Legendy Kamiennych Komnat

Rozmowy o muzyce z Roswell i nie tylko...

Moderator: LEO

Post Reply
User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Legendy Kamiennych Komnat

Post by LEO » Sun Oct 05, 2003 4:13 pm

Kochani... dzisiaj zakładam (przyznaję się, że z olbrzymią tremą) kolejny temat... Swego rodzaju zabawę.
Dlaczego w muzyce? już tłumaczę.

Dawnio dawno temu w mojej głowie powstało coś, co na potrzeby forum nazwałam legendami kamiennych komnat. Mają one ścisły związek z muzyką i Roswell :) ponieważ bohaterem jest Max. To w zamyśle ma być opowiadanie pisane na bieżąco, przy Waszej pomocy, poniewasz wasze pytania będą uwzględniane w legendach o Władcy... Część już umieściłam w interpretacjach, ale przeniosę to tutaj :)

Zasady: (umownie tak określimy coś, co pomoże mi się skoncentrować na temacie).

1. legend z kamiennych komnat można słuchać tylko i wyłącznie przy mrocznych utworach, poważnych i dla poniektórych smętnych :) Znamy trochę takich, ja już częśc piszę, ale to WY macie podrzucać tytuły piosenek, do których będę pisać legendy.

2. zadajecie pytanie odniośnie tego co przeczytaliście i co byście chcieli się dowiedzieć, a ja to uwagledniam w legendach.

3. najpierw podaję piosenkę, jedną z moich ulubionych, lub z wybranych przez was. dzień potem zamieszczam legendę. przez tydzień jest czas, by ją przeczytać i podyskutować, wymienić opinie i zdania, zadawać pytanie i zgłaszać nowe piosenki :) po tygodniu sytuacja się powtarza. podaję piosenkę i daję czas, byście się z nią zapoznali i mogli posłuchać jej przy czytaniu legendy, którą podam na następny dzień.

4. legendy mają to do siebie, że nie odpowiadają dokładnie na wszystko a to co mówią jest niedopowiedzeniem. tak przynajmniej bym chciała pisać... ale to od was zależy jak się legendy ułożą...


5. legendy czyta się w nocy, najlepiej przy świecach i koniecznie przy muzyce "zadanej' przez nas samych, wybranej i zasugerowanej wcześniej ;) Dlatego będę je umieszczać najwecześniej po 22.00... ;)

Co WY na to?
jeśli się Wam spodoba, będe szczęśliwa mogąc poznać Wasze opinie i czyniąc z Was współtwórców. Jeśli nie - zamykam temat i się pakuję ;)

dziś wstęp:

Max przywracający Liz do życia, zmuszając ją niejako do powrotu do nich, do niego". Na ile taka miłość jest... możliwa?...

Nic co ludzkie nie jest mi obce więc i śmierć jest mi bliska.
Ślub i radość... czekali na nią wszyscy. Urodzili się osobno, by razem żyć. Złączeni poprzez uczucie i przez nie rozdzieleni. Nie oni wybrali miejsce i czas swoich narodzin. Zadecydował ktoś inny. Ktoś mniej boski i jego celem nie była chęć tworzenia, ale potrzeba i miłość, najsilniejsze z uczuć, prócz nadziei i nienawiści. Zatem powstali z popiołów. Feniksy swego ludu i czasów. Niepozorne i zagubione, ślepe na los i przeznaczenie. Dopiero gniew je obudził i dopiero on pozwolił im odkryć ich skrzydła...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Oct 05, 2003 4:23 pm

Leo, jesteś wielka...

Temat już mi się podoba - wstęp jest rewelacyjny... I choć za oknem jest moja ukochana pogoda (pada! Kocham deszcz! Deszcowce górą!!!!), to jednak rozpiszę się później. Gdy będzie ciemno...
Dziękuję ci, Słoneczko, będę miała o czym myśleć. Kocham przemyślenia. Do zobaczenia wczesnym wieczorkiem (późnym mnie tata nie dopuści).
Image

Hotori
Obserwator Słów
Posts: 1509
Joined: Sat Jul 26, 2003 4:11 pm
Location: Lublin

Post by Hotori » Sun Oct 05, 2003 6:52 pm

mi też już się podoba, ale czy możemy ci pomagać przy pisaniu tych legend ? Bo ja jestem chętna, jakoże sama wczesniej wymyślałam do piosnek różne historie....
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''

William Blake

User avatar
piter
Wieczna zrzęda
Posts: 1724
Joined: Thu Aug 07, 2003 2:57 pm
Location: warszawa
Contact:

