Muzyka a film - interpretacje utworów z Roswell

Rozmowy o muzyce z Roswell i nie tylko...

Moderator: LEO

Locked
User avatar
Galadriela
Zainteresowany
Posts: 333
Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
Contact:

Post by Galadriela » Sun Aug 03, 2003 8:16 pm

Nan i Leo chyba się nie doczekacie tej RYBY. Narazie brak mi natchnienia. A nie chcę pisać jakichś głupot. Właśnie oglądałam sobie Graduation, który to już raz i usłyszałam fajną piosenkę. A mianowicie MY SUNDOWN w wykonaniu JIMMY EAT WORLD (nie wiem jak to się odmienia)

Jimmy Eat World - My Sundown

I see it around me, I see it in everything.
I could be so much more than this.
I said my goodbye's this is my sundown.
I'm gonna be so much more than this.
With one hand high, you'll show them your progress.
You'll take your time, but no one cares.
No one cares.
I need you to show me the way from crazy.
I wanna be so much more than this.
With one hand high, you'll show them your progress.
You'll take your time, but no one cares.
With one hand high, you'll show them your progress.
You'll take your time, but no one cares.
No one cares.
I could be so much more than this.
No one cares.
I wanna be so much more than this.
No one cares.
I could be so much more than this.
No one cares.
I wanna be so much more than this.
No one cares.
I wanna be so much more than this.
No one cares.
I wanna be so much more than this.
Good goodbye lovely time.
Good goodbye tin sunshine.
Good goodbye I'll be fine.
Good goodbye, good goodnight.


Piosenka, zresztą jak wszystkie inne, jest idealnie dopasowana do sceny. A mianowicie do pożegnania na skałach.
Wogóle samo to GOODBYE powtarzające się wielokrotnie. Kiedy tego słucham cały czas mam przed oczami Michaela i Maxa. Ich pożegnanie i braterski uścisk. Niewiele jest tu do analizowania.
Piosenka podobnie jak przemowa Maxa i napis na furgonetce może być odbierana również jako pożegnanie.
Narazie to tyle.
Image

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Sun Aug 03, 2003 11:59 pm

NAN - to co napisałaś o rodzinie w dzisiejszych czasach... o tyle w tym prawdy... tyle smutku... co do naszej Roswellowej fascynacji, to jestem w grupie fanów tzw. grupie świadomej swego istnienia i świadomej przynależności. Mogliśmy sobie ją wybrać, chcociaż innych przeważnie nie jesteśmy w stanie sami sobie przydzielić. Mieliśmy wiele szczęścia uważam, że trafiliśmy na ludzi nam podobnych - zopbaczcie ile nas łączy: uwiebienie do książek i muzyki, fascynacja filmem i poszukiwanie ideałów, idealnej miłości, przyjaĄni, miejscowości. Jak pisała Ela nie możemy jednak zapomnieć o tym, co jest wokół nas, ponieważ sami staniemy się tylko outsiderami skupionymi przed szklanym monitorem. Ja sama tęsknię do każdego postu, a jak zobaczyłam ile osób od moich ostatnich odwiedzin napisało tu swoje opinie, to aż się ucieszyłam!

Elu - zgadzam się; istniejemy w symbiozie ;) Uzupeniamy siebie nawzajem pod kątem wypowiedzi i pomimo, że dzieli nas czasami cała Polska, to jesteśmy tu, czekamy na siebie i na opinie, bo chcemy "słuchać", a to dziś rzadkie. Moze z tego co piszę można wywnioskować, że dzisiejszy świat podąża ku zagładzie, ale czasami tak mi się właśnie wydaje. oglądam jakieś filmy sf i chyba 90% z nich opowiada o przyszłości, jako o Ziemi "po zagładzie". Bunty maszyn, wojny ludzi, wirusy, nikt nie wie czemu, nikt nie wie jak. Nie pamiętam filmu sf, który by nie traktował przyszłości jako ponurej wizji upadku człowieczeństwa. Czy do tego zmierzamy?

ASIU - udanego wypoczynku! Pamiętaj o nas i wracaj na forum jak szybko możesz! :) Co do małych miasteczek... niezupełnie się zgadzam :) Owszem, mają swój urok, ale nie wolno nam zapomnieć, że ludzie w nich mieszkający praktycznie lubią wiedzieć i wiedzą o wszystkim co się u wszystkich dzieje, a to czasami jest zbyt męczące. Czasmi potrzeba pomocy ze strony sąsiada jest duża, oferta pomocy jest wspaniała, ale gdy zaczyna się tumaczenie czemu nie było cię tu i tu o tej i o tej, albo czemu tak pózno wracasz skądś tam, lub wszystkie plotki... wielu ludzi strasznie przez to cierpi. I potrzeba wtedy anonimowości wielkiego miasta. Jednak takich prawdziwych metropolii w Polsce nie ma. Codziennie spotykamy kogoś znajomego. A jednak samotność nas dogania. ZWŁASZA pośród tłumu.

