nie było mój bilans:
byłam tylko na 2 z nich, 3 dotknęły mnie w sposób szczególny.
1 był pogrzeb brata ciotecznego mojej mamy miał 23 lata i całe życie przed sobą nie znałam go aż tak dobrze i żadnych takich bliższych kontaktów, ale byłam na jego pogrzebie, ale wiecie łzy same napłynęły do oczu jestem poprostu wrażliwa może aż za bardzo... kiedy pomyślałam o jego śmierci to mnie w dołku normalnie ścisnęło... potem w znowu głupim wypadku samochodowym zginęła ONA- sisotra cioteczna mojej mamy, miała 19 lat całe życie przed sobą, była jedną z najlepszych uczennic zdała maturę bardzo dobrze też mogła zrobić wiele rzeczy w życiu i już ich nigdy nie zrobi, no pogrzebie nie byłam, dowiedzieliśmy się na wakcjach, wiem że przyszły tłumy ludzi koledzy i koleżanki jej, aby pożegnać i towarzyszyć w ostatniej drodze...
W końcu tego samego roku w listopadzie zmarł mój dziadek... mieszkał z mim wujkiem i ciocią i ich dziećmi na wsi i jeżdziłam tam raz lub dwa na rok i niezbyt często... pamiętam jak przez mgłę była jakaś uroczystość w gimnazjum czy coś... podeszła do mnie wychowawczyni i powiedziała, że moja mama dzwoniła, żebym się ubrała i poszła do domu, ja chciałam się dowiedzieć co się stało, czy mój dziadek nie żyje??? nie wiem skąd wiedziałam, może takie przczucie... nie chciała mi powiedzieć, nie pamiętam jak dotarłam do domu, kiedy mama otworzyła mi drzwi tylko zapytałam czy dziadek nie żyje, a mama powiedziała tak... i zaczęła płakać... nie teraz nie mogę skończyć tego pisać... może potem wspomnienia znów odżyły i przez łzy nie mogę płakać potem napisze i tak się rozpisałam...

Posted: Wed Feb 04, 2004 12:47 pm
by lizzy_maxia
Wczoraj byłam na pogrzebie mamy mojej koleżanki z klasy, Pauliny...Trudno mi o tym pisać, ale spróbuję...Stracić najbliższą osobę i to w klasie maturalnej, kiedy powinno się myśleć o nauce...kiedy się dorasta i kiedy ktoś taki jak matka jest najbardziej potrzebny...O tej tragedii dowiedziałam się w czwartek po szkole...Na przystanku podeszła do mnie koleżanka, spytała tylko, czy wiem, dlaczego Pauliny nie było dzisiaj w szkole...Już dalej nic nie musiała mówić, wiedziałam...Może dlatego, że poprzedniego dnia, zanim stała się ta tragedia, byłam świadkiem jak Paulina płakała...Jeszcze nigdy jej takiej nie widziałam...I wtedy, na przystanku, pomyślałam, co musi dziać się teraz, skoro wcześniej Paulina tak bardzo płakała...? Wiedziała, że może się stać to najgorsze, ponieważ jej mama leżała w szpitalu w ciężkim stanie...Ale kto by pomyślał...? W piątek wychowawczyni ogłosiła to na forum klasy...Tych, którzy jeszcze nie wiedzieli, wbiło w krzesełka...Szok...A wczoraj był pogrzeb...Przyszło naprawdę wiele ludzi z mojej klasy i chwała im za to...Nawet nasz ksiądz wygłosił kazanie...Wtedy łzy stanęły mi w oczach, ale wiedziałam, że nie mogę si rozkleić...Bałam się, czy będę mogła spojrzeć Paulinie w oczy...Może to egoistyczne...Ale nie wiedziałam, co jej powiedzieć, jak w jej obecności reagować...Bo zwykłe "przykro mi" nie oddaje istoty smutku, który czułam...Inni mieli podobne rozterki...Skończyło się na tym, że nikt chyba do niej nie podszedł...I chyba dobrze...Bo gdy wyszła z Kościoła...to było straszne...płakała jeszcze gorzej niż wtedy...Na twarzy miała wypisany ból...Płakała niemal nieustannie, przy grobie też...Patrzyłam na nią i czułam jak moja dusza łka razem z nią...Nie była mi jakoś szczególnie bliska, ale była moją koleżanką z klasy i lubiłam ją...