Post by piter » Sun Oct 05, 2003 6:55 pm

ja tez jestem zachwycony... pod warunkiem, ze znajdzie sie tam gdzies miejsce dla genialnego lecz skromnego sprzedawcy zegarow... :twisted:
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Sun Oct 05, 2003 7:08 pm

Po kolei.. po kolei.. nie wszyscy na raz ;)

PITER - z zegarami do Small York'u zapraszam ;)

NAN - otwieram zatem kamienne komnaty :)

HOTORI - jak najbardziej będzie mile widziana Wasza pomoc, zwłaszcza w
postaci pytań. mam jakiś zamysł bohatera i opowiadania legend. jednak legendy powstają ponieważ ktoś dopowiada jak było naprawdę, a dopowiada, ponieważ ludzie pytają... oto przykład, wręcz powstały na bazie interpretacji:

SHOW MUST GO ON

(jego interpretacja w interpretacjach, tutaj jedynie część legendy, w odpowiedzi na zadane przez NAN pytanie w interpretacjach):

Antarianie widzieli różnicę...Kazdy widział. Chociażby fizyczną. gdy przybył nie chcieli go poznać. Szeptali. był dzieckiem. Był inny. Był hybrydą. Mieszańcem. Odrzucony tam i tu... Tylko zmieniło się jedno: on sam. Już miał dosyć wtapiania się w tłum i unikania konfrontacji dla powszechnego dobra. Starał się jak długo mógł. Ale odkąd pamiętał był ścigany, starano się go osaczyć, więc reagował jak ścigane zwierzę i uciekał. Ale w końcu znalazł się pod ścianą. W zaułku. Nie było gdzie uciekać. Nie było jak odnaleźć pomocnej dloni. I wtedy zwierzęciu nie pozostało nic jak tylko zaatakować... i takiego władce poznali Antarianie. Taki się pojawił. Nie znał wielu innych uczuć poza determinacją, żalem skrywanym pod gniewem i brakiem litości. Ale to co zyskał zdziwiło nawet jego samego. Zyskał szacunek. najpierw wrogów, potem własnego ludu.

jak to się ma do kamiennych komnat? Ponoć kiedyś ON był inny. Ponoć usmiechał się, żartował. Nie często, ale zdarzało się. Starał się dostosować i grać wraz z innymi w grę polegającą na dostosowaniu się do reszty. Przegrał. ONA przegrała a on odstąpił od stolika pokerzysty... ale tylko po to, by potem powrócić jako krupier rozdający karty. Zrozumiał, że nie ma wyjścia i że nadszedł czas, by oznakować karty i zagrać w grę jaką mu narzucił los... Stał się NIM.
Pojawiali się bohaterowie... i bohaterowie odchodzili... Pojawiały się kobiety, ale i one zostały szybko zapomniane przez los i przez niego... zwłaszcza potem gdy było ich tak wiele... każda podobna, ale i każda inna...i dziecko. To ono poznało JEGO.
Potężne bloki kamienia były jak egizpskie świątynie... kto je wzniósł... kto je zamieszkiwał.. do końca nie było wiadomo... prowadziły do nich rózne schody i tajemne przejścia... nikt nie znał wszystkich. Ponoć ON sam korzytsał z wielu... Szare po zmroku i zimne o poranku nie odbijały światła słonecznego, skrywały wiele bólu...Nie tylko JEGO bólu... każdy kto mieszkał w pałacu cierpiał w ten czy inny sposób. Cierpiał bólem własnym, lub z żalu, że nie potrafi pomóc innym... że nie potrafi pomóc jemu...



dla chętnych: jutro opowieść o śmierci, czyli o narodzinach Władcy, jakiego nie znano wcześniej. PIOSENKA : FUEL - INNOCENT. (to ta od syndromu paliwa)
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

Hotori
Obserwator Słów
Posts: 1509
Joined: Sat Jul 26, 2003 4:11 pm
Location: Lublin

Post by Hotori » Sun Oct 05, 2003 7:23 pm

dobrze, a więc zaczynajmy. Jaka piosenka ?
Ja proponuję Smashing Pumpkins ''Killer in my''
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''

William Blake

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Sun Oct 05, 2003 7:33 pm

HOTORI - już zapisuję :) muszę przesłuchać i coś pod nią napisać. Ale może najpierw powiesz co myślisz o tym, co już zostało napisane? 8)
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Oct 05, 2003 7:47 pm

