Najpierw taki mini prolog..
Mało pomysłowy ateista powiedziałby, że następuje śmierć biologiczna i zaczyna się pustka, z kolei dla wierzącego np. chrześcijanina rozpoczyna się druga część życia 'pozamaterialnego' (w pewnym sensie) a dla racjonalisty (czyli osoby, która w moim mniemaniu w gruncie rzeczy jest neutralna) kończy się pewien etap - etap bez odpowiedzi co dalej.. I nikt tego nie może podważyć, żadna nauka/filozofia czy religia(bynjamniej obecna). Skąd chrześcijanin czy hinduista może wiedzieć co się kryje po drugiej stronie, a skąd tym bardziej może wiedzieć ateista? Z tych grup bez wątpienia najmniej wiarygodni wydają się ateiści gdyż, oni nie tylko przestali wierzyć ale i przestali szukać, uznali to za bez celowe. Czyli, żyją swoim życiem.. tak jak Piter to kiedyś ładnie napisał...
Jednak też najczęściej ateiści uważają się z ludzi, którzy żyją bez złudzeń a wszyscy wierzący posiadający jakąś głębszą własną filozofie to osoby, które błądzą w jakiś iluzjach gdyż dopuszczają istnienie czegoś ponadnaturalnego, co jest efektem strachu przed tą pustką...
Ostatnio znalazłem na jednej stronie taki cytata:
"jesli ktoś uważa się za chrześcijanina, jego poglądy powinny być kształtowane według wzorca, który te wiare określa - w przeciwnym razie, jest to wiara .. we własne poglądy, jakie by nie były - a to jest sprzeczne z ideą wiary chrześcijańskiej, która bazuje na objawieniu Boga."
by Chrześcijanka
Coś w tym jest, prawda?.. Jeśli by uznać dosłownie te słowa, to ilu jest tak naprawdę prawdziwych chrześcijan?... Zapewne podobnie jest z każdą inną religią. Najwygodniej jest z góry zaznaczyć, żeby czynić tak jak jest gdzieś napisane bez zadawania pytań.. a przecież posiadanie tej własnej filozofii to nic innego jak zadawanie pytań..
I teraz
W momencie życia milionów ludzi. Zginie niemowlę, które narodziło się wraz ze śmiercią świata. Zginie młody człowiek, który nie zdążył się zakochać- tak najzwyczajniej , po ludzku. Zginie młoda matka, zginął kochankowie, mały, zdolny chłopiec , który marzył o zostaniu naukowcem, ale odebrano mu szansę, którą przed nim miały tysiące. Czy to będzie tak ? Dlaczego ? Co o tym sądzicie ?
wg religii chrześcijańskie zapenwe każda ta osoba zostanie indywidualnie osądzona, nic nie pozostanie bez echa. Idąc dalej tą chrześcijańską ścieżką - czy Bóg mógłby do czegoś takiego dopuścić? I tu nasuwa się odpowiedź, zapewne i teologiczna, że nie tędy droga. Takich pytań nikt nie powinien zadawać, bo to nie Bóg nas niszczy lecz co najwyżej drugi człowiek czy mniej bezpośrednio jakaś nasza nieuwaga. Skoro w katastrofie kolejowej ginie kilkadziesiąt osób to nie dlatego, że oni byli grzesznikami, czy ktoś tak zgrzeszył, że oni za to musieli odpowiedzieć lecz dlatego, że ktoś dopuścił się błędu. A teraz bardziej 'prorocza' sytuacja - jeśli na Ziemie spadnie meteoryt - to co? Ci co przeżyją przestaną ufać Bogu? Bo przecież w takim przypadku raczej na nikogo (innego) nie będzie można zwalić, ze coś zaniedbał (no zawsze można by się czepiać, że za małe były dotacje na badania astronomiczne, czy też na tworzenie jakiś 'anty-katastroficznych' urządzeń). Bo skoro ktoś przeżyje to będzie znaczyć, że to nie był koniec świata.. A co to by musiał uderzyć aby nikt nie przeżył, chyba jakaś spora planetoida co dzięki naszym olbrzymom a w szczególności Jowiszowi, który to przyciąga do siebie większość tego kosmicznego brudu jest bardzo mało prawdopodobne.