GALADRIELO -DZIĘKUJĘ CI!!! za Sundown... nie chciałam już sama wyskakiwać z tym utworem, bo czasami mi głupio, że Was zalewam moim słowotokiem :) Ale ta piosenka... ta scena... nie gniewajcie się, ale tak tęskniłam, żeby ktoś o tej piosence napisał... czekałam aż do graduation :)

...widzę to wokół mnie - jakby nastąpiło brutalne przebudzenie, jakby oczy się szeroko otworzyły, jakby do tej pory były... szeroko zamknięte... Coś się wyjaśniło: nie może być tak jak dawniej, nic nie będzie takie samo... nadchodzi zmierzch zwiastujący nowy dzień. Nową epokę. To co było już nie wystarcza, trzeba się rozwijać. pokazujemy innym jak bardzo się zmieniliśmy, ale kogo to obchodzi? Szukamy drogi, która pozwoli nam uniknąć obłędu. Chcemy być kimś więcej, możemy być kimś więcej, tylko że nikt o to nie dba, zatem czy warto się starać?
Żegnaj wspaniały czasie, promyku nadziei, będzie dobrze, dowidzenia i dobranoc. Coś się skończyło i to w sposób wymuszony okolicznościami. Tylko zastanawiam się, czy oni myślą, ze było warto przez to wszystko przechodzić? Co ich czeka następnego dnia? W dniu, w którym postanowili się rozdzielić nastał mrok dla każdego z nich, bo tylko jako grupa mogli żyć z nadzieją, której samotnie nie potrafiliby znaleĄć.

A teraz coś, co czesto przyprawia mnie o dreszcz. Co Wy sądzicie o tym utworze?

Bif Naked: LUCKY

It was a Monday, when my lover told me
"Never pay the Reaper with love only"
What could i say to you, except "I love you"
And "I'd give my life for your's"

I know
We are
We are the lucky ones
I know
We are
We are the lucky ones
I know
We are
We are the lucky ones, dear

Remember the time we made love in the roses?
and you took my picture in all sorts of poses!
How could I ever get over you
when I'd give my life for your's

I know
We are
We are the lucky ones
I know
We are
We are the lucky ones
I know
We are
We are the lucky ones
I know
We are
We are the lucky ones, dear y
It's time to say
I thank god for you
I thank god for you
in each and every single way
And, I know
It's time to let you know
Time to let you know
Time to sit here and say!

I know
We are
We are the lucky ones
I know
We are
We are the lucky ones
I know
We are
We are the lucky ones
I know
We are
We are the lucky ones, dear (ca
Last edited by LEO on Wed Sep 15, 2004 10:41 pm, edited 1 time in total.

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Mon Aug 04, 2003 11:11 am

Ja tylko na chwilkę, oderwałam się od Melindy Metz, by podzielić się z wami pewną myślą. Cytat pochodzi z pierwszej części, z "Obcego". The music took the place of all her negative emotions, filling
her with a sense of peace, of rightness. "
Kochani, to mi się skojarzyło z naszym tematem... Nieważne, że każdy jest inny, muzyka działa na nas tak samo i odbieramy ją w taki sam sposób... To zdanie, dotyczące książkowej Isabel Evans podczas pierwszego wspólnego... połączenia... niezwykle do mnie trrafiło...
Image

User avatar
Galadriela
Zainteresowany
Posts: 333
Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
Contact:

Post by Galadriela » Mon Aug 04, 2003 11:20 am

dzieki wam wszystkim, ale nie jade aby wypoczac, tylko ciezko pracowac nad formą. Ścislej mowiac trenuje pilkę ręczną i mam nadzieje ze nie umre na tym obozie. wiec PAPA

PS. Podaję slowa pioenki Creed - with arms wide open. Sądze, że tekst przeslicznie pasowalby do Roswellka. Ocencie sami


Well I just heard the news today
It seems my life is going to change
I closed my eyes, begin to pray
Then tears of joy stream down my face

With arms wide open
Under the sunlight
Welcome to this place
I'll show you everything
With arms wide open
With arms wide open