Leo... zaczynam się wkręcać w temat... Tak całkiem mimowolnie...
Antraianie widzieli różnicę... Ci starsi mogli kręcić głowami z niedowierzaniem - przecież Zan był inny.,.. Tylko że to już nie był Zan. ON atakował, zawsze atakował, był stanowczy i błyskawiczny... Nie zatrzymywał się, tylko parł do przodu, jakby uciekając. Zan wolał iść na ugodę... I podobno ON też kiedyś to potrafił. Ale nie teraz... Teraz gdy ludzie o NIM mówili, nigdy nie używali jego imienia, zawsze mówili "ON", przy czym aż czuło się te wielkie litery... To on dyktował warunki gry, był nieugięty i wymagający. Gdyby Antarianie znali historię Ziemi, mogliby odnaleźć pewne podobieństwa między NIM a Juliuszem Cezarem... Stawiał wszystko na jedną kartę - i zawsze wygrywał.
Czasami podczas bezsennych nocy wędrował po swoim zamku - sam, w ciemnościach i chłodzie bijącym od kamieni... I nikt nie wiedział, że wtedy jego twarz traciła ową maskę, że był tym, kim był naprawdę - zmęczonym człowiekiem... Zamek był ponury. Ale jak mógłby być pogodny, gdy zamieszkiwała go rozpacz i ból? Zawsze panowała tam cisza... Monumentalna budowla przytłaczała i onieśmielała, tak jak jej pan... Zamek pełen tajemnych prejść i setek korytarzy... Czasami w środku nocy ON wychodził na jedną z wież i patrzył w niebo. Ale nikt nie wiedział, że wypatruje tam uśmiechu dziewczyny.

A co by było, gdyby nagle... pojawiło się dziecko? Taka mała dziewczynka z oczami koloru czekolady...? Czasami zdawało mu się, że ją widzi...


LEO, strasznie cię przepraszam, wina wyobraźni, po prostu nie mogłam (skutek "Eternal" Evanescene, w tle była burza, mnie się majaczyła pewna historia, no i pod koniec z dreszczem uświadomiłam sobie, że ten deszcz w tle to również ten za oknem...)...
Image

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Sun Oct 05, 2003 8:51 pm

NAN - zlituj się!! ZA co ty mnie przepraszasz??? Tego chciałam! Przeszedł mnie dreszcz, gdy powiedziałaś, że Antarianie nazywali bo bezimiennie.. że istniał tylko "ON"... TO BYŁO WSPANIAŁE!! Bezbłędnie wyczytałaś o co mi chodziło. !!!!! I cieszę się, że wkręcasz się mimowolnie, bo to największy komplement dla mnie, ponieważ Cię zainteresowałam. Mało tego! Posazłaś dalej: porównując go do samego siebie i udało Ci się! Oddzieliłaś dwa wcielenia tej samej postaci! NAN - ON zaczyna żyć...

dziecko... hmm... nie zdradzę zamysłów 8) za szybko przynajmniej ... ;)
Romantyk? Jesli tak, to nikt nie jest tego pewny... jak w legendach...
Zanotuję też Eternal Evenesence... :)

Proszę każdego o takie skojarzenia i komentarze!! kochani! To miód na moje uszy i oczy!

NAn - mam nadzieję, że to co pojawi się jutro spodoba Ci się jeszcze bardziej. jJest smutniejsze i bardziej tragiczne i to ostatni moment, gdy ON był jeszcze tym chłopakiem, którego kiedyś znaliśmy wszyscy.
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Oct 05, 2003 9:10 pm

Leo, dlaczego ty tego nie wymyśliłaś w wakacje? Trzeba będzie udawać normalność...
Niee... Najpierw fanfik Lizzie, teraz Legendy... (Moja dusza spragniona dramatyzmu i tragizmu poderwała się na równe nogi kwicząc radośnie). I ty nie miej nadziei, tylko bądź pewna. Powinnaś już chyba wiedzieć, że takie rzeczy zawsze do mnie trafiają...
Pora się powstrzymać od pisania, trzeba sobie poszukać jakiejś mrocznawej płyty, adekwatnie do nastroju...
Image

Asia
Zainteresowany
Posts: 426
Joined: Sat Jul 26, 2003 7:26 pm
Location: Zabrze

Post by Asia » Mon Oct 06, 2003 12:19 pm

nie wiem o co zbytnio chodzi, ale do tej legendy pasuje mi Radiohead - How to disappear completely


sorki ze pytam tutaj, ale jakie fanfiki byscie mi poleciły? bo wiem, ze znacie duzo ciekawych, a ja po prostu nie mam czasu szuakc po stronkach. Jakbyscie daly mi gotowe linki bylabym bardzo wdzieczna i sadze, ze przyblizylabym sie do was :)))
THERE'S TRUTH TO EVERY RUMOR