I Hotori ja właśnie dlatego tak podchodzę do kwestii chrześcijaństwa i wiary, czemu mam odrzucać połowę naszego świata, skoro sami chrześcijanie nie wiedzą kim tak naprawdę są, podobnie jak wszyscy ludzie co żyją na tej planecie. Wg chrześcijanina czy muzułmanina (itp.) osoba o zachwianej wierze jest traktowana jak jakiś największy grzesznik, że jeśli ta osoba nie chodzi do kościoła/meczetu/synagogi/nie oddaje czci 'Bogu Słońca' czy Lucyferowi (to tak ogólnie względem tych i innych wyznań) jest zła, bo dla księży i przedstawicieli innych religii podstawą egzystencji jest modlitwa, która i tak mało przez kogo jest w pełni przestrzegana. Ktoś mówił, że życie to próba, której efektem ma być nagroda (rózna względem róznych wyznań).. ale co to za próba? Grzeszyć przez pół życia, następnie się nawrócić, żalowac itd. itd. I to też ma być ok. (nie pisze że nie) ale w tym, każdy może się zgubić. Ja wiem jaki ma być cel w chodzeniu do Kościoła(czy innych podobnych instytucji), ale tak szczerze odpowiedzcie (zwłaszcza ci, którzy uznają siebie za prawdziwych chrześcijan, o ile w ogóle na tym forum tacy są..) - czy te 10 przykazań są dla was tak ciężkie do zrozumienia, że koniecznością jest wysłuchiwanie ich 100x w różnych przypowieściach - a nie prościej i mądrzej byłoby wygrawerować je na wszystkich ścianach w mieszkaniu, pamiętać o nich i nie grzeszyć, co do mądrości Chrystusa i innych osobistości to raz na jakiś czas można by coś pomyśleć, z własnej woli poczytać i, bez zbędnych koznodziejstw to wszystko zrozumieć? A tak to bezmyślnie (bo czy tylko ja odczuwam znużenie wysłuchując setny raz x przypowieści jakiegos kazania?.. niestety nie potrfie tego tak przeżywać, rozumiem jej sens ale po co w kółko powtarzać jedną i tą samą treść - jak ktoś nie kuma to nie skuma, bo jak ktoś sam czegoś nie zczai to wszystko jest pic na wodę) zgodnie z dana wiarą chodzi się najczęściej do jakiś oldskuowych średniowiecznych zamków.. a my przecież już wyszliśmy z średniowiecza.. a mnisi i zakonnice chyba o tym zapomnieli (no chyba, że lubią te klimaty - ja nawet bardzo lubię np. celtyckie dwory, ale czy te komnaty pomagają jakoś w wierze?)...
Nie odrzucam Boga, odrzucam pewną postawę jaka panuje na świecie - taką m.in. że na temat wiary się nie dyskutuje, mam własną filozofie i na pewno nikomu nie zamierzam jej na siłę wpajać. Możecie się zemną zgadzać lub i nie, nie będę zły:]
Rozpisałem się troche, ale to dlatego, że to na mnie caly czas leżało i w dodatku nie chce pozostawiac jakiś niajsności, niestety {o} nie mam przekonania do krótkich mądrych zdań z podtekstami, nie twierdze, że na tym forum są osoby do który by to nie dotarło, ale niktórzy się głubią w tym wszystkim. Może i właśnie po to w kościołach powtarza się w kółko to samo, co nie zmienia faktu, ze nie ma to wiekszego sensu. Całość może mógłbym skrócić do jednego zdania 'każdy ma własną mądrość' czy coś takiego.. ale chyba kiepski w tym jestem. to tyle, fajnie jeśli ktoś dodtarł do końca, choc to jeszcze nie wszystko:]