Well I don't know if I'm ready
To be the man I have to be
I'll take a breath, I'll take her by my side
We stand in awe, we've created life

With arms wide open
Under the sunlight
Welcome to this place
I'll show you everything
With arms wide open
Now everything has changed
I'll show you love
I'll show you everything
With arms wide open
With arms wide open

I'll show you everything
Oh yeah
With arms wide open
Wide open

If I had just one wish
Only one demand
I hope he's not like me
I hope he understands
That he can take this life
And hold it by the hand
And he can greet the world
With arms wide open

With Arms wide open
Under the sunlight
Welcome to this place
I'll show you everything
With arms wide open
Now everything has changed
I'll show you love
I'll show you everything
With arms wide open

With arms wide open
I'll show you everything oh yeah
With arms wide open
wide open


Myślę, ze ta piosenka pasowalaby do pierwszego odcinka. Refren - welcome to this place, I'll show you everything - mozna dopasowac do sceny, w ktorej Max "pokazuje sie" Liz. Chce jej wszystko powiedziec, od poczatku do konca.
Pierwszy wers nawiązuje do Liz - Well I just heard the news today It seems my life is going to change - dowiedziala sie i teraz cale jej zycie diametralnie sie zmienia.
itd, itd
co o tym sądzicie? mam szanse w tym temacie?

User avatar
LEO
Minstrel przy dworze Czasu
Posts: 978
Joined: Fri Sep 12, 2003 7:16 pm

Post by LEO » Mon Aug 04, 2003 6:24 pm

ASIU - co do "szansy w tym temacie' to się nawet pytać nie musisz :) Przeczytałam słowa jednym tchem! Uważam, że odmiana życia nie dotyczy tylko Liz, ale i Maxa. To on się odsłonił i zaryzykował wszystkim co posiadał odkrywając przed nią siebie. Odchodząc powiedział przecież w pierwszym odcinku (w odpowiedzi na podziękowania Liz z uratowanie jej życia) "nie - to ja dziękuję tobie". On od samego początku otworzył się jak książka. Liz mogła wyczytać w nim wszystko. Michael nie potrafił tak zaufać. Ani Izabell. Max postawił wszystko na jedną kartę. Najbardziej słowa pasują do Liz, ale...

Co do drugiej zwrotki... wybaczcie, ale to stworzenie życia nasunęło mi od rau widok Tess i nie wiem, czy mozna tę zwrotkę interpertować inaczej. przecież Tess dążyła do tego, by on stał się Zanem, nie chciaa widzieć w nim Maxa. najdobitniej wytknęła mu jego "słabości" właśnie przed odlotem. Dziecko, to był impuls, by pójść za Tess i spełnić oczekiwania innych, ale tak jak jest w drugiej zwrotce - stać w strachu, iż stworzono życie, bo to zmienia wszystko, a na zmiany czasem trzeba się solidnie przygotować... jeśli jednak życiem, o którym mowa jest życie Liz i ingerencja w jej byt, to zapowiedĄ grożących jej niebezpieczeństw.

3 zwrotka... jakby śpiewana przez kobietę, tylo Tess czy Liz? Tess postanowiła się pokajać? Zrozumiała, że to co robi robi dla wyższych celów? ma go ściągnąć na siłę do miejsca, w którym grozi mu śmierć i modli się jednocześnie by zachował w sobie duszę Maxa? By ją zrozumiał? By nigdy nie stał sie podobny do niej?? Nie wiem, jak na interpretację słów podmiotu, którym miałaby być Tess, to za duża tu niespójność. Dialog do mnie nie przemawia, ale daje do myślenia. To szepcze Liz? To chyba lepsze wytłumaczenie, bo przecież jego "inność" to był dodatkowy punkt na korzyść ich wzajemnej fascynacji. "not like me" - jeśli nie chce, by był człowiekiem, bo to oni sprawili im tyle kłopotów, to ją rozumiem, ale inna możliwość? Zaczynam chyba mieszać :) ALe dalsza część - oddanie swojego życia w jego ręce i obietnica trwania przy nim, by mógł dokonać "wielkich" czynów...

fakt... piosenka ma głęboki tekst... ciekawa jestem muzyki, czy dobrze przeczytałam w innym temacie, że to gothyk rock albo coś w tym stylu? Jesli tak, to interpretowałabym to bardziej "ponuro" ;) Ach jak ja lubię przepowiednie :) Asiu - dzięki!

Ale i tak czekam na Wasze opinie odnośnie LUCKY ;)

Locked

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 8 guests