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Mon Oct 06, 2003 1:50 pm

Asiu, rozumiem ze miałyby to być candy- story? Nie jestem w nich dobrze zorientowana :wink: ale poszukam...Mogą byc anglojęzyczne?
Leo- JUŻ jestem pod wrazeniem...a co dopiero będzie dalej...co do soundtracu...co byś powiedziała na Lacuna Coil? Nie wiem czy kojarzysz...
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
{o}
o'Admin
Posts: 1665
Joined: Tue Jul 08, 2003 10:31 am
Location: Opole
Contact:

Post by {o} » Mon Oct 06, 2003 3:09 pm

Od fanficków jest forum Twórczość i tam się można o takie rzeczy pytać.

A mnie osobiście interesuje, jak ON traktował służbę...
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך

comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Mon Oct 06, 2003 4:08 pm

Służba... No logiczne, wielki zamek, król no i służba...

Wielki zamek wymagał odpowiedniej oprawy. W postaci czy to dzieł sztuki, czy historii zamku, pięknych mieszkańców, tłumów służby, a co za tym idzie gwaru ludzkich głosów, śmiechów, postukiwania... Ten zamek był jednak inny. I każdy to widział, ba, każdy to czuł... Czuł bijącą od niego... majestetyczność... Tutaj wszyscy przemykali się na palcach pod ścianami, tak, jakby bali się GO rozgniewać najmniejszym nawet hałasem. Co prawda ostrożność ta bywała na ogół zbędna, ON bowiem zdawał się być obojętnym na wszystko, co działo się dookoła. Historia zamku była bogata, jego mieszkańcy zaś... JEGO twarz była piękna - miała w sobie coś, co przyciągało, ale i odpychało... Mimo paru śladów po walkach - była to twarz pięknego mężczyzny. Wraz z nim mieszkała jego siostra i przyjaciel. Ale żadne z nich nie czuło się szczęśliwe... Była też kiedyś młoda kobieta, która przybyła razem z NIM, ale jakoś nie pasowała na królową, nie pasowała do NIEGO. Jego siostra proponowała mu znianę siedziby, ale ON z dziwnym uporem odmawiał. Twierdził, że dobrze się tu czuje, i może miał rację, bo ponura atmosfera budowli idealnie pasowała do jego osoby. Tak samo ponurej i ciemnej... Służba w zamczysku była ograniczona do minimum - ON nie był tyranem w dosłownym tego słowa znaczeniu, ale... Wszystko musiało być idealnie, i nikt nie miał ochoty narażać się JEMU - on nigdy nie krzyczał, zawsze mówił tak cicho, że czasami trzeba się było domyślać jegfo słów. Traktował wszystkich tak samo, bez względu na to, czy była to pokojówka, generał czy handlowiec, oni wszyscy byli dla niego tacy sami. Ale gdy zauważył, że ktoś coś źle zrobił - wtedy w jego oczach pojawiał się dziwny blask, i sam wszystko poprawiał. Nigdy nie komentował, nie żartował ani nie objeżdżał za coś zrobionego "nie tak" i "nie do końca". Nawet nie marszczył brwii. Nie zwalniał, nie karał... Ale sama obecmność jego osoby deprymowała... Pozostali tylko ci najsilniejsi psychicznie.


Leo, wiem, to nie miejsce na wypracowania - ale niech {o} nie zadaje takich pytań, albo ja za siebie nie ręczę. Tutaj powinny być limitowane wejścia, przynajmniej dla mnie...
Image

User avatar
{o}
o'Admin
Posts: 1665
Joined: Tue Jul 08, 2003 10:31 am
Location: Opole
Contact:

Post by {o} » Mon Oct 06, 2003 4:19 pm

Będę zadawał! :twisted:
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך

comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Mon Oct 06, 2003 4:35 pm

To ja może postaram się nie wchodzić...
Image

User avatar
{o}
o'Admin
Posts: 1665
Joined: Tue Jul 08, 2003 10:31 am
Location: Opole
Contact:

Post by {o} » Mon Oct 06, 2003 5:18 pm

Tylko spróbuj!
Masz tu dalej pisać te wypracowania. Nakazuję ci to jako Admin. :D

A teraz - co powiecie na Portishead - Wandering Star? Nie do końca można to nazwać mrocznym klimatem, ale z pewnością nie jest on pogodny...
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך

comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek

User avatar
Maxel
Fan
Posts: 671
Joined: Mon Jul 28, 2003 2:07 pm
Location: Wawa
Contact:

Post by Maxel » Mon Oct 06, 2003 5:41 pm

Kocham Roads... Prawda Leo ze cudowna piosenka ?
Po co człowiek żyje ?Aby byćoczamiuszamii sumieniemStwórcy WszechświataTy baranie][-][ ][_][ ][\/][ //-\ ][\][

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Mon Oct 06, 2003 6:42 pm

MAXEL - oczywiście, że piekna ;) Rozumiem, że to sugestia, by dołączyć ją do listy?? :) Razem z Wandering Star! Z chęcią! Opowiadanie powstaje, dzisiaj po 22.00 dalszy ciąg. Nazywa się mniej więcej trochę patetycznie, ale opowiada o narodzinach poprzez śmierć. NAN w większości uprzedza fakty!! :shock: SKĄD ONA ZNA TĘ LEGENDĘ?? ;) Oczywiście jest blisko, ale niezupełnie. :D

{o} - jak traktował służbę :) Zanotowałam, dostaniesz z pewnością odpowiedź, to co pisała Nan jakoś sie z nią pokrywa :)

teraz coś, co wiąże temat z muzyką i tłumaczy dlaczego legendy są tutaj. Oto przetłumaczony (celowo niezbyt dokładnie) tekst piosenki, której tłem jest legenda... niewinny- Fuel'a... legenda pojawi się po 22.00. zgodnie z NAN polecam do końcówki legendy, po piosence Fuela posłuchać ETERNAL evenesence

(szept.. nieśmiały i złudny...podchwytliwy i mimo wszystko odważny)

Szatanie, wiesz kiedy kłamię
delikatnie wstępuje w dobroć nocy
nasze linie życia się skomplikowały
szukamy przecenionych przyjemności
nigdy nie przyszykowaliśmy duszy na to
co przyniesie przyszłość
kiedyś byliśmy niewinni...

(krzyk rozpaczy, wyrzuty w stosunku do Boga, że nie pomógł, gdy był
jeszcze na to czas)


Aniołowie, użyczcie mi całej swej mocy
oddałbym wszystkie me istnienia, za to jedno właściwe
zgasły wszystkie kolory
skonfiskowano nam usmiechy
nie powiedziano nam
że zostaniemy kupieni i sprzedani
gdy byliśmy niewiinni

(krzyk rozpaczy, nie ma odwrotu, róbcie co chcecie, ale bezpowrotnie straciłem coś cennego - siebie i niewinność płynącą z niewiedzy)

ta modlitwa jest za mnie
posunąłem się tak daleko, ale nic nie osiągnąłem
podczas gdy oświadczenia nabierają mocy
już zapada decyzja o naszym następnym grzechu
nie wiedzieliśmy
co przyniesie ptrzyszłość
ani że zostaniemy kupieni i sprzedani
byliśmy niewinni...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Mon Oct 06, 2003 10:10 pm

…Przeczytajcie…pomyślcie…poznajcie pewna historię…

Ten, co ośmielił się o tym opowiedzieć i tak nie wiedział wszystkiego, ale wiedział więcej niz. ktokolwiek inny. Nie chciał powiedzieć, czemu zdecydował się snuć te opowieść. Ale nie dlatego, że się bał. Raczej, dlatego, że chciał opowiedzieć o człowieku, którego podziwiał, któremu współczuł, któremu służył, którego chciał usprawiedliwić i którego chciał odnaleźć. Ale dziś jest już chyba za późno. Ten człowiek kiedyś widział drogę powrotna. Teraz wstąpił na ścieżkę, z której nie ma odwrotu. Nie ma, ponieważ on nie chce zawrócić. Nie widzi powodu, dla którego miąłby to zrobić. Tak zatem posłuchajcie opowieści człowieka, który chce przekazać legendę kolejnym pokoleniom… by zrozumiały… by potrafiły odnaleźć w sobie pokorę i szacunek.

…Są ludzie o których się pamięta dłużej, niz. oni sami żyją. Są ludzie, których imienia się nie wymienia. Są imiona, które można nadąć dzieciom dopiero po wielu pokoleniach, by ból z nimi związany nigdy nie niepokoił ich za życia tych, którzy pamiętają. Są ludzie, o których się pamięta i których imię woli się zachować jedynie w pamięci, by nie przywoływać go głośno z obawy o to, ze owa postać ożyje.………Ponownie.

Strach.

Strach i pokora.

Szacunek przez lęk?