ZAMYKASZ OCZY

music: TOSTEER
lyrics: Bartek Grzanek

Zamykasz teraz oczy
I znika wielki ból
To magia jest dla Ciebie
Najlepsza z wszystkich dróg

Zamykasz w sobie ciepło
Zapadasz w wielki sen
Już nie ma cię na zewnątrz
W sobie chowasz się

Wszystko czego chciałeś
Bez żalu oddałbyś
Zapomnieć chcesz kim byłeś
Wiecznie śnić

Ten kto gaśnie
Pozostawia innych, którzy niosą światło
Niebo zawsze będzie pełne gwiazd


Chcesz widzieć znowu oczy
Które zgasił los
Poczuć w dłoniach włosy
Wciąż nie wierzysz w to

Pamięć nie jest władna
Żeby wskrzesić ją
Nic nie będzie wieczne
Uwierz w to

Ten kto gaśnie
Pozostawia innych, którzy niosą światło
Niebo zawsze będzie pełne gwiazd

Szukasz drzwi którymi
Opuściła świat
Znać chcesz tajemnicę
Jak cofnąć czas

Ten kto gaśnie
Pozostawia innych, którzy niosą światło
Niebo zawsze będzie pełne gwiazd

Posted: Wed Feb 04, 2004 12:48 pm
by freja
dobra minęło jakieś 20 min. i się uspokojłam, ale mnie wzięło na wyznania, ale tak przynajmniej dla sibei muszę to dokończyć. Mama zdążyła już wcześniej zawiadomić tatę i od tej chwili nie miał już rodziców, bo babcia umarła parę lat temu. Kiedy przyjechaliśmy, wujek i ciocia stali ze łzami w oczch, a trumna z ciałem stała w pojoju, ponieważ jest zwyczaj czuwania i śpiewania przy zmarłym cała noc, zaczęłam się modlić przy ciele dziadka to było strzanezaczęłam w sobie dusić łzy, nie chciałam płakać jeszcze nie wtedy...pomyślałam położyłam się spać bardzo późno na fotleu, ale było mi nie wygodnie i wiecie cały czas wydawało mi się że ktoś naemną stoi, ale nikogo nie było (oprócz mnie i mojego rodzeństwa rodzonego i ciotecznego, którzy spali) nie wiem co to było, lub kto może to tylko moja wyobraźnia. Najgorzej było drugiego dnia, kiedy przyszli ci wszyscy ludzie, którzy nie mieścili się w domu w 6 pomieszczeniach było tyle wieńców, że nigdy tylu nie widziałam wiele było od gminy, od władz różnych (dziadek był radnym) i wszyscy się na nas patrzyli, a ja płakałam i poszło 10 paczek chusteczek, a ja dalej płakałam łzy same leciały, a ja nie próbowałam nawet się powstrzymać to wszystko było straszne. Potem była procesja i niesienie trumny nie mogłam się poprostu uspokoić, tylko głośno płakałam i nic nie mogłam na to poradzić. Uspokoiłam się dopiero na cmentarzu, kiedy dziadek został pochowany obok babci... wtedy zrozumiałam, że wszyscy kiedyś umrzemy i nic na to poradzimy, ale ważne jest jak je przeżyjemy i u jego kresu nie będziemy żałować tego co zrobiliśmy i jak je przeżyliśmy...
Nareszcie mogłam to jakoś z siebie wyrzucić...

Posted: Wed Feb 04, 2004 3:44 pm
by zajavka
lizzy_maxia współczuję twojej koleżance z całego serca.

Posted: Tue Feb 10, 2004 11:38 am
by Max_oholiczka
:( z całego serca życze wam szybko sie pozbierać wiem że utrata bliskiej osoby może boleć najważniejsze to jednak szybko zrozumieć że im sie nic nie stało i nic ciekawego na tym świecie nie stracii!!!! :twisted:
pomyślcie co tam na nich czeka :aniolek:

Posted: Sat Apr 24, 2004 11:46 pm
by Jason_L:W
Straciłem kiedyś dziadka i wiem jaki to ból. Jednak nie wiem czy po kolejnej utracie kogoś się pozbieram..

Posted: Sun Apr 25, 2004 9:04 am
by Liz16
Mi w te wakacje umarła babcia i bardzo to przeżyłam, i wcale nie jest łatwo pozbierać się z takiego wielkiego ciosu. Myślę, że nie można się do tego w jakikolwiek sposób przygotować czy przyzwyczaić. :cry:

Posted: Sun Apr 25, 2004 10:01 am
by Jason_L:W
Zgadzam się z Tobą, nie można się przyzwyczaić ani przygotować na czyjąś śmierć. Czasem ten ból po utracie kogoś jest silniejszy niż mogłoby nam się wcześniej wydawać, i łzy nam same z oczu płyną...

.... i przykro mi spowodu Twojej babci :( babcie to super kobitki :)

Posted: Tue Apr 27, 2004 11:34 am
by ADkA
Naprawdę współczuję wszystkim tym którzy stracili kogoś bliskiego!
Ja miałam to szczęście, że osoby najbliższe memu sercu dalej są koło mnie, więc nie mogę wiedzieć co znaczy gdy się traci kogoś ważnego. Wiem też, że nie ma takich słów, które mogłyby pocieszyć osobę którą to dotknęło. Gdy spotykam się z kimś takim , nic prócz szczerogo uścisku nie jestem w stanie zrobić, brak mi słów aby powiedzieć jak mi przykro.
Dlatego też : " Śpieszmy się kochać ludzi [...]".