…nie. Poprzez wzgląd na przeszłość, która teraz krąży już tylko jako legenda… legenda żyje i przypomina, ze to co się stało, nie stało się bez przyczyny.

…To nie była wojna, której przyczyny nikt nie znal. Wszyscy wiedzieli, czemu TO się stało. Każdy ma swoje granice. Dlatego ci, którzy szli za swym przywódca szli z miłości, uwielbienia i zrozumienia, nie z obowiązku… Jednak po latach krwawych walk, po latach wypełnionych ofiarami okrutnej walki zaczęli się zastanawiać, „jak długo jeszcze?”. Nie było już wrogów. Pokonała ich legenda. Ich przeciwnik był bezlitosny. Nikogo nie oszczędzał. Nie potrafił się ulitować. Władca. Kiedyś był młody, ale to już minęło. Zmienił się. Z dawnych lat pozostał mu tylko spokój na twarzy. Jednak cala reszta się zmieniła. Oczy były martwe. Nie było już w nich nawet bólu. Tylko nieustępliwość. Kiedyś wierzył, ze każdy może żyć w spokoju, ze dla każdego będzie gdzieś na świecie miejsce. Kiedyś kochał. Kiedyś był kochany przez te jedna osobę, która nadawała sens jego istnieniu. Nie chciał nic od nikogo. Chciał tylko być z nią. Był niewinny, nieświadomy i starał się być szczęśliwy.

Chciał zbyt wiele.

Ludzie zawsze starają się być przygotowani na jakąś stratę i modlą się cicho do kogoś, kto nad nimi czuwa, by tylko pozwolił im zatrzymać te jedna, jedyna rzecz, bez której żyć nie będą w stanie. Ale los bywa złośliwy. JEMU odebrał właśnie te jedyna rzecz. A przecież ON mógł znieść wszystko, tylko nie to…


I stało się. Modlił się do aniołów i do szatana, by pomogli mu zrozumieć, by dali sile…Jego prośby zostały wysłuchane…pytanie: przez kogo?

…Wódz, który stal na czele nieustraszonej armii, wódz na którego jedno słowo ruszały miliony, wódz, który nie przegrywał żadnej walki. Wódz, który wśród swojego ludu nie miął przeciwników. Wódz, który choć żył – był martwy. Otoczony surowymi ścianami pałacu wołał siedzieć w swych komnatach sam. Nie uśmiechał się. Nie rozmawiał na prywatne tematy. Nie spowiadał się nikomu. Nie słuchał muzyki. Nie oglądał obrazów. Zamykał oczy i widział te, które chciał widzieć i które zawsze przywoływał w pamięci, gdy potrzebował uczucia, o które nie był w stanie prosić nikogo innego. Obrazy przeszłości. Wspomnienia. One zastąpiły mu życie. Życie zastąpiła zemsta. Zemsta, w której udział wziął cały naród. Zemsta za doznane krzywdy? Nie. Za przekroczenie granic, ponieważ… każdy z nas ma swoje granice.

Kiedyś miął wybór. Na pozór. Chciał jednak odtrącić to, czego los mu nie pozwolił. Wiec, gdy nie miął już nic do stracenia podjął rękawice. Wrócił tam, skąd pragnął uciec. Do miejsca, którego nie znal nigdy wcześniej, ale które znało jego. Stworzył imperium. Otoczył ochrona każdego, kto był blisko niego, by nigdy więcej nikogo nie stracić. Ale to nie wróciło mu uczuć. Wiec rzucił wyzwanie. Postanowił zniszczyć wrogów. Postanowił, ze zapłacą za wszystko, co zrobili złego. Postanowił potraktować ich tak samo, jak kiedyś potraktowano jego. Ale pamiętał tylko zło, którego doznał. I tak bolesna przeszłość wykreowała Wodza. Władcę. Króla.

Kiedyś nie zwracał uwagi na to, co się z nim dzieje, nie bal się o siebie. Zawsze bal się o innych. Co robił – robił z myślą o nich. Był niegroźny, ale potraktowano go tak, jakby był tym, kim dopiero miał się stać. Gdy zginęła ta, która dala mu życie poprzez wzajemna miłość przestał stawiać problemy innych przed własne potrzeby. A jedyna potrzebę, jaka miął, to potrzeba pomszczenia niespełnionych Marzen…

A legendy żyją. Były zanim się urodził. Były po jego śmierci i po tym co nastąpiło po niej. Przetrwały tak samo, jak on potrafił przetrwać…

…Zimny pałac kryje wiele tajemnic. W ciszy, w prywatnych komnatach jedynie nieliczni i czas są świadkami tego, co ma tam miejsce.
… Legendy kamiennych komnat…jest ich tak wiele…
…legendy o władcy…
…o tym jak odsunął od siebie syna… o jego przyjaciołach…o jego kochankach…o jego wrogach…
A ludzie…hmmm…ludzie wyszukują piosenki i poprzez nie przekazują sobie legendy a w nich prawdę, fałsz i domysły o swojej historii.


oto jedna z nich... LEGENDA o ŚMIERCI, KTÓRA DAŁA NOWE ŻYCIE...



Jak narodził się feniks? Poprzez śmierć. Śmierć była jego częścią, otaczała go, dała mu życie i je odebrała, dała mu nadzieję i mu ją odebrała.
Feniks to mężczyzna, który z początku nie był świadomy tego, jakie wywrze znaczenie w dziejach swego ludu. Coś tragicznego go spotkało. Stracił coś co stanowiło dla niego sens istnienia. I to właśnie ból sprawił, że obudził się feniks. Powstał nowy człowiek zbudowany z żalu, złości i nienawiści, uporu i gniewu. od tej pory feniks rozpoczął walkę. Bezpardonową. Popiół był tym co zostawiał po sobie i z czego się odradzał. Każda walka podsycała ból i dlatego szukał nowego powodu by go podtrzymać, bo nie chciał zapomnieć powodu cierpienia, to by oznaczało, że się pogodził z tym co go spotkało. pogodzenie się oznaczało rozgrzeszenie i zapomnienie, a on chciał pamiętać.
...Śmierć...
Ból matki i wiara ludu w możliwość odzyskania tego co zostało zniszczone musiały pokonać strach. 4 osoby, 4 postaci, w tym ta jedna najważniejsza, umarły i miały się odrodzić. Odrodziły się, ponieważ miały znów umrzeć.
Ktoś ponoć mówił, że gdy władca był chłopcem poznał ból, jakiego nie powinien był poznać nikt w tak wczesnym wieku. Rada Starszych ponoć wiedziała wszystko, ale ani razu nie interweniowali. Ponoć czekali czy sobie poradzi, czy przeżyje, czy podejmie wyzwanie... Ale on kochał. Był jak inne dzieci. Chciał wierzyć w dobro i szczęśliwe zakończenia. Ktoś ponoć słyszał, że nawet w końcu wziął ślub z kobietą którą kochał... takie krążyły legendy... wierzyli w nie praktycznie wszyscy, ale On nigdy się nie wypowiadał na JEJ temat, więc nikt nie chciał tego potwierdzić. Milczała jego siostra i jego przyjaciel. ONA jednak musiał być, bo przecież legendy opowiadają o jej śmierci...o tym jak nie pozwolił jej odejść za pierwszym razem, o tym jak bardzo mocno ją kochał, o tym, jak umierała na jego rękach i nie zrobił nic, ponieważ prosiła go o śmierć...
Śmierć. Młody władca odrodził się. O mało nie stracił życia przez ludzi, którzy nie potrafili zrozumieć jego prawa do życia, ci ludzie poznali w końcu jego okrutny gniew, był świadkiem wielu wypadków, stracił przyjaciół, sam zmarł, ale to ONA ponoć ponownie wróciła go do życia. To gdzie wtedy był nigdy nie zostało wyjawione, nigdy nikomu nie powiedział. ON. Przybył z przyszłości by uratować siostrę i przyjaciół kosztem własnej miłości. Zrezygnował ze szczęścia, by nie patrzyć na kolejne śmierci.... Śmierć była jego drugą duszą i nigdy go nie chciała opuścić...
Jedna postać ponoć była tego świadkiem... tylko jedna widziała wtedy jego twarz...
Jak do tego doszło? Ludy ze wschodniego wybrzeża powiadają, że to dlatego, że w końcu wydał wojnę ludziom. Ludy z zachodu mówią, że ta śmierć była właśnie przyczyną JEJ śmierci. Nie wiadomo do końca jak to się stało. Ale ponoć byli wtedy razem. Chodziły słuchy, że uciekali, ale plemiona wolne żyjące przy oceanach twierdzą, że ona chciała odejść, by go ratować. Ponoć kiedyś coś takiego już zrobiła. Umierała, a on trzymał ją w ramionach. Drobne ciało było prawie bezwładne... jak szmaciana lalka... Nie mógł utrzymać jej głowy, która przetaczała się na bok, ale jej oczy patrzyły na jego twarz... Ponoć się uśmiechnęła... ponoć chciał ją znów ratować. Ale powiedziała „nie”. Nie miała siły... była zmęczona, a jej życie kosztowało go mnóstwo wysiłku i cierpienia. Nigdy nie powinni byli być razem, ale on nigdy się nie poddawał i za każdym razem rzucał się na oślep na wszystkich, którzy twierdzili, że nie ma racji... ktoś widział ich wtedy.. może to nawet była jego siostra... miał spokojne oczy... patrzyli na siebie... poprosiła go, by żył i dał umrzeć jej... by pamiętał o synu i innych przyjaciołach... by pamiętał o jej rodzicach... On miał jej życie w swych rękach, mógł ją zatrzymać, ale dotknął jej ciała w miejscach, które nosiły najcięższe blizny i zrozumiał, że miała rację. Wycierpiała już wystarczająco. Teraz musiał dać jej odpocząć i samemu stawić czoła reszcie. Więc potaknął. Pocałował ją. Poczuł jak ciało w jego ramionach zwiędło, jak nagle zaczęło się z nich wysuwać. Zacisnął uścisk... mocno... tak mocno, że bał się, że połamie jej kości... wtulił w nią twarz.. jej włosy rozsypały się po jego twarzy. Ukrył się w nich i wdychał jej zapach a one chłonęły jego łzy. Nie chciał jej wypuścić z objęć. Nie potrafił. Nie mógł nic powiedzieć. Nie zwracał na nic uwagi. W końcu zamilkł. Nie było słychać nawet szeptu, szmeru, dźwięku. Za to w powietrzu zaczął unosić się strach... nie o niego, ale przed nim... Jego siostra odsunęła się. Jak przerażone zwierzę zaczęła się wycofywać pociągając za sobą jego przyjaciela. Ten ponoć nie chciał zostawić go samego. Zbliżył się, ale to co zobaczył przeraziło nawet jego. Nie było już Maxa Evansa... On. Wstał z klęczek podnosząc bez trudu bezwładne ciało. Jej głowa zsunęła się z jego ramienia i opadła. Włosy rozsypały się na ramieniu. Ominął ich wynosząc swoją miłość. Nie odezwał się. Ktokolwiek był przy nim wtedy odsunął się, zszedł mu z drogi widząc jego martwe oczy. Umarły tak szybko. W jednym momencie. Wraz z jego sercem. Wraz z nią. Nie pozwolił za sobą iść. Nikt nie wie co się stało z jej ciałem. Gdzie ono jest. Gdzie spoczywa jego serce. Czy tam gdzie się poznali? Czy tam gdzie umarła? Czy aby przypadkiem nie zabrał go ze sobą tak jak ona na zawsze zabrała jego duszę?

Według przekazu jednych świeciło wtedy słońce, które nie pozwoliło mu ukryć łez, ale nie było takiej potrzeby, ponieważ ponoć one już wyschły. Ponoć jego spękana dusza wchłonęła wszystek żal, jaki wypłakało jego serce. Ponoć słońce świeciło bezwstydnie.
Według przekazu innych w dniu jego kolejnej śmierci, tej ostatecznej śmierci jego duszy padał deszcz. Duże krople ciężko rozpryskiwały się na jego twarzy, wsiąkały we włosy i w materiał ubrania, w nią. Ponoć i niebo płakało. Czy miało prawo? Przecież to ono mu ją odebrało, to ono zesłało łzy... jakże fałszywe mogło się wtedy wydawać, jakże okrutne...
Ale jak było wtedy w miejscu, które było jemu tak bliskie i tak dalekie zarazem wie tylko ON, chociaż to i tak pewnie nie ma dla niego znaczenia. Wie On i jego przyjaciel i jego siostra i ci nieliczni, którzy byli świadkami, a którzy zdecydowali się połączyć z Nim, ponieważ szybko zorientowali się wtedy, że każdy kto był przeciwko, nie miał najmniejszych szans...

Przy błękitnej jaskini stoi mała kaplica. Nikt nie wie, kto ją wybudował i kiedy. Ponoć po prostu tam była. Niektórzy mówią, że tam jest Ona. Faktyczna i jedyna królowa. Władczyni, która do końca prowadzi swego władcę. Ale takich miejsc jest kilkadziesiąt. Nie tylko w jego ale i w jej rodzinnym domu. Każde jest ważne i każde obserwowane. Pojawiają się na nich kwiaty i drobne podarunki, ale nikt nie potrafi dostrzec tego, kto je kładzie.

...tam dom twój gdzie serce twoje...
"...I'm a member of that group of... outsiders. So... thank you, Roswell... Thank you for... for letting me live among you...Thank you for giving me a home... "

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 35